Granica między światłem, a ciemnością dusz rozdartych.

„Matka Joanna od Aniołów" - reż. Wojciech Faruga - Teatr Narodowy w Warszawie

Symboliczna przestrzeń - ciosana przerażającym bólem duszy rozrywającym od wewnątrz bohaterów sztuki „Matka Joanna od Aniołów" - nie jest miejscem do wyrażania łatwych odpowiedzi i przewidywalnych rozwiązań. Pytania dotyczące roli człowieczeństwa zostają rzucone i wręcz rozdeptane na części pierwsze - pulsujące zlepkami zawahań i pogardy dla ludzkich słabości.

W tym spektaklu wiara staje się opętaniem, a człowiek kruchą marionetką pchaną w przyciemnioną przestrzeń złożoną z lęku przed osądem Boga. Tytułowa bohaterka Joanna gnębiona poczuciem strachu przed utratą swojej świętości, stała się ołtarzem do wyjawienia tajemnicy o istocie, a nawet potrzebie grzechu.

Spektakl na podstawie opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza w reżyserii Wojciecha Farugi, osadzony jest w głębokim i dusznym półmroku iluzorycznego klasztoru. Z półcienia intymnego porozumienia z Bogiem – leżący krzyżem młody ksiądz Suryn powstaje, by dać światło siostrom zagubionym w ciemnościach własnych dusz. Suryn przyjechał do Ludynia rozprawić się ze złymi mocami, które podobno opętały siostrę Joannę, a żadna z bogobojnych mieszkanek klasztoru nie mogła sobie poradzić ze stanem jaki ogarnął przeoryszę. Joannie lały się z oczu czarne łzy, a napady agresji potęgowane były maniakalną wielomównością i chwiejnością nastroju zarażającą również mieszkanki klasztoru.

Jednak w trakcie trwania sztuki temat główny, jakim jest rozprawienie się z siłami ciemnymi, które zagościły w klasztorze Urszulanek, staje się pobocznym pretekstem do wnikliwych rozważań na temat duchowości, potrzeby kochania oraz szeroko pojętych wartości takich jak wzajemny szacunek, pokora oraz wdzięczność. Odprawianie egzorcyzmów może i sugeruje, iż mamy do czynienia z siłą, która przerasta możliwości logicznego zrozumienia zjawiska, a także wyraża ludzką ciekawość doświadczania sytuacji trudnych i znacznie przewyższających zdolności pojmowania, to patrząc szerzej na wartości interpretacyjne, można odkryć smutną prawdę o świętości, która w tym ujęciu została podparta złudną potrzebą wywyższenia się ponad wszystko za każdą cenę.

Adaptacja mimo swej ascetyczności tętni żywiołową i ekspresyjną grą aktorów, jakby zawieszonych w przestrzeni o niebywałej przejrzystości. Czarne, potężne, drewniane legary tną przestrzeń sceniczną monumentalną konstrukcją, co potęguje nastrój rozdarcia bohaterów. Rozdzielenie centralnego źródła światła ostrymi elementami scenografii, spowodowało, że plamy szarości osiadały nieprzewidywalnie na twarzach aktorów, podkreślając autentyczność pokazywanych emocji. Taki zabieg znacznie podkreślił dramaturgię i mistyczne przeżycia, balansujące na pograniczu entuzjazmu, szaleństwa oraz głębokiego smutku i wyciszenia. Kolejnym elementem potęgującym nastrój i zamaszystość tego intymnego spektaklu, jest również muzyka oraz wybitnie przejmujący śpiew zakonnic - dosadnie podkreślający duchowy charakter utworu.

Mimo, iż Joanna została świętą, to tylko dzięki ofierze księdza Suryna oddającego własne życie, by uwolnić Joannę od demonów. Taki zastanawiający obrót sprawy może kierować się ku stwierdzeniu, czy nie pozostał w Joannie pierwiastek diabelski. Czy można uważać, że to element rozgrzeszenia, czy raczej wyraz utajonej miłości, która pulsowała i stawała się przeszkodą w każdym tchnieniu spektaklu. Kierowane przekonanie, że Bóg jest miłością, nie ujawniło obrazu uczucia czystego w swej prostocie. Miedzy bohaterami pulsowały pewnego rodzaju oczekiwania względem siebie, mające znamiona grzechów takich jak pycha, chciwość i nieczystość. Co zadziwiające wszyscy bohaterowie dotknęli ciemnej strony swojej osobowości i mieli szansę zmierzyć się z pokusą i stanem dereizmu.

Opowieść osadzona na silnych kontrapunktach emocjonalnych zbudowała nastrój rozedrgania i chwiejności portretów psychologicznych, co w znacznym stopniu podkreśliło wagę i istotę przekazywanych treści, wzbudzających poczucie identyfikacji z odczuciami rozdartych wewnętrznie bohaterów. W tym spektaklu nic nie jest oczywiste, natomiast punkty kulminacyjne i zwroty akcji atakują swą nieprzewidywalnością.

W tej pozornie prostej historii kryje się głęboka symbolika. Jednak nie znajdziemy w niej odpowiedzi na pytanie: kto stał się winny i kto odpowiada za to skrajne zdewastowanie ludzkich dusz, gdzie modlitwa staje się tylko elementem dodatkowym i już nie tak silnym jakby mogło się wydawać. Groźna stała się ta opowieść w której osądów nie ma końca, a poczuciem winy obarczany jest każdy z bohaterów. Bez wątpienia jest to dzieło, które raczej zadaje pytania ukazywaną treścią, niż na nie odpowiada. Czym jest ta substancja bezkresna, nieodgadniona i ile posiada pojęć, odcieni jasności i półcieni ciemności?

Ta efemeryczna historia wplątująca bohaterów w zakamarki i odcienie duszy nie udziela nikomu rozgrzeszenia, ani też nie daje jasnej i czytelnej odpowiedzi. Pokazuje tylko drogi, gdzie granicę między światłem, a ciemnością należy ocenić samodzielnie.

Magdalena Hierowska
Dziennik Teatralny Warszawa
15 września 2020
Portrety
Wojciech Faruga

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...