Górali cień w Teatrze Miejskim

"Historia filozofii po góralsku" - reż. Bogdan Ciosek - Teatr Miejski im. Witolda Gombrowicza w Gdyn

Najnowsza produkcja Teatru Miejskiego w Gdyni to kameralny spektakl rozpisany na trójkę aktorów mówiących i śpiewających po góralsku. W "Historii filozofii po góralsku" Józefa Tischnera w reżyserii Bogdana Cioska w ciągu godziny zmieniają się tylko... nazwiska omawianych greckich, czyli, jak się dowiemy, tak naprawdę "górolskich" filozofów.

Widzów w foyer Teatru Miejskiego, gdzie grane jest przedstawienie, wita imponująca, jak na możliwości foyer teatru, scenografia autorstwa Andrzeja Witkowskiego. Zbudowana z desek ściana góralskiej chaty, z umieszczonymi za przezroczystymi szybami skośnie ustawionymi makietami górskich chałup na pokrytych sztucznym śniegiem wzgórzach, wygląda malowniczo (zwłaszcza jak świecą się światełka w miniaturowych domkach).

Aktorzy grają tuż przed pierwszym rzędem widowni na scenie pokrytej sztucznym śniegiem w klasycznych strojach podhalańskich (kierpce, portki, pas, koszula, kamizelka i kapelusz w przypadku aktora; kierpce, marszczone suknie w kwietne wzory, koszule ozdobione haftem, kolorowe chusty we wzory zbliżone do tych z sukni i obowiązkowe czerwone korale w przypadku obu aktorek). W takiej scenerii przez godzinę wsłuchujemy się w góralszczyznę, z którą aktorzy radzą sobie z różnym skutkiem i przysłuchujemy się umieszczonemu na balkonie foyer skrzypkowi Krzysztofowi Jakubowi Szwarcowi, akompaniującemu aktorom niemal przez całe przedstawienie.

W przedstawieniu w rolach Górala, Gaździny i Dziewki występują Bogdan Smagacki (pochodzi z Jeleniej Góry), Elżbieta Mrozińska (rodowita gdańszczanka) oraz Beata Buczek-Żarnecka (urodzona w Sanoku). Już z tej wyliczanki wynika, że z gwarą górali podhalańskich na co dzień nikt z aktorów "Historii filozofii po góralsku" nie miał do czynienia, choć dwoje z nich wychowało się u podnóża gór. Beata Buczek-Żarnecka w gwarze podhalańskiej czuje się dość swobodnie. Niewiele ustępuje jej Elżbieta Mrozińska. Z kolei Bogdan Smagacki wypowiada słowa bardzo sztucznie, z polskim akcentem, jakby mówił w obcym języku, którego uczył się fonetycznie.

Cały spektakl składa się z dowcipnego, "góralskocentrycznego" wykładu z tytułowej historii filozofii. "Na pocątku wsędy byli górole" - przekonuje Góral, a wtórują mu Gaździna i Dziewka, zaznaczając, że dla niepoznaki "mędrole" nazywani są greckimi filozofami. I tak Stasek Nędza z Pardałówki dla niepoznaki zwany jest Talesem z Miletu, Wincenty Galica z Białego Dunajca to przecież autor twierdzenia Hipokratesa. Swoje góralskie pierwowzory mają też m.in. Anaksymander z Miletu, Heraklit z Efezu, Pitagoras, Empedokles z Akragas, Demokryt z Abdery, Antystenes, Sokrates czy Platon. Na Platonie, a więc w IV wieku przed naszą erą, opowieść o greckich filozofach się kończy.

Aktorzy starają się ogrywać komediowo poszczególne fragmenty i robią wiele, by przekaz zaciekawił i rozbawił widzów. Z mizernym efektem, bo wydają się być w tym osamotnieni. Reżyser Bogdan Ciosek miał bardzo niewiele pomysłów na to, by opowieść snuta przez aktorów była atrakcyjna. Spektakl rozgrywa się więc statecznie, w jednostajnym, monotonnym rytmie od sceny do sceny. Od przybliżenia jednego góralsko-greckiego bohatera do prezentacji kolejnego.

Najlepsza jest Beata Buczek-Żarnecka, która z długim blond warkoczem i figlarnym uśmiechem wygląda (nie wypominając wieku) jakby ktoś odjął jej przynajmniej 20 lat. Cały arsenał min i gestów przygotowała z kolei Elżbieta Mrozińska, niewiele ustępująca Buczek-Żarneckiej, zamiast dziewczęcej świeżości proponując groteskowo ujętą dojrzałość Gaździny.

Na ich tle długimi momentami bezbarwny jest Bogdan Smagacki, którego talent komediowy tym razem nie wystarczy, by dorównać partnerkom. Szczególnie duża dysproporcja między nim a aktorkami uwidacznia się podczas wykonywania piosenek. Inna rzecz, że Buczek-Żarnecka i Mrozińska znane są ze swoich umiejętności wokalnych, a Smagacki śpiewa głębokim, choć niezbyt dźwięcznym głosem o przyjemnej barwie. Jednak zestawienie ich głosów podczas śpiewu w trójkę jest oczywistym błędem, bo wspólnie osiągają oni nieprzyjemne brzmienie z pogranicza fałszu.

W spektaklu Cioska bardzo brakuje energii, świeżości i nieskrępowanej radości, która bije z tekstu Tischnera i którą folklor góralski powinien uruchomić.

Pod koniec przedstawienia Góral tłumacząc filozofię Platona mówi: "Cujes, ze to, co robis, to jest ino cień śpiewanio, cień granio, cień tońca?". I tak też jest z gdyńską "Historią filozofii po góralsku".

Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
3 lutego 2015

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia