Godzina czuwania
"Ostatnia godzina" - reż: J. Zoń - Teatr KTO w KrakowieMonodram "Ostatnia godzina" to zapis schyłkowego okresu życia Tołstoja, powstały z kompilacji różnych jego tekstów. Na przestrzeni spektaklu obserwujemy drogę wielkiego pisarza do rozliczenia się z samym sobą, własnymi przekonaniami i przeszłością, prowadzącego do pogodzenia się z perspektywą nadchodzącej śmierci.
Propozycja KTO jest pełna skupienia, pozbawiona zadęcia i skłonności moralizatorskich. Cała siła spektaklu tkwi w jego kameralności. Każdy z widzów uczestniczy w swoistej gawędzie, wygłaszanej trochę do niego, a trochę gdzieś w przestrzeń. Ciasna przestrzeń Teatru KTO ma w sobie przekorną „nieteatralność”, nadającą doświadczeniu oglądanego spektaklu coś z atmosfery przypadkowego spotkania.
Ważną rolę w budowaniu tego efektu odgrywa scenografia. Niewielka przestrzeń sceny zarzucona jest piętrzącymi się w stosy walizkami, za którymi kryją się i nieco giną w oddali muzycy i ich instrumenty. Z przodu stoi ławka, na której siedzi główny bohater. Po jego prawej stronie zawieszony gdzieś pod ścianą zegar odmierza mu „ostatnią godzinę” życia.
Wspaniała jest również muzyka. Nastrojowa, słodko-gorzka, skojarzyła mi się z tą napisaną przez Ryszarda Leoszewskiego do wierszy Osipa Mandelsztama. Piosenki zamykają w sobie całą magię tego przedstawienia – wszystko co w nim ważne, poruszające. Śpiew Kubowicza ma w sobie coś niesamowitego: skupienie, prawdę, głębokie uczucie. W prostych, ale niepozbawionych poetyckiego uroku tekstach wyraża się cała istota kolejnych etapów życia bohatera, a także historia godzenia się z nadchodzącą śmiercią.
Spektakl kuleje jednak odrobinę w partiach mówionych. Aktorstwo Kubowicza jest nieco siermiężne; cały czas nie można zapomnieć, że mówi słowo po słowie wyuczony na pamięć tekst. Mi osobiście przeszkadzał również jego brak nawiązania kontaktu z widzem w spektaklu, którego forma zakłąda konwencję spotkania. Oczywiście, siermiężność ta ma w sobie także i siłę, swoisty autentyzm niedostępny biegłemu rzemieślnikowi, ale może również niestety i męczyć.
Wszystkie niedobory rekompensuje jednak strona muzyczna. Od razu widać, że Kubowicz sam jest autorem muzyki, którą wykonuje – czuje ją do głębi, każdą komórką ciała i nastrój ten udziela się widzom. „Ostatnia godzina” to jakby zaproszenie do wspólnego czuwania przy odchodzącym: pełna skupienia i refleksji, ale także napełniająca ciepłem i nadzieją dzięki spokojnej mądrości przebijającej z każdego słowa.
Ja jednak najchętniej wycięłabym z „Ostatniej godziny” wszystkie monologi i zamieniła na wieczór piosenek. W nich bowiem świetnie zamyka się wszystko, co w tym spektaklu poruszające, mądre i warte zobaczenia.