Głos pokolenia M.

"M", reż.:- Karol Rębisz - Pracovnia Off Centrum Kultury

"Szczerość intencji wzbudza w przypadku "M." - reżyserskiego debiutu Karola Rębisza - najwięcej mojej sympatii", pisze Grzegorz Kondrasiuk.

Nie od dziś trwa w kulturze polowanie na "głos pokolenia", na wybrańca, który najtrafniej wypowie wszystkie lęki i frustracje najmłodszej, niezdefiniowanej jeszcze generacji. Marta Dzido (rocznik 1980) awansowała na kłopotliwe stanowisko "głosu pokolenia" w roku 2005, kiedy debiutowała powieścią "Małż".

"M." - bo taki tytuł nosi sceniczny monodram przygotowany na podstawie "Małża" - wyreżyserował Karol Rębisz, aktor Sceny Plastycznej KUL, poeta i animator kultury, jedna z najaktywniejszych postaci w lubelskim światku teatru studenckiego (dzięki pomocy Pracovnii Off, nowej placówki Centrum Kultury). Na scenie wystąpiła Anna Biernacka, aktorka i performerka związana z częstochowskim Teatr From Poland, dobrze znana bywalcom "Kontestacji". Powstał spektakl z wadami i zaletami, z naddatkiem spełniający kryteria ciekawego przykładu ze "sceny debiutów". Niewielki to chyba komplement w przypadku ambitnej, pełnowymiarowej produkcji

Uczciwie przyznajmy, że spore były trudności, z którymi borykała się, na własne zresztą życzenie, reżyserska głowa. Na swój reżyserski debiut z prawdziwego zdarzenia Karol Rębisz wybrał monodram. Forma to niebezpieczna. Pozornie łatwa, nie potrzebująca uruchamiania rozbudowanej maszyny inscenizacyjnej, wymaga za to, zarówno od reżysera jak i wykonawcy ascetyzmu wykonania i absolutnego teatralnego słuchu. Nie wystarczy - jak w przypadku "M." - przyzwoity scenariusz, elementarna sprawność w rozgrywaniu scen, zastosowanie paru sprawdzonych chwytów, rozpisanie postaci na jedną aktorkę i głosy z offu. Długa obecność na scenie jednej osoby, czujna obserwacja bliskiej widowni i wynikająca stąd szczególna presja potrafi zweryfikować najszlachetniejsze plany. Tu od razu przyznać trzeba, że właśnie szczerość intencji wzbudza w przypadku "M." najwięcej mojej sympatii. Twórcy przedstawienia zdecydowali się na "Małża" nie tylko po to, żeby chlapnąć coś kontrowersyjnego i zarazem pod publiczkę, ale, by skomunikować się z widownią w jej języku. Ale uczciwe przejęcie się problemami bohaterki i nadmiar empatii w stosunku do niej narzuciły wykonawczyni zbyt ujednolicony, monotonny styl oparty na emocjach wyrażanych wprost. Anna Biernacka zmierzyła się z zadaniem podwójnie trudnym, tworząc rolę wrażliwej, bystrej i zdystansowanej młodej kobiety, ale i odgrywając całą galerię typków karykaturalnych i groźnych, z którymi ma ona do czynienia. Dobrze się słucha sprawnie napisanego, aktualnego tekstu Dzido, który trafnie i z dystansem opowiada sceny z wyścigu szczurów. Szkoda, że ten dystans nie przełożył się na ich sceniczne szkice, że gdzieś po drodze z tekstu wyparowała ironia, pozostała wściekłość i rozpacz. To i tak dużo, może nawet - za dużo?

Grzegorz Kondrasiuk
Gazeta Wyborcza - Lublin
31 marca 2009

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia