Górski dybuk
„Hibernacja" – scenariusz i reżyseria Beniamin M. Bukowski – Teatr Mały w TychachMam takie ulubione zdanie z „Pod Mocnym Aniołem" Jerzego Pilcha: „... góry nieporuszone (...) stały jak stały, a nad nimi, wzdłuż i wszerz wszystkiego, był gwiazdozbiór Mocnego Anioła. W ciemnościach dobrze widziałem wszystkie gwiazdy, co go wyznaczały". Ten cytat towarzyszył mi w drodze powrotnej z Teatru Małego w Tychach, na którego deskach zrealizowany został monodram „Hibernacja" w wykonaniu Krystiana Durmana, do którego scenariusz napisał i który wyreżyserował Beniamin M. Bukowski.
Przestrzeń jest nieoczywista. Wchodzimy na scenę i siadamy na krzesłach, przodem do horyzontu, który przysłania ekran. Za plecami mamy swoistą „przepaść", ponieważ scena pudełkowa jest dość wysoka, a potem ciągną się rzędy klasycznych foteli dla widzów. Miejsca są nienumerowane – wybór swojego krzesła utrudnia jednak mężczyzna, który medytuje na scenie. Ma zamknięte oczy, siedzi po turecku i czuć od niego aurę spokoju. Dekoncentruje, skupiając na sobie uwagę, choć się nie porusza.
W monodramie aktor jest jak podmiot mickiewiczowskiej „Ody do młodości": „Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem". Scenariusz Beniamina M. Bukowskiego jest inspirowany życiem Tomka Mackiewicza – podróżnika, himalaisty z wyboru, „wolnego ducha", który miotał się po świecie, aż w końcu po latach zmagań z nałogiem znalazł bezpieczną „przestrzeń zatracenia" – ale czy aby na pewno? Krystian Durman jest tu nie tylko samym Mackiewiczem, ale błyskawicznie przeistacza się w osoby z jego otoczenia. I to z brawurą godną roli aktora-kameleona Szymona Mysłakowskiego w „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję" w reż. Mateusza Pakuły, który w jednej scenie gra babcię, a za chwilę w innej chamowatego lekarza.
W „Hibernacji" chodzi jednak o Tomka. Człowieka, który bez zaplecza organizacyjnego, z niewielkimi środkami, dokonał niemal niemożliwego. Na scenie nie ma prawie nic – po lewej stronie namiot, śpiwór, kombinezon puchowy. Kostium głównego bohatera to spodnie trekingowe, górskie buty, czapka, koszulka, czerwona puchówka (poklejona taśmą, dzięki czemu widać upływ czasu, wrażenie długiego jej używania). Za scenografię, kostiumy i światła odpowiada Mirek Kaczmarek, dzięki któremu możemy się zastanowić, czy na pewno widzimy przed sobą Krystiana Durmana, czy może jednak Tomkowego dybuka. Ruchem scenicznym zajął się Maćko Prusak, do tego mamy świetną muzykę Wojciecha Kiwera i spójne wizualizacje oraz oprawę graficzną Macieja Malinowskiego.
To wszystko sprawia, że na czas spektaklu przenoszę się w Himalaje. Serio. Akcja co jakiś czas będzie powracać na niziny, do Polski, do domu i rodziny. Jednak baza pod Nangą Parbat okaże się najważniejsza. Jestem w górach nie będąc w górach. Można się zastanawiać, na ile była to u Tomka desperacja, na ile pasja. Teatr wychodzi tu poza teatr. Jeśli sztuka może gdzieś zabrać, zachwycić, zaproponować jakiś świat – to twórcom „Hibernacji" wyszło to absolutnie perfekcyjnie.
Nawet, jeśli zna się historię Tomka Mackiewicza, to tu jest ona podana w pigułce: spektakl zaskakuje, ponieważ czasy i miejsca przeplatają się. Narracja płata figle jak pamięć. Zostają w głowie urywki najważniejszych rzeczy. Tak naprawdę najczęściej nie pamiętamy słów, ale to, jak się gdzieś czuliśmy. Spektakl jest autotematyczny: cały czas widz ma świadomość, że znajduje się w teatrze, ale są momenty, że można się zgubić. Zaciera się granica między tym, gdzie tak naprawdę jestem, a gdzie nagle się przenoszę...
Co warte podkreślenia – na wszystkich przygotowanych filmach, wyświetlanych podczas spektaklu widzimy Krystiana Durmana jako Tomka Mackiewicza. Twórcy mogli skorzystać z dostępnych materiałów archiwalnych, prawdziwych wywiadów, ale zdecydowali się, że aktor od początku do końca sam wykreuje świat postaci. Durman bywa też w Himalajach, więc przepięknie została przygotowana oprawa graficzna programu. Wszystko jest niezwykle przemyślane.
W Teatrze Polskim w Bielsku-Białej w 2017 r. został zrealizowany rewelacyjny monodram „Wanda" w wykonaniu Anity Jańci, w reżyserii Marii Sadowskiej i Joanny Grabowieckiej. Tam także dzięki aktorce Wanda Rutkiewicz, wybitna polska himalaistka, ożyła po latach na scenie. Jej historia jest tajemnicza, ponieważ nie wszyscy wierzą, że została na szczycie Kanczendzongi – matka twierdziła, że Wanda ukrywa się gdzieś w buddyjskim klasztorze. „Hibernacja" także ma wyrazisty wymiar duchowy, ponieważ duch Nangi przyzywał w pewien sposób Mackiewicza, omamiał go i jednocześnie zapraszał do siebie. Tego również można dzięki doskonałej kreacji Krystiana Durmana doświadczyć.
„Wisi nade mną chmura, znaczy każdy mój ruch" („A cloud hangs over me, marks every move"), jak śpiewał Ian Curtis z Joy Division w utworze „24 godziny" (Joy Division „24 hours", tłum. JM) – w monodramie w reżyserii Bukowskiego można doświadczyć tego niemal dosłownie. W tych niewzruszonych, stojących od wieków górach emocje są tak silne, że budzą się mamidła, człowiek musi mierzyć się sam ze sobą, ale też z przyrodą, z którą nie ma szans wygrać. Góry mają wymiar duchowy. A może to jest sen wariata czy tornado w duszy medytującego mnicha, którego nagle dopada dybuk Mackiewicza i z kilku rekwizytów kreuje w imponujący sposób historię pięknego człowieka, który został w górach wysokich na zawsze? A może to jest wymyślenie przez Tomka pewnej mitologii, za którą poszli twórcy? Tak jak Tomasz (nomen omen) Szyrwiel, któremu podczas wędrówek o poranku przez zamgloną Kotlinę Jeleniogórską i pasmo Karkonoszy zaczęły jawić się bestie i na podstawie swoich zdjęć i tego, co na nich dorysował, stworzył fantastyczny „Bestiariusz Jeleniogórski" w pięciu opasłych tomach?
Każdy ma swoją „Hibernację" – ucieka w stan lub miejsce, w którym czuje się najlepiej. Reżyser Beniamin M. Bukowski i aktor Krystian Durman wykreowali na tyskiej scenie autentyczny, niezwykle „teatralny" spektakl. Podczas oglądania tego monodramu w pewnym momencie można odnieść wrażenie, że znajdujemy się na granicy teatru, w którym można zrobić wszystko, ale ten świat zostaje przekroczony.
Dlaczego? Trzeba przekonać się samemu, do czego serdecznie zachęcam!