Głupi ludzie, mądre przesłanie

"Ich czworo" - reż. Jerzy Stuhr - Teatr Polonia w Warszawie - 25. Gliwickie Spotkania Teatralne

Teatr pęka w szwach, publiczność pęka ze śmiechu, a wszystko jakieś takie tragiczne... - tak najkrócej można by opisać poniedziałkowy spektakl „Ich czworo" w reżyserii Jerzego Stuhra.

Przedstawienie „Ich czworo" Teatru Polonia było jedną z atrakcji trwających właśnie Gliwickich Spotkań Teatralnych. Sztuka w reżyserii Jerzego Stuhra jest adaptacją tragifarsy Gabrieli Zapolskiej. Opowiada o losach ludzi głupich, przy czym każdy z nich jest głupi na swój sposób. Mamy klasyczny miłosny trójkąt: on, ona i kochanek, przy czym tutaj pojawia się tytułowy element czwarty – dziecko. To właśnie ono jest najważniejszą, a jednocześnie najbardziej ignorowaną osobą w tym spektaklu.

Mąż jest człowiekiem wykształconym – to dystyngowany profesor filozofii. Ten „miłujący mądrość", jak na ironię, bierze za żonę kobietę głupią, przebiegłą, jednak pełną seksapilu. Profesor jest człowiekiem niezaradnym i głupim życiowo, łatwo daje omotać się pięknym kształtom. Fedycki natomiast, to typowy bawidamek. Nie dba o nic, ani o nikogo, chce spędzać czas na ciągłym uprzyjemnianiu sobie życia. Ten cel łączy go z żoną... Mańka – „życzliwa" przyjaciółka domu. Jako jedyna dostrzega potrzeby dziecka, szybko jednak odkrywamy, że nie jest to bezinteresowna troska. Nie ma w tej tragifarsie pozytywnych postaci, co nie przeszkadza w dobrej zabawie i wybuchających co raz salwach śmiechu.

Teatr Polonia zgromadził gwiazdorską obsadę, poczynając od niekwestionowanej sławy – Jerzego Stuhra do Soni Bohosiewicz, Tomasza Kota, Renaty Dancewicz czy Izy Kuny. Na wyróżnienie zasługuje kreacja Soni Bohosiewicz, która jako żona wzbudzała wiele emocji: zarażała energią, przerażała głupotą i bawiła prostackim sprytem. To ona była gwiazdą tego przedstawienia. Natomiast nie do końca wykorzystany został potencjał Renaty Dancewicz. Wdowa którą grała była dość bezbarwna – wychodząc z teatru od razu zapominamy o tej postaci.

Niewątpliwym walorem tego spektaklu była wierność dziełu Zapolskiej. Zaskakuje aktualność tego ponad stuletniego tekstu, który w przedstawieniu został przywołany niemal literalnie. Stuhr dzięki scenografii, kostiumom doskonale oddaje klimat tamtej epoki, jednak nas w nim tak po prostu nie pozostawia. Dzięki żywemu tekstowi oraz jego współczesnej interpretacji, historia nabiera znamion uniwersalnej.

Spektakl w lekkiej formie dotyka bardzo ważnego problemu – dziecka wplątanego w sprawy dorosłych, którzy zupełnie nie liczą się z jego uczuciami. Problem istotny, jednak w przedstawieniu przyjmuje formę wręcz nachalnego moralizatorstwa. Praktycznie na każdym kroku podkreślony zostaje cichy dramat dziecka, które rodzice wykorzystują do własnych celów, najlepiej walki przeciwko sobie. W sztuce przyjmuje to wręcz formę dosłownego wyrywania sobie dziecka, co niestety tak przerysowane, wzbudzało w części publiczności śmiech. Reżyser na siłę próbuje wzbudzić tkliwość i współczucie dla pokrzywdzonej dziewczynki ale widz broni się przez narzucaniem takich emocji siłą. Stuhr traktuje nas trochę jak ludzi głupich ze spektaklu – wszystko dokładnie wyjaśnia.  Aby zupełnie nie było wątpliwości, o co w sztuce chodzi i aby nikt nie ważył się na własną interpretację, w klamrze kompozycyjnej daje dodatkowe objaśnienia.

Pomijając ten jeden aspekt sztuka się broni. Przezabawne dialogi rozbawią nawet zatwardziałego malkontenta. Mimo moralizatorstwa nie zostajemy przytłoczeni, a przedstawienie staje się świetną rozrywką. Ze sztuki o głupich ludziach wychodzimy z mądrym przesłaniem i w naprawdę dobrych nastrojach.

Barbara Koc
Dziennik Teatralny Katowice
15 maja 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia