Hemar wrogiem systemu

"Hemar. Poeta przeklęty" - reż. Piotr Szczerski - Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach

Komunizm to niewątpliwie jedne z najczarniejszych lat w historii polskiego narodu. Czasy, co tu dużo mówić, terroru, podziałów i niszczenia wartości człowieka. To wszystko w pewnym stopniu ciągnie się za nami do dziś. - Cieszę się, że dożyłem czasu kiedy mogę zrobić spektakl o tym, co nas dręczyło przez kilkadziesiąt lat komunizmu i spojrzeć na ten czas w sposób brutalny - mówił przed premierą Piotr Szczerski, dyrektor teatru i reżyser spektaklu Hemar. Poeta przeklęty.

Widowisko rozpoczyna się pełnym radości koncertem piosenek autorstwa Mariana Hemara. Scena na ul. Sienkiewicza przed Teatrem im. Stefana Żeromskiego przepełnia się gwiazdami sprzed lat w mistrzowskim wręcz repertuarze, pojawia się nawet Zula Pogorzelska. Wszyscy czekamy na przybycie na tę uroczystość samego autora teksów śpiewanych utworów. Konferansjer uspokaja nas, że największa gwiazda wieczoru jest tuż, tuż, i zaraz przybędzie. Samo oczekiwanie staje się niepokojące. Słusznie, ponieważ w zamian wspaniałego gościa do wykwintnego lokalu wkraczają ordynarni żołnierze rosyjskiej armii burząc nie tylko nastrój spotkania ale i polski kraj.

W tym momencie, po spektakularnej syrenie i wjeździe Hemara niczym wieszcza narodowego akcja przenosi się do budynku teatru. Zgrabną przerzutnią znajdujemy się już w czasach komunistycznych. Konkretnie na jakimś wernisażu wystawy. Obsługa zmusza do nakładania filcowych kapci i do deptania klepsydr z nazwiskami tych, którzy zginęli z ręki komunistycznego oprawcy. - Witamy w naszym pięknym socjalistycznym muzeum - słyszą przybyli, wręcz wpychani do wnętrza i zmuszani do deptania wydruków żałobnych rozrzuconych po podłodze. Symbolikę powinien zrozumieć chyba każdy... Każdy kto czuł się winny przechadzając się po muzeum. Czy podobnie czuli się obywatele "pięknego państwa socjalistycznego"? Możliwe.

Następnie, korowodem przechodzimy na widownię zaaranżowaną na czasy komunizmu, która dyskutuje z londyńską emigracją, czyli z Marianem Hemarem, jednym ze swoich najgorszych wrogów-pisarzy.

Samo rozbicie akcji widowiska na kilka przestrzeni według mnie było dobrym rozwiązaniem. Zwiększona przestrzeń pozwoliła na upakowanie większej ilości przekazu. Najpierw dostaliśmy dawkę dawnych szlagierów w genialnych aranżacjach, a następnie brutalne przeniesienie, powiedziałbym, w inny wymiar. Całość zamieniła się w potworną reminiscencję, koszmar przeszłości.

Za przykład tego, co komunizm zrobił z Polski, reżyser i scenarzysta wziął poetów. Niektórzy wyemigrowali nie zgadzając się na taką rzeczywistość, inni pozostawali w związkach literackich poddając się władzy. Żaden z wyborów nie okazał się ostatecznie dobry. Emigranci tęsknili za obrazem ojczyzny, za przyjaciółmi i tym wszystkim, co w Polsce mieli najlepszego, a to ich blokowało. Pozostali w kraju uciskani przez władzę, walczący ze sobą i z tymi, z którymi niekoniecznie chcieli walczyć często kończyli źle. Ubezwłasnowolnienia, uzależnienia, ucisk - to jak sądzę ugładzone określenia w porównaniu z tym, co tak naprawdę przeżyli Polacy.

Przytaczanie uszczypliwych i ironicznych utworów oraz nagrań audycji Hemara doprowadza widza do rozstroju. Sam nie wiedziałem czy śmiać się z jego żartów, czy rozpłakać nad losami moich przodków i tych, którzy jeszcze żyją i pamiętają tamte czasy.

Scenariusz Szczerskiego się klei, ponieważ wszystko składa się w jedną całość i niewiele pozostawia do życzenia. Zespół aktorski też się spisuje. Szczególnie na pochwałę zasługuje Dawid Żłobiński w roli Mariana Hemara. Szczerze mówiąc, takiego go jeszcze nie widziałem. Już rola w spektaklu Jakiś i Pupcze była niezwykle intrygująca ale w najnowszej premierze w Żeromskim ten człowiek jest aktorską klasą samą w sobie. Jedyne co mi przeszkadzało w całości spektaklu, to chwilowe irytujące "zamulenia" akcji i zanudzanie publiczności, ale być może to miało podkreślić przeżywany kiedyś koszmar.

Podsumowując, Hemar. Poeta przeklęty w reżyserii Szczerskiego jest jednym z dojrzalszych, o ile nie najdojrzalszym spektaklem, jaki widziałem w kieleckim teatrze dramatycznym. Do chwili premiery sądziłem, że w tym mieście bardziej poruszającego obrazu niż Zabawy na podwórku w reżyserii Wernio nie zobaczę ale od 2008 roku to musiało się wreszcie zmienić.

Dariusz Skrzyniarz
Rytm Kultury
30 września 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia