Grabowski przenosi na scenę Różyckiego

"Dwanaście stacji" - Teatr im. Kochanowskiego w Opolu

Owacją na stojąco dziękowała publiczność za "Dwanaście stacji".

Z wielkiego ekranu przemówi do nas na początku sam poeta Autor przekorny, który w czasach ceniących SMS-ową skrótowość napisał epos o pokoleniu Kresowian wyrwanych gdzieś z parafii Gliniany i siłą posadzonych na opolskiej ziemi. Epos o pokoleniu, które na tej nowej ziemi nigdy się nie zakorzeniło, choć przeniosło tu swoje tradycje, obyczaje, swoją pobożność i skłonność do wódki. Swoje pierogi, a nade wszystko tęsknotę za utraconą ojczyzną. Filmowa narracja przeplata się ze scenami rozgrywanymi na scenie. Wchodzimy w świat, którego najstarsze pokolenie, żyjące przeszłością mobilizuje Wnuka do zorganizowania rodzinnej wyprawy dla ratowania z ruiny gliniańskiego kościoła parafialnego. Odwiedziny u babci, ciotek i pociotków są okazją do pokazania galerii niezwykle plastycznych ludzkich postaci, ich domostw, działek. I obyczajów, i smaków. 

Mikołaj Grabowski przyzwyczaił nas, że nie ma dla niego nie-teatralnych tekstów, których nie da się przełożyć na teatr. "Opis obyczajów" Kitowicza, niedawno "Pan Tadeusz" Mickiewicza teraz Różycki. Układają się w pewien logiczny ciąg. Łączy je też rozpoznawalny, wyrazisty język teatralny reżysera, który jest mistrzem odczytywania ironii, żonglowania patosem i groteską - którymi poemat opolskiego poety jest obficie przetykany. Charakterystyczne są etiudy skupione wokół spraw najbardziej prozaicznych. Jak jazda roztrzęsionym pekaesem, rodzinna narada tonąca w morzu wódki. Jak lepienie pierogów. Różycki opisał to genialnie. Grabowski genialnie zrealizował. Znów w filmowej scenie na wielkim ekranie, gdzie odgłos wpadającego do krateru z mąki jajka brzmi jak wybuch granatu. Jest w tej opowieści miejsce na uśmiech, ale dominuje nostalgia Gdy bohaterowie, odświętni i rozśpiewani, wsiądą w końcu do pociągu do Glinian, pojadą z nimi wszystkie duchy ich świata. W rodzinne strony do mitycznej ojczyzny powiezie ich pociąg widmo.

Lepienie pierogów, jedzenie pierogów - to swoisty rodzinny rytuał, celebrowany, pielęgnowany, choć nie obywający się bez komicznych sytuacji.

Iwona Kłopocka
Nowa Trybuna Opolska
26 czerwca 2012

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia