Groza w ruinach teatru

"Wampiry i upiory" - reż. Paweł Gabara - Gliwicki Teatr Muzyczny

Doigrali się. Zimą zaplanowali widowisko o upiorach, a latem wampiry same dały się wykopać 400 metrów od Ruin Teatru Victoria. Istnieje podejrzenie, że zjawią się na premierze.

Bladym teatralnym świtem (godz. 10.00) i wampiry, i ofiary, wyglądają jeszcze zupełnie normalnie. Noszą różowe trampki, zielone bluzy i telefonują przez komórki w przerwach między próbami swoich numerów. Nagrobki, kły i malownicze łachmany dopiero jadą w specjalnych szafach, które już niejedno mieściły, więc co im tam jakieś wampirze akcesoria, choćby i najbardziej upiorne...

Ze średnicówki na scenę?

Jadą więc kły i krew w buteleczce z pracowni Gliwickiego Teatru Muzycznego do Ruin Teatru Victoria, które nadają się do zlotu upiorów jak żadne inne. A tak przy okazji - proszę nie mylić wampirów z upiorami! Bo to odmienne, w dodatku wrogie sobie kategorie istot z romantycznej wyobraźni. Te pierwsze, egzystują tak pół na pół; jeszcze żyją, ale jak się krwi ludzkiej nie napiją, to bledną, dematerializują się i tylko kłopot innym robią. Tym drugim już nic nie pomoże - upiory to są duchy stuprocentowe; w dodatku złośliwe z natury, które nocą wstają i straszą, kogo się da.

Ale nie bójta się ludzie - twórcy widowiska "Wampiry i upiory" czuwają. Zgromadzili kilogramy czosnku, wprowadzili do scenariusza sporo akcentów komediowych, a przede wszystkim zapraszają publiczność na fantastyczną podróż po krainie musicali, w której - jak się okazało - istoty z innego świata zadomowiły się wyjątkowo dobrze i od lat.

- Co prawda, w siły nadprzyrodzone - mówi Paweł Gabara, szef GTM i reżyser spektaklu - nie bardzo wierzymy, ale faktem jest, że pomysł widowiska narodził się w lutym, a wczesnym latem drogowcy i archeolodzy wykopali słynne dziś (nawet w Europie) szkielety, o których natychmiast zaczęto mówić "wampiry z Gliwic". To jednak było trochę tak, jakby bohaterowie przedstawienia zapukali do drzwi teatru... A ponieważ my jesteśmy gościnni i zrozumieliśmy aluzję, to do scenariusza natychmiast dopisane zostały "ekstra kawałki", poświęcone "Truposzom Gliwickim". Samo widowisko powstało jednak z przyczyn czysto pragmatycznych. Po prostu siedziba główna naszego teatru do końca roku będzie w remoncie, więc

No i kto wygrał?! Maciej Trąbka (stoi) i Marek Migdał w pojedynku

o pierwszą premierę zaplanowaliśmy w Ruinach Teatru Victoria. Mamy nadzieję, że widzowie kupią nasz pomysł, który nie całkiem jest serio w konwencji, za to przygotowany z wielką starannością - deklaruje reżyser

A będzie na co patrzeć. (...) W tle wspaniała uwertura Jima Steinmana, z rozsławionego przez Romana Polańskiego "Tańca wampirów", wykonywana przez orkiestrę GTM pod dyrekcją Przemysława Neumanna, na balkonie Ruin Teatru Victoria.

I wprost rozmarzyć by się można, gdyby nie to, że artyści, biją się - uwaga - w powietrzu.

To ciekawe, że zjawy, wampiry i inne straszydła mają w historii musicalu taką solidną pozycję...

wiście istoty utalentowane. Śpiewają, tańczą, recytują, latają pod kopułą, a jeden wampir to nawet siedzi w... bibliotece. I prawidłowo, bo wampiry, choć straszne i niebezpieczne, głupie nie są!

Wampir alpinista

Na scenie toczy się właśnie pojedynek na śmierć i życie, co w tym przypadku akurat rozumieć należy niemal dosłownie, zważywszy, że wciąż robi na mnie piorunujące wrażenie, mimo że kwadrans wcześniej poznałam tajemnicę przygotowań do tego emocjonującego momentu przedstawienia. Ewolucje są jednak szokująco trudne i niebywale sprawnie wykonane, co wymaga zaufania partnerów. Ale panowie wierzą sobie bezgranicznie, a akrobacje wykonują jakby od niechcenia.

Delikatnie piękny wampir, w białej romantycznej koszuli, to

Jak się nie było grzecznym za życia, to się cierpi jako duch. I straszyć trzeba!

młodziutki Maciej Trąbka, tegoroczny absolwent szkoły baletowej , którego gliwicka publiczność zdążyła już pokochać za niebanalne interpretacje postaci i wszechstronny talent. Demoniczny zaś upiór, w bijących po oczach krwiście czerwonych spodniach (kostiumy zaprojektowały Barbara Pelczar i Janina Łubkowska) to Marek Migdał, na co dzień inspicjent GTM, a w chwilach "nagłych potrzeb" -sprawdzony na wszelkie sposoby kaskader (w "Hair" płonął prawdziwym ogniem) oraz specjalista od efektów specjalnych.

Duet "MM" zgrał się w ciągu jednej próby. A teraz, nie bez racji, komplementuje się nawzajem. -Marek jest fantastycznym fachowcem, przy nim nie mam prawa się bać - twierdzi Maciej. - Maciek łapie w lot wszystko, co ma wykonać, nigdy przy tym nie szarżując - opowiada Marek.

Gęsiej skórki na plecach widzów będzie zresztą w tym spektaklu znacznie więcej, bo efekty grozy wzięła na siebie Akademia Technik Linowych i MaxMagicFX, a to gwarancja mocnych wrażeń. My już wprawdzie wiemy, co się będzie działo (i jakim sposobem), ale realizatorzy zakazali nam to opisywać, żeby niespodzianka się udała. Trudno, skoro daliśmy słowo, to go dotrzymamy. Napiszemy tylko, że ten jeden wampir tak pięknie łazi po ścianie pod kątem prostym, że wyjść z podziwu nie można...

Upiór, upiorzątko i kobiety nieszczęsne

Nie wiem, jak Czytelnicy, ale ja nie byłam jakoś świadoma faktu, że "Upiór w Operze" ma sceniczną kontynuację ("Love Never Dies"), a główny bohater - syna! Ten musical nie był w Polsce wystawiany, my usłyszymy jednak w gliwickim przedstawieniu pochodzący z niego duet ojca i syna, w wykonaniu Andrzeja Skorupy i Bartka Kaszuby. Bartek ma dopiero 11 lat, a już zdążył zagrać na scenie GTM dziecięce wcielenie Tarzana i Małego Księcia. I mimo sukcesu, pozostaje skromnym i grzecznym dzieckiem, które wszystkim mówi "dzień dobry", wstając z krzesła, gdy rozmawia z dorosłymi, czym podbił moje serce na równi ze swoimi kreacjami. Patrzę teraz, jak chłopiec dialoguje muzycznie ze znakomitym Andrzejem Skorupą, którego głos (ach, ta dykcja!) rozsadza mury Ruin. I myślę, że jest coś symbolicznego w takim teatralnym spotkaniu. I, że obydwaj traktują bardzo serio siebie nawzajem i dyrygenta, z którym konsultują wykonanie....

A ponieważ pieśń też taka więcej "duszoszczypatielna", więc żebym się nie rozkleiła -z decydował reżyser - pokażą mi teraz jakiś weselszy punkt programu. Tak bowiem jest to widowisko skonstruowane, że liryzm miesza się z groteską, a lekki pastisz z prawdziwym dramatem. Artyści wyraźnie cieszą się z nietypowej roboty. Wioletta Białk - primadonna GTM, prywatnie równie śliczna i wyrazista jak na scenie - przetłumaczyła nawet na nowo prawie całą arię z musicalu "Nędznicy" ("Sama wciąż"), szukając większej dawki dramatyzmu w śpiewie swojej bohaterki. - Uwielbiam postacie - mówi artystka - którym nie idzie się przez życie łatwo, w których charakterze jest jakaś chropowatość, znacząca ich zachowanie i reakcje. Takie śpiewam i tym razem... A w ogóle, udział w nietypowym przedsięwzięciu teatralnym, jakim są "Wampiry i upiory", to po prostu miła, teatralna przygoda. Utwory pochodzą z różnych tytułów i różne mamy pomysły na poszczególne sceny, ale znakomicie nam się wszystkim przy tym pracuje.

Rap kontra czosnek

Z godziny na godzinę próba nabiera wartkości, ale choreografka Anna Siwczyk oczy ma chyba dookoła głowy, bo co rusz koryguje ruchy artystów. Nawet wtedy, gdy jest ich na scenie kilkanaścioro, a każdy tańczy co innego! Na premierze wszystko musi się jednak zgadzać. Jolanta Kremer i Andrzej Skorupa ilustrując tańcem swój (znaczy z "Upiora w operze") miłosny duet, w sekundzie przechodzą z prywatnego śmiechu, gdy mają przerwę, w natchnione frazy, gdy śpiewają. Słowo daję, nigdy nie pojmę, jak aktorzy potrafią być w dwóch światach emocjonalnych naraz...

Korzystając z chwili przerwy, wdaję się w rozmowę z Maciejem Pawlakiem, także poniekąd wychowankiem Gliwickiego Teatru Muzycznego, gdzie występuje "od nastolatka". Poza pracą w teatrze, Maciek skończył szkołę muzyczną (gra na saksofonie) i studiuje organizacje produkcji. W "Wampirach i upiorach" śpiewa m.in. w duecie z Jolantą Kremer duet z musicalu "Duch z Canterville" oraz w finałowym "Thrillerze", w którym pojawią się wszyscy wykonawcy. A finał zapowiada się naprawdę wybuchowo, bo zanim aktorzy zaproszą publiczność do wspólnej zabawy, usłyszy ona najprawdziwszy wampirzy... rap, autorstwa Jacka Skorupy, znanego jako Skorup, który prócz tego, że jest liderem znanej grupy muzycznej, to pracuje w Gliwickim Teatrze Muzycznym jako akustyk.

Taka to już w tym teatrze tradycja, że wszyscy mają jakieś dodatkowe talenty...

Henryka Wach-Malicka
Polska Dziennik Zachodn
14 września 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...