Gra szklanych paciorków

„All inclusive" - reż. - reż. Michał Englert i Małgorzata Szumowska - Polska, 2024

To musi być coś łatwego. Jak w piosence Aerosmith albo w filmie Jarmuscha. Permanentne wakacje. All inclusive. Dlaczego nie? Jeśli możemy sobie pozwolić na Agadir, Casablankę albo Marrakesz w ramach pakietu rabatowego? Jeśli mamy pewność, że przebywając w Maroku, nie jesteśmy robieni w bambuko.

Gotowi do akcji

Nowy film pary Englert – Szumowska nosi tytuł „All inclusive" i jest nawiązaniem do „Rejsu" Piwowskiego.

Znamy ten film, statek płynie, jak u Felliniego, a galeria bohaterów skupia w sobie jak w soczewce nie tylko nasze, Polaków, wady narodowe, ale cechy ogólnoludzkie. W istocie obraz Szumowskiej jest zresztą bardziej uniwersalny niż jego pierwowzór i przedstawia wzorzec z Sevres tak zwanej ludzkości w obłędzie. Błądzącej po Pustyni Błędowskiej.

Czasem jest to łatwiejsze, kiedy błądzenie odbywa się po omacku, jakby mackami ośmiornicy po przełyku zjadającego ją homo sapiens, a może homo ludens. Obie te kategorie, i jeszcze przede wszystkim może, homo fugens, czyli człowiek myślący, popsuj zabawa, i uciekinier, zaludniają amorficzny Agadir.

Stąd piosenka przewijająca się poprzez film: „Galapagos". Śpiewana w stylu karaoke przez jedną z podróżnych, podstarzałą Pamelę, która niestety wróciła. Z Galapagos, pomyłkowo do Maroka. Aby drażnić i jednocześnie wywoływać niechcianą nostalgię, a przez to jeszcze bardziej wyprowadzać z Ziemi Niewoli do kolejnych Sztucznych Rajów.

Z kolei Agadir – Galapagos, to miejsce – nie miejsce, jak Wyspy Bergamuty, gdzieś na obrzeżach świadomości, odbicie marzeń i tęsknot podróżnych, cóż, że niedoskonałe, za to prawdziwe w swej parszywej bolesności. Główny bohater ( fenomenalny Chyra) może najbardziej oddaje nudę istnienia, podczas prażenia się w żarach tropików, odczuwaną nadzwyczaj dogłębnie.

Kolorowe cukierki okazują się środkami psychoaktywnymi. Zabawne, miłe, lekkostrawne? Gdzie tam, wręcz przeciwnie. „All Inclusive" to kuchnia pełna niespodzianek, rodzaj eksperymentalnego fusion, po którym nachodzą nas refleksje natury egzystencjalnej.

Bunt w niebie, na Bounty.
Pokazuje się front stodoły, krystalicznie czyste Niebo nad Agadirem zmienia się w polskie pagórki, powracamy z permanentnych wakacji.
Tak jak wytwory sztuki stają się towarami i cieszą się podobną funkcją, tak i marzenie o permanentnych wakacjach staje się stemplowanym w nieskończoność biletem do Raju Utraconego – Raju Odzyskanego.

Kiedy umieram, umieram na zawsze. Wstępuję wtedy na pokład Airbusa do Wiecznego Agadiru, gdzie nietrwałe dekoracje ulegają metamorfozie w nieśmiertelny spokój. Cały strach przed śmiercią ustępuje miejsca uśmiechowi na ustach. Temu ostatniemu uśmiechowi, jaki przenoszą usta zmarłych, zanim wetknie się w nie obol. I zanim zamienię się w obłok w spodniach.

Tylko rzeczy proste i z myszką przywołują na moje usta słaby uśmiech; uśmiech Giocondy w Luwrze. Film Szumowskich przypomniał mi siebie sprzed ćwierćwiecza, stojącego przed posągiem Memnona w Memfis.

Zauważ, że film, owe obrazki z wystawy, to zbieranina podświadomych pragnień.

Wielka Transakcja odbywała się na pierwszym piętrze w sali, podczas gdy my oglądaliśmy wystawny obraz Szumowskich. Po projekcji państwo Szumowscy przemówili zaś do nas z tego samego Wielkiego Ekranu. Wielkie Nadzieje, że zobaczymy ich na żywo, okazały się straconymi złudzeniami.

Krystian Kajewski
Dziennik Teatralny Bydgoszcz
18 października 2024
Wątki
KinoFani

Książka tygodnia

Małe cnoty
Wydawnictwo Filtry w Warszawie
Natalia Ginzburg

Trailer tygodnia