Gościnne Chiny zapraszają do współpracy

rozmowa z Grzegorzem Pańtakiem

- Słuchałem szefów teatrów i festiwali z Londynu, Chicago, Waszyngtonu, Sydney czy Hongkongu, którzy opowiadali o swojej działalności. Widać wyraźnie, że struktury działania na całym świecie są podobne. Trudno zdobyć się na nowe, przełomowe rozwiązania. Wszystko zawsze polega na zaangażowaniu, charyzmacie artystycznym ludzi - Grzegorz Pańtak, zastępca dyrektora Kieleckiego Teatru Tańca opowiada o pobycie na China Shanghai International Arts Festival.

Zaproszenie Kieleckiego Teatru Tańca na festiwal przez Ministerstwo Kultury Chin było częściowo związane z wrześniowym wyjazdem Kieleckiego Teatru Tańca do Chin. Grzegorz Pańtak dołączył do grupy kilkunastu dyrektorów festiwali i dyrektorów teatrów z Europy Środkowo-Wschodniej, którzy uczestniczyli w panelach dyskusyjnych, oglądali produkcje zaproszonych gości z całego świata, jak i wiele tanecznych produkcji chińskich.

Rozmowa z Grzegorzem Pańtakiem, zastępcą dyrektora Kieleckiego Teatru Tańca:

Gościł Pan kolejny raz na dużym chińskim festiwalu. Jak wrażenia?

Grzegorz Pańtak: - To olbrzymia impreza na kilku poziomach. Wystawiane są przedstawienia, które są w obiegu największych teatrów tanecznych i muzycznych na świecie. Ale i średnie zespoły, a także młode teatry. Prezentowana jest sztuka popularna, uliczna i sztuka wysoka. Wystawiana jest także chińska sztuka taneczna i performatywna, na którą zapraszani są goście z całego świata. Dzięki temu dyrektorzy europejskich teatrów mają szansę zapoznać się z ich pracą i ewentualnie zaprosić chińskich artystów na swoje festiwale. Poza mną z Polski był jeszcze Jacek Przybyłowicz, który był zastępcą dyrektora ds. baletu Teatru Wielkiego imienia Stanisława Moniuszki w Poznaniu i Jacek Łumiński, były dyrektor Śląskiego Teatru Tańca.

Czy w Szanghaju zrobiło coś na Panu wyjątkowe wrażenie?

- Były trzy takie rzeczy. Po pierwsze - niesamowita architektura miasta. W Szanghaju mieszkają 23 miliony ludzi. Liczba drapaczy chmur jest imponująca, podobnie jak autostrady na pięciopoziomowych estakadach. Bywałem w różnych dużych miastach na świecie, ale takiego jeszcze nie widziałem. Nowy Jork nawet wydaje się mniejszy. To jest niesamowite. Jeśli chodzi o tradycyjną sztukę chińską, to przyznaję, że jest ona bardzo piękna - to po drugie. W przypadku sztuki nowoczesnej mam wrażenie, iż Chiny nie są przodujące, nie jest ona tak poruszająca, jak ta tradycyjna. Po trzecie - bardzo podobał mi się spektakl cyrkowego teatru tańca z Edynburga. Był to zespół dziewięciu osób, który przez cały spektakl żonglował jabłkami. Jego fabuła dotyczyła relacji międzyludzkich, przebieg perypetii spektaklu pomiędzy ciągle żonglującymi ludźmi był niezwykle zabawny, ale i imponujący.

Czy udało się nawiązać kontakty zawodowe?

- Chiny są ciekawymi, odpowiedzialnymi partnerami. Nawiązałem tam dużo kontaktów, które myślę, że zaowocują konkretnymi działaniami artystycznymi w ciągu najbliższych dwóch czy trzech lat. Chińczycy chcą u siebie dokonać w dziedzinie tańca głębszych strukturalnych zmian i będą poszukiwać stałych partnerów. Mam nadzieję, że znajdziemy wspólny mianownik.

Czy możemy powiedzieć konkretniej o tych działaniach? Czego miałyby dotyczyć?

- Jest duże zainteresowanie naszym "Dziadkiem do orzechów". Możliwa jest też

współpraca choreograficzno-edukacyjna w ramach warsztatów. Moglibyśmy potem wspólnie stworzyć przedstawienie. Podczas wyjazdu zapoznałem się także z partnerami europejskimi. Oni również są zainteresowani współpracą z nami.

Co jeszcze udało się poznać, czego dowiedzieć?

- Słuchałem szefów teatrów i festiwali z Londynu, Chicago, Waszyngtonu, Sydney czy Hongkongu, którzy opowiadali o swojej działalności na wykładach. Widać wyraźnie, że struktury działania na całym świecie są podobne. Trudno zdobyć się na nowe, przełomowe rozwiązania. Wszystko zawsze polega na zaangażowaniu, charyzmacie artystycznym ludzi, którzy są liderami projektów czy firm. Ludzie w sztuce to jest kluczowa inwestycja. Dopiero wtedy może powstawać infrastruktura, fundusze i wszystko inne potrzebne do działania teatru czy festiwalu. Każde miasto ma swoją specyfikę i potrzeby. Systematyczny festiwal daje polot każdemu miastu, to też inwestycja gospodarcza.

Dziękuję za rozmowę.

Anna Bilska
Echo Dnia
14 listopada 2014
Portrety
Grzegorz Pańtak

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia