Gram artystkę totalną

Rozmowa z Anną Sroka-Hryń

Aktorka filmowa, teatralna i dubbingowa oraz piosenkarka. Obecnie można ją zobaczyć w "Lady Day" (reż. Babińska Natalia) w Kujawsko-Pomorskim Impresaryjnym Teatrze Muzycznym (Toruń).

Przed naszym spotkaniem powiedziała Pani, że spektakl "Lady Day", w którym gra Pani główną rolę, jest dla Pani wyjątkowo trudny. Dlaczego?

- Może nie tyle trudny, co wymagający. "Lady Day" opowiada o wyjątkowej i nieoczywistej kobiecie i artystce, jaką była Billie Holiday. Ten spektakl trwa dwie godziny, podczas których muszę utrzymać widza w skupieniu, przez cały czas walczę o jego uwagę. Ta rola wymaga ode mnie zmierzenia się z wielką postacią, ale nie jest to tylko historia, w której przedstawiam życiorys Billie Holiday.

O czym jeszcze Pani opowiada?

- O wszystkim, co dzieje się w barze u Emersona - fikcyjnym miejscu w Filadelfii, dokąd Billie przyjeżdża razem ze swoim wyimaginowanym pianistą. To on jest jej doradcą i aniołem, który nad nią czuwa, ale też pomaga jej przejść na tę drugą stronę.

No właśnie. Nie ma Pani wrażenia, że mamy teraz w kulturze czas opowiadania o wielkich artystkach. Za chwilę czeka nas kinowa premiera filmu "Amy"...

- Amy Winehouse, Whitney Houston, Janis Joplin, Billie Holiday - to wszystkie kobiety, niestety, świętej pamięci, wpisujące się w obraz artystek totalnych.

Nadwrażliwych?

- Tak, choć ja nazywam je artystkami bordeline, które żyją na bardzo cienkiej linii. Stąpają po prawej albo po lewej stronie, ale zawsze są na granicy, ponieważ tak została ukształtowana ich psychika, że potrzebują wielkich wrażeń. Wszystkie te kobiety były uzależnione od alkoholu, narkotyków i innych używek. Nie ma co ukrywać, że to wszystko szło razem w parze. Billie Holiday, którą gram, urodziła się w trudnych czasach w Stanach Zjednoczonych, gdzie rasizm był czymś na porządku dziennym. Wszystkie ruchy wyzwoleńcze i antyrasistowskie zaczęły się za jej życia, a wzmocniły po jej śmierci.

Żyjemy dziś w innych czasach, więc czym ten spektakl jest dla nas? Dlaczego biała aktorka bierze na warsztat postać czarnoskórej wokalistki?

- Chce mnie pani zapytać, co to wnosi do polskiej kultury? Otóż my możemy zadać sobie pytanie, z jaką innością w naszym kraju sobie nie radzimy. Nie radzimy sobie z antysemityzmem. Pamięta pani, co się działo po "Idzie"? Wyszły wszystkie nasze zmory z kątów i okazuje się, że niewiele się zmieniło. Trochę się co najwyżej przylukrowało.

Rozmawiamy o Billie Holiday, ale w swoim artystycznym dorobku ma Pani również rolę Donny z musicalu "Mamma Mia". To chyba też było spore wyzwanie?

- Tak, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że wiele osób będzie mnie porównywało z filmową Donną, czyli znakomitą Meryl Streep. Podjęłam jednak to wyzwanie, bo teatr jest jednak innym polem aktywności twórczej niż film. Odkryłam też kilka przekłamań. Proszę zauważyć, że Donna urodziła swoją córkę Sophie w wieku dwudziestu lat, była więc bardzo młoda. Meryl Streep zagrała w filmie "Mamma Mia" trochę starszą mamę.

A Pani młodszą.

- (śmiech) Śmieję się, że moja musicalowa córka jest niewiele młodsza ode mnie.

Aktorki mają w Polsce problem z wiekiem, jeśli chodzi o zdobywanie ról?

- Raz są zbyt dojrzałe, a czasem za młode. I co tu robić ? Trzeba to zagrać. Nie można się kierować tym, że jesteśmy młodsze lub starsze od naszej bohaterki. Od czego mamy wyobraźnię?

Toruńska publiczność będzie mogła poznać Panią od tej wesołej strony?

- Nie słyszałam o planach dotyczących pokazania musicalu "Mamma Mia" w Toruniu, ale zaśpiewam dwa wielkie przeboje z repertuaru Abby podczas Festiwalu Piosenki i Ballady Filmowej: "The winner takes it all" oraz "S.O.S" w duecie z Kacprem Kuszewskim.

Z którym poprowadzi Pani również koncert galowy?

- Dokładnie tak. W ubiegłym roku śpiewałam na festiwalu, a teraz zostałam poproszona o poprowadzenie koncertu. Mam nadzieję, że sprawdzę się w tej roli.

W tym roku na festiwalu wystąpi wielu artystów związanych z musicalem. To gatunek, do którego nadal się w Polsce przyzwyczajamy?

- Tak, ponieważ musical wywodzi się ze Stanów Zjednoczonych. My w Polsce jesteśmy bardziej związani z teatrem dramatycznym, ale takie miejsca, jak Teatr Roma w Warszawie, Teatr Muzyczny w Gdyni czy Impresaryjny Teatr Muzyczny w Toruniu pokazują, że publiczność w Polsce wykazuje coraz większe zainteresowanie sztuką aktorską łączącą się na scenie z muzyką.

Paulina Błaszkiewicz
Nowości
22 lipca 2015
Portrety
Anna Sroka-Hryń

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia