Groteskowe memento
„Akt Przerywany, czyli Teatr Nie(konsekwencji)" - reż. Andrzej St. Dziuk - Teatr Witkacego w ZakopanemCzy cywilizacja częściej czymś nas obdarowuje, czy częściej nam szkodzi? A co zrobić by nie szkodziła? Niewiele, skoro sami zapętliliśmy się (zostaliśmy zapętleni) w taki „postęp". Tą myślą Różewicz i Dziuk dzielą się z nami i bawią groteskowo.
To groteskowe przedstawienie dotyczy „szkodliwości postępu", w kontekstach naszej kondycji i „małej stabilizacji". Miejscem rozważań - przekornym, cynicznym i ironicznym, jest teatr. Jako skupisko niemożności, złudzeń i niewyzyskanych możliwości.
W tym miejscu wspólnym i architektonicznie szczególnym w Zakopanem, współuczestniczymy w scenach, wybranych przez Dziuka ze smakiem i przekorą, z „Naszej małej stabilizacji", „Aktu przerywanego", „Wyszedł z domu", „Teatru Niekonsekwencji", „Rajskiego ogródka", „Co tu macie", „Spadania, czyli o elementach wertykalnych i horyzontalnych w życiu człowieka współczesnego". Ukojenia naszym rozbieganym myślom, dostarcza Koncert klawesynowy op. 40 Allegro molto Henryka M. Góreckiego.
Spektakl Dziuka, to pojedyncza, wielka, trwająca nieprzerwanie, wspólnotowa scena zbiorowa, z udziałem aktorów: Joanny Banasik, Piotra Łakomika, Agnieszki Michalik, Katarzyny Pietrzyk, Marka Wrony, Krzysztofa Wnuka, Krzysztofa Najbora, Kamila Jońskiego, Doroty Ficoń i Adrianny Jerzmanowskiej, którzy tylko na krótko znikają w kulisach. Widzowie - współuczestnicy zdarzenia, wytrwale cały czas, siedzą pośrodku sali na obrotowych krzesełkach i śledzą, myślowo współuczestniczą w akcji.
Aktorzy grają pod ścianami, na przemieszczanych wozach (cyrkowych?), które mogą symbolizować niepoprawną kpinę z nas i nasz zamiar ucieczki z przestrzeni ludzkiego poddania cywilizacyjnemu pędowi. Sceny z poszczególnych różewiczowskich utworów, są podporządkowane prowokacyjnie próbie zamyślenia człowieka choć przez chwilę nad światem, rozpędzonym i pędzącym (donikąd?).
Wodzirej - przewodnik, przemawia do widzów - współuczestników zdarzenia, z drabiny - podnośnika. Próbuje scalić i tłumaczyć to, co się dzieje wokół. Tę z pozoru rozbitą, wielowarstwową akcję. Pełną sytuacji i scen, zaludnianych postaciami z różnych przestrzeni literackich autora skompilowanych utworów, przetrawionych wyobraźnią inscenizatora.
Krzysztof Łakomik bierze tu na siebie szczególną i niemałą odpowiedzialność, za ogarnięcie i czytelny przekaz przesłania, o niewolniczym poddaniu człowieka machinie cywilizacyjnego zniewolenia, z iskierką nadziei na przyhamowanie. Wywiązuje się z powierzonej mu misji znakomicie. Widzowie są myślowo skupieni, zaintrygowani, przez długi czas współobecni.
Cała scenografia Rafała Zawistowskiego, prócz obrotowych krzesełek pośrodku sali dla widzów - współuczestników, to właściwie jedynie te wozy z różnym wyposażeniem wciągane przez statystów, na których aktorzy rozgrywają różewiczowskie sceny, podporządkowane zamysłowi Dziuka o ludzkim zapętleniu w „obłęd postępu", w ramach różewiczowskiej „zabawy".
Najważniejszy w spektaklu jest tekst. Mówiony czytelnie, z nie narzucająca się sugestywnością. Ironicznie i groteskowo. Ze smakiem ekspresji i momentami nad ekspresji. Postacie, z różnych różewiczowskich światów, mówią tekstem, który na różne sposoby i w przeróżny sposób, umożliwia im zaistnienie na scenie. Używają też perfekcyjnie w tym celu swoich ciał i innych środków interpretacji oraz stylizowanych kostiumów, które są dla ich ciał czymś w rodzaju, „naturalnej powłoki".
W tym różewiczowskim przedstawieniu Dziuka roi się od zamierzonych sprzeczności i niedorzeczności. Tak, że trudno ustalić kolejność i dokonać rekonstrukcji wydarzeń. Wydaje się, że Różewicz i Dziuk kpią i naśmiewają się z widzów - współuczestników zdarzenia, intrygują czymś, prowokują opisami czegoś, chcąc dać do zrozumienia, że w sumie nie jest to, i tak takie ważne.
Nic tu nie jest opowiadane dosłownie, całkiem wprost i całkiem serio. Tylko z lekkim, ironicznym uśmieszkiem i puszczaniem oka. Z założeniem, że więcej niż na scenie, powinno dziać się w naszej wyobraźni. W przestrzeni tej, łatwiej o zrozumienie, dlaczego - przykładowo - drzwi z lewej strony, prowadzą w prawo, drzwi z prawej - w lewo.
Dziuk subtelnie i językiem współczesnego teatru dotyka też dość zamierzchłych różewiczowskich rozważań, o granicach i możliwościach teatru. Tego, co „sceniczne" i „niesceniczne". Nie próbuje na to odpowiadać. Po co? Skoro widz, współuczestnik zdarzenia teatralnego, ma wyobraźnię?