Gombrowicz na scenie jak żywy

"Kolibra lot ostatni" - reż. Krzysztof Babicki - Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyni

Wewnętrzny portret Witolda Gombrowicza w ramie życia przedwojennej Gdyni - tak można by najkrócej streścić sztukę "Kolibra lot ostatni" Pawła Huellego, którą prapremierowo pokazał w minioną sobotę Teatr Miejski w Gdyni. O ile wewnętrzny portret autora "Ferdydurke" wypadł całkiem ciekawie, o tyle gdyńska rama zepsuła efekt.

Grany przez Dariusza Szymaniaka Witoldo to synteza całego Gombrowicza. Od młodości w dworku w Małoszycach, gdzie przymierzający się do kariery literata Gombrowicz uczył się tego, co w ludzkim i społecznym życiu znaczą wyższość i niższość czy młodość i dojrzałość; przez "Ferdydurke", "Kosmos", "Operetkę", "Dzienniki" - sporo zdań sztuki pobrzmiewa jak cytaty z tych książek Gombrowicza; aż po "Kronos", wydany w wiele lat po śmierci pisarza jego najbardziej osobisty notatnik. Portret Gombrowicza, stworzony przez Huellego, powstał metodą collage'u, sklejania myśli, przywoływanych z różnych książek pisarza.

Najciekawsze w Witoldo są jednak nie jego takie czy inne poglądy, zaczerpnięte z książek Gombrowicza, tylko cała jego osoba. Człowieka intelektualnie przerastającego otoczenie o głowę, a zarazem przedziwnie bezradnego i zagubionego w międzyludzkim świecie. Szymaniak, z postury mikrus, świetnie tę dwoistość pokazał. Ubrany w szary, lichy, dwurzędowy gajerek, wydaje się małym, zahukanym człowieczkiem. Ale to zarazem ktoś przenikliwie widzący innych ludzi i otaczającą go rzeczywistość.

Potrafi traktować innych z intelektualną wyższością, ale - od drugiej strony - lgnie do nich, i to na poziomie najwulgarniejszych czasem potrzeb. A że Szymaniak z fizjonomii odrobinę przypomina Gombrowicza, można było odnieść czasem wrażenie, że na scenie pojawił się On, Witold Gombrowicz, z całym swoim wewnętrznym zawikłaniem.

Reszta jest milczeniem...

Sztuka napisana jest tak, że nie mamy pewności, czy aby to, co wydarza się w Gdyni tuż przed wypłynięciem Gombrowicza do Argentyny, nie jest fantazją Witoldo, ale nie usprawiedliwia to aż takiej różnicy między Witoldo a tłem. Gdyńskie przedwojenne realia funkcjonują tu na zasadzie product placement, ale czy musiało to wypaść aż tak tekturowo? Ani autor, ani reżyser, ani aktorzy nie tchnęli w ten świat scenicznego życia. Dobrze choć, że ożył Witold Gombrowicz.

Jarosław Zalesiński
Polska Dziennik Bałtycki
21 stycznia 2014

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...