Hamlet zgubiony między słowami

"Hamlet. Nella carne il silenzio" na festiwalu Malta

Recenzja spektaklu "Hamlet. Nella carne il silenzio".

Z ziemi włoskiej do polskiej przybywa Hamlet opakowany w Grotowskiego. Niby więc w naszych butach, a na dodatek powszechnie znany. Tylko czy ktoś go tu zrozumie? 

Przepraszam, ale będę w tym tekście hamletyzował. Bo ile jeszcze razy przyjdzie umęczonemu widzowi wybrać się na "Hamleta"! Czy znowu będzie to Hamlet tradycyjny, grany na tle Elsynoru zbudowanego z tektury? A może uwspółcześniony, zaczepiony w rzeczywistości i ją komentujący? Czy Hamlet w ogóle jeszcze ma sens? Czy jego uniwersalność nie jest już banałem? Po co nam Hamlet? Oglądać albo nie oglądać - i tym oto podobne pytania.

Poszedłem i obejrzałem spektakl "Hamlet. Nella carne il silenzio" Compagnia Laboratorio di Pontedera. Zapowiadał się bardzo ciekawie, bo włoski zespół bazuje na założeniach Jerzego Grotowskiego. Muzyki w przedstawieniu niemalże brak, a scenografia jest uboga. Jedna drewniana konstrukcja służy aktorom za cały Elsynor, kurtynę i resztę świata przedstawionego. 

Po scenie wiruje Hamlet (od początku już nieżywy) i szermierze zaciekle tnący powietrze. Co rusz zrzucają swoje maski, przywdziewają korony i czapki, wcielają się w Ofelię, Klaudiusza, Gertrudę. Zamieniają się rolami, czasem dublują i mamy na scenie po dwie te same postaci. Włosi kompilują ze sobą sceny, w jednej chwili mówią o kilku wydarzeniach. Wszystko to klei się z założeniami Grotowskiego, ale jakoś nie zachwyca.

Aktorzy z Italii mają to do siebie, że mówią po włosku. I w życiu i na scenie. To sprawia, że bardziej komunikują się ze sobą niż z widownią. Bo ta jest skazana na niezsynchronizowane napisy tłumaczące szekspirowskie kwestie. Ale co wybrać - śledzenie napisów, czy scenicznych wydarzeń? A jeśli napisów, to jak, skoro co chwilę zasłania je scenografia? I od razu gdzieś nam ten Hamlet umyka. Wystarczy powiedzieć: "lost in translations".

Ale Hamleta nie trzeba słyszeć słowo w słowo. Hamleta można czuć. I widownia czuje pułapkę widm, z którymi bohater się zmaga, czasu, w którym jest zawieszony. Widownia czuje, bo sama jest w tej samej pułapce. Spektaklu nie można opuścić przed końcem. Podobno dlatego, że poprzednie przedstawienie sporo widzów opuściło już w trakcie.

"Hamlet. Nella carne il silenzio" balansuje pomiędzy klasyczną scenografią i strojem a nową formą opowiadania historii. Wychodzi z Grotowskiego i z Grotowskim gra. Mógłby być jedną z najciekawszych festiwalowych pozycji. Ale dla maltańskiej publiczności pozostał jednak w większości niezrozumiały.

Michał Wybieralski
Gazeta Wyborcza Poznan
29 czerwca 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia