Gwarno, kolorowo i naprawdę dla dzieci
"Tymoteusz wśród ptaków" - reż. Arkadiusz Klucznik - Teatr BajZdawać by się mogło, że szansę na liczne adaptacje na scenach całej Polski mają jedynie klasyczne baśnie sprzed ponad stu lat. Okazuje się jednak, że są także utwory współczesnych polskich twórców, które goszczą na deskach w różnych zakątkach kraju. A wśród nich prym wiodą przygody Misia Tymoteusza, stworzone przez Jana Wilkowskiego, jednego z najwybitniejszych twórców teatru lalkowego, reżysera i aktora
Nic więc dziwnego, że spektakl warszawskiego Teatru Baj - „Tymoteusz wśród ptaków", nie był moim pierwszym spotkaniem z poczciwym, dobrodusznym misiem. Jednak po obejrzeniu tej adaptacji poprzednia, którą widziałam jakiś czas temu, odeszła w cień.
Nieskomplikowana i dość przewidywalna fabuła jest w przypadku tego utworu wielką zaletą i sprawia, że przedstawienie trafia do dzieci. Pewnego dnia Tymoteusz znajduje kukułcze jajko, którego żaden ptak w lesie nie chce przygarnąć. Miś postanawia więc sam je wysiedzieć. Ku niezadowoleniu, a wręcz oburzeniu ojca, który boi się, że staną się pośmiewiskiem, zabiera jajko do domu. Na niewyklute pisklę czatuje sprytna lisica...
Historię tę można przedstawić na wiele sposobów, zaproponować różne rozwiązania sceniczne. Twórcy spektaklu w Baju postawili na śpiew, kolory, piękne kostiumy, żywy plan i niezwykłe lalki. Prosta na pozór scenografia, składająca się z ruchomych, potężnych liter tworzących imię Tymoteusz, okazuje się bardzo pomysłowa i wielofunkcyjna. Litery raz są drzewami, na których ptaki wysiadują swoje jajka w gniazdach, innym razem pełnią funkcję grzędy. Wszystko utrzymane w zielonych barwach, wzmocnionych światłem, symbolizuje wiosnę. Duże wrażenie robią kostiumy aktorów - szczególnie lisicy, wymachującej od czasu do czasu rudą kitą. Jednak najbardziej urzekły mnie lalki - w kontrastowych barwach, nieoczywiste ptaki, doskonale animowane przez aktorów. Ich wygląd przywodzi na myśl nie tylko inne prace scenografki, ale też ilustracje Kvety Pacovskiej (np. z „Czerwonego Kapturka") - co jest prawdziwym komplementem.
Żywiołowe reakcje małych widzów, ekscytacja, wywoływana pojawianiem się postaci poza sceną (w spektaklu wykorzystywana jest także sala i drzwi, tradycyjnie przeznaczone dla widowni) i krótkie: „Ale to było świetne", zasłyszane z ust kilkulatki, są najlepszą recenzją i świadczą o tym, że twórcom udało się przygotować przedstawienie naprawdę dla dzieci.
Teatr Baj ze spektaklu na spektakl coraz wyraźniej pokazuje, że stać go na wiele. Pod dyrekcją Ewy Piotrowskiej rozwija skrzydła, proponuje ciekawe, dobrze wyreżyserowane i świetnie zagrane przedstawienia, wśród których każdy widz znajdzie coś dla siebie.