Gra o tron
"Borys Godunow" - reż. Peter Stein - Teatr Polski w WarszawiePuszkinowski dramat z dziejów wielkiej smuty, czyli "Borys Godunow", portretujący walkę o władzę w XVII-wiecznej Rosji, w szczytowym momencie samodzierżawia, zawitał do Teatru Polskiego w Warszawie. I to w sposób wyjątkowy - reżyserii podjął się bowiem Peter Stein, legenda teatru niemieckiego, który wybrał na swój polski "debiut" właśnie "Godunowa".
Wcześniej już realizował ten dramat z sukcesem w Moskwie, teraz był ciekaw reakcji polskiego widza, który ma rzadką okazję obcować z widowiskiem o czasach, kiedy Polska była dla Rosji największym zagrożeniem. Jednych może to wprawić w nastrój tęsknoty za utraconą szansą dominacji, drugich w zadumę nad kaprysami fortuny.
Tak czy owak, powstał spektakl o rzadkiej urodzie, z bujną scenografią (kilkanaście zmian miejsca akcji), wielką obsadą (gra niemal pół setki aktorów) i wysmakowanymi kostiumami. Przez scenę przetaczają się więc tłumy bojarów, szlachty, żołnierzy, mnichów, dzieci i przedstawicieli plebsu. Jak w kalejdoskopie pojawiają się wszystkie klasy społeczne, a całość ilustruje walkę o władzę, której towarzyszą wyrzuty sumienia wygranych i przegranych.
Przede wszystkim chodzi o Borysa Godunowa (wielka rola Andrzeja Seweryna), który po trupach doszedł do carskiej korony, a teraz cierpi katusze prześladowany zmorą zamordowanego carewicza, ale także o Dymitra Samozwańca (Marcin Bubółka), czyli ambitnego, wykształconego mnicha, który pragnie dorównać najpotężniejszemu człowiekowi w Rosji. On również miewa chwile zawahania - tak się zdarza podczas wyznań, jakie czyni ukochanej, Marynie Mniszchównie (Marta Kurzak), ona jednak nie pozwala mu na okazywanie słabości. Ale chodzi też o bezwzględnie manipulowany lud pod jarzmem Cerkwi, który łupią bojarzy.
Jest w tym spektaklu na co patrzeć i kogo słuchać - Stein wciela bowiem w życie swój ideał teatru. Chodzi o teatr wierny słowu poety, ale jednocześnie dbający o plastyczny kształt widowiska.