Gra emocji

"Ballady i romanse" - reżyseria: Karel Brožek - Teatr Ateneum w Katowicach

Nieduża wioska rybacka, za sprawą legend, podań i imaginacji, zmienia się w obszar niezwykły. Przestrzeń tętniącą grą ambiwalentnych uczuć, pochopnych decyzji oraz ich dramatycznych konsekwencji. Arenę starcia między sacrum a profanum. W sobotę w kameralnym wnętrzu katowickiego Teatru Ateneum miała miejsce premiera "Ballad i romansów" Adama Mickiewicza.

Siedmioro aktorów w siedmiu utworach wybranych z zestawu stanowiącego część pierwszego tomu "Poezyj" wieszcza. Ostatnie słowo wprowadzam przez leciutką przekorę, wiadomo wszak, jak często młodzi potykają się z niesmakiem o piedestały, które wystawiono niegdyś tym i owym. Dla osób, uważających, że Mickiewicza wyłącznie „znać wypada” spektakl przemienia mechaniczne oddziaływanie autorytetu w grę emocji. Inni mogą skonfrontować prywatną skalę balladomanii z reżyserską wizją Karela Brožeka. 

Żeńska część obsady tworzy grupę wiejskich kobiet, skupionych, kształtem antycznego chóru, na komentowaniu akcji. Specyficzne to jednak komentarze, płynnie przechodzące od gróźb do przestróg, momentami zjadliwie ironiczne, czasem serdecznie roześmiane. 

Z każdym kolejnym utworem z tej zwartej gromadki wyłania się jedna damska postać. Widzimy zatem Krysię (Katarzyna Kuderewska), uwiedzioną przez bogatego panicza, pląsającą wśród wód Świtezi Dziewczynę (Beata Zawiślak) i stęsknioną za zmarłym Jasiem Karusię (Katarzyna Prudło). Pojawia się także Pani (Ewa Reymann), sprawczyni słynnej zbrodni oraz omamiona przez upiora dziewica (Marta Popławska). Liczne metamorfozy przechodzi jedyny mężczyzna (Bartosz Socha) na scenie, lecz, przede wszystkim, pozostaje on Poetą wpatrzonym tkliwie w dziewczynę (Krystyna Nowińska) znad jeziora. 

Scenografia obficie wykorzystuje przedmioty codziennego użytku, które niespodziewanie uzyskują nowe funkcje. Oto wyplatane kosze mogą zmienić się w oblicza złowrogich istot, łoże zostaje łódką, a sieć rybacka imituje toń jeziora. Symbolika rekwizytów, zapewne z uwagi na nieduże jeszcze doświadczenie docelowych odbiorców spektaklu, jest niezwykle czytelna: dla przykładu, oznacznik istot pozagrobowych to maski w kształcie białych czaszek, a czerwona chusta zaświadcza o przelanej krwi. W "Świteziance" dokonano charakterystycznego powielenia bohaterów: aktorom wcielającym się w role kochanków „towarzyszą” kukły imitujące postaci młodzieńca oraz dziewicy. Ona, zgodnie z potrzebą mistyfikacji, posiada dwustronne oblicze.  

Ciekawy efekt przynosi rezygnacja z łzawej rozpaczy lub patosu przypisywanych zwyczajowo pewnym motywom. Pustelnik, któremu zwierza się zbrodniarka kwituje koniec swojej przestrogi ironicznym śmiechem, obietnic i wyznań zakochanych podsłuchują rozbawione wiejskie dziewczęta. Muzyka i śpiew nierozdzielnie splecione są ze stanami najwyższego emocjonalnego napięcia, dyktowanego gniewem, radością lub strachem. Ruch sceniczny i duża dynamika zmian nadają "Balladom i romansom" niezwykłej lekkości, wrażenie przenikania się czasów i przestrzeni. Granica między obszarem swojskim i nieoswojonym jest niezwykle płynna, a jej przekroczenie nieustannie kusi.

Agata Hajda
dla Dziennika Teatralnego
30 marca 2009

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia