Gry w dorosłość

"Piaskownica" - reż. Grzegorz Chrapkiewicz - Centrum Kultury w Gdyni

Każdy ma swoją piaskownicę. Czy jednak potrafi "bawić się" w niej z drugim człowiekiem? Gęsty dramaturgicznie spektakl "Piaskownica" w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza, przygotowany na Scenie SAM w Centrum Kultury w Gdyni, lepiej wypada w detalach i niuansach niż w ogólnym obrazie.

W metaforycznym tekście Michała Walczaka "Piaskownica" tytułowe miejsce to (wywiedziona rzecz jasna z dzieciństwa) nasza przestrzeń życiowa. Możemy w niej bawić się po swojemu i ustalać zasady, ale - czy tego chcemy czy nie - wcześniej czy później pojawiają się w niej inni. Walczak z czasów dzieciństwa zapożyczył pozornie niewinny język dziecięcej zabawy. Dodał do tego nieumiejętność budowania relacji międzyludzkich, brak umiejętności nawiązywania kontaktu i prowadzenia dialogu, charakterystyczne przecież nie tylko dla okresu dojrzewania, ale dla osób w każdym wieku. Dlatego bohaterowie sztuki są zarówno dziećmi, jak i dorosłymi. Ich świat to piaskownica, w której dochodzi do spotkania.

Reżyser gdyńskiego spektaklu Grzegorz Chrapkiewicz w rolach Jego i Jej obsadził trzy pary aktorów, przejmujących od siebie postaci w kolejnych scenach. W sposób oczywisty podkreśla w ten sposób metaforyczny wymiar tekstu sztuki. Pierwsza para to dzieci i jednocześnie młodzież gimnazjalna (czyli wiek, kiedy zazwyczaj dochodzi do nawiązania pierwszych relacji damsko-męskich). Drugą stanowią już dzieci-młodzież licealna, zaś ostatnią - dzieci-dorośli, aktywni zawodowo biznesmeni.

Spektakl rozgrywa się w bardzo sugestywnej, świetnie dobranej scenografii Wojciecha Stefaniaka - szare ściany, ograniczające przestrzeń aktorów na scenie, przywodzą na myśl anonimowe blokowisko, zaś piaskownica - podobnie jak struktura tekstu Walczaka - jest piaskownicą (widzimy ją jako zamknięte akwarium wypełnione piaskiem i zabawkami) i nią nie jest, bo aktorzy poruszają się jednak nie po piasku a po scenie, wewnątrz której umieszczono piasek z zabawkami.

Cała muzyka do spektaklu zamyka się trzech utworach Marii Peszek z jej debiutanckiej płyty "Miasto mania" - "Moje miasto", "Pieprzę cię miasto" i "Nie mam czasu na seks". Spektakl otwiera pierwsza z tych piosenek, której słuchamy oglądając film (zrealizowany przez trójmiejskiego artystę Marka Zygmunta) ukazujący ulicę Świętojańską i gdyńskie blokowiska w najprzeróżniejszych dzielnicach miasta. To na tle obrazu blokowiska w piaskownicy zaczyna bawić się On (Michał Pasternak) swoim samochodzikiem i Batmanem walczącym z anonimowym ludzikiem. Przeszkodzi mu Ona (Justyna Jeleń) przychodząc do piaskownicy z różową lalką na rękach.

Znacznie lepiej wypada kolejna para - Ona w wykonaniu Reni Gosławskiej (najlepsza rola spektaklu) jest agresywna i zbuntowana, ale w gruncie rzeczy bardzo zaciekawiona Nim (Jeremiaszem Gzylem). Znika sztuczność, którą wnosi zdecydowanie najsłabsza na scenie Justyna Jeleń, zaś Gzyl, choć z mniejszą energią niż Pasternak, umiejętnie buduje dramaturgię swojej nieporadnej, ale już zaangażowanej emocjonalnie postaci. Właściwie epilog spektaklu odgrywany przez Julię Zacharek i Marka Kaliszuka niewiele wnosi do obrazu dwójki ludzi nieumiejących nawiązać dialogu. Kwestie dziecięce i zabawa "w piaskownicy" bohaterów w eleganckich garniturach wyglądają w tym zestawieniu wręcz groteskowo i karykaturalnie.

Reżyser zadbał o mocną, konsekwentnie prowadzoną dramaturgię postaci. Właściwie od początku do końca w każdej scenie czuć wyraźne napięcia między bohaterami. Wszystkie pauzy, gesty, spojrzenia składają się na obraz dwójki umizgujących się do siebie ludzi, bardzo zainteresowanych sobą nawzajem, ale nie potrafiących ze sobą rozmawiać. Ich relacje zamknięte są w konwencjonalnym, oswojonym świecie dziecięcej zabawy, która staje się jakimś wybrakowanym kodem porozumiewawczym. Wbrew, jak sądzę, zamierzeniom reżysera, wprowadzenie po trzech aktorów do jednej roli utrudnia jednak odbiór spektaklu widzom. Podmiany aktorów rozpraszają, bo każdy z sześcioosobowego zespołu ma zupełnie inną energię a jego bohater (lub bohaterka) różni się temperamentem i osobowością od pozostałych.

Są tu również drobne usterki inscenizacyjne - z treści spektaklu wynika, że akcja rozgrywa się w Warszawie, podczas gdy na projekcjach oglądamy Gdynię. Jednak "Piaskownica" spełnia swoją rolę - jest czystą, zrozumiałą metaforą choroby cywilizacyjnej, jaką jest nieumiejętność budowania głębokich relacji i prowadzenia dialogu między kobietą a mężczyzną.

Łukasz Rudziński
Trójmiasto.pl
25 września 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia