Historia buntu
"Tkocze" - aut. Gerhart Hauptmann - reż. Maja Kleczewska - Teatr Śląski w KatowicachJedną z misji i założeń Teatru Śląskiego w Katowicach jest promocja szeroko pojmowanej śląskiej kultury. Dotyczy to się zarówno historii, obyczajów, jak i języka. Włodarzom placówki zależy na tym, aby jej repertuar był silnie zakorzeniony w lokalnych zwyczajach, a tym samym był atrakcyjny dla mieszkańców regionu, zachęcając nowe ich rzesze to odwiedzenia teatru.
Opowiadając o ludziach stąd, artyści mają nadzieję zbliżyć szarych zjadaczy chleba do sztuki oraz ich własnej tradycji. Najnowszym projektem mający pełnić tę funkcję jest adaptacja dzieła noblisty Gerharta Hauptmanna zatytułowana „Tkocze". Ta wydana w roku 1892 sztuka została przetłumaczona na język śląski przez Mirosława Syniawę, dla którego jest to teatralny debiut.
Akcja przenosi nas w nieokreślone miejsce i czas. Tam oto zaczyna dochodzić do społecznych niepokojów wśród okolicznych tkaczy. Ich przyczyną są stale pogarszające się warunki egzystencji prostych robotników. Z uwagi na technologiczny rozwój następują masowe zwolnienia oraz obniżki pensji. Dochodzi do tego, że ludzie nie są w stanie się utrzymać, a coraz powszechniejsze staje się zjawisko głodu. Po drugiej stronie barykady stoją bogaci fabrykanci, czyli właściciele zakładów tkackich, którzy za nic mają sobie los tych, od których zależy ich własny dobrobyt. Napięcie i niezadowolenie wśród ludności wzrasta, co prowadzi ostatecznie do gwałtownej eskalacji konfliktu.
Spektakl „Tkocze" jak najbardziej powinien zadowolić każdego bywalca teatru. Nawet doświadczeni widzowie muszę przyznać, że jest to jeden z najbardziej dynamicznych spektakli, jakie widzieli. I rzeczywiście przedstawienie stanowić może przykład perfekcyjnej wręcz scenicznej synchronizacji. Dotyczy ona zarówno skomplikowanej scenografii, jak i samych aktorów.
„Tkocze" są swoistym ewenementem, jako że dla ukazania ich fabuły użyto tutaj aż trzech scen, jak również wielkiego ekranu. Jedna z nich znajdowała się na poziomie widowni, druga piętro wyżej na wysokości, a trzecia wysuwała się spod podłogi. Dodatkową pomocą w śledzeniu dzieła był obraz z kamery rejestrowany na żywo i wyświetlany na telebimie. W ten sposób publika miała jednocześnie okazję doświadczania sztuki teatralnej, jak i filmowej.
Stylistyka utworu powstałego przeszło sto lat temu została unowocześniona i dopasowana do współczesnych realiów. Treść jednak nadal dotyczy tych samych problemów, które jak się zdaje, nie zostały przez tyle dekad rozwiązane. Nadal istnieją podziały klasowe, wciąż grupa wybranych bogaci się kosztem rzeszy zwykłych pracowników, którzy niewiele mogą z tym faktem zrobić. Walka uprzywilejowanych z quasi niewolnikami trwa, a niesprawiedliwość społeczna ma się dobrze.
Jedyną receptą zdaje się rewolucja, która jednak też nie jest rozwiązaniem na dłuższą metę i służy jedynie krwawemu zastąpieniu jednej władzy inną. W efekcie powstaje chaos. Finałowe sceny "Tkoczy" obrazowo przedstawiają taką właśnie sytuację. Forma przejmuje wówczas władzę nad treścią, wprowadzając na estradę anarchię. Jest ona jednak tylko pozorna, ponieważ wszystko zostało dokładnie zaaranżowane przez reżyserkę Maję Kleczewską oraz choreografa Maćko Prusaka.
„Tkocze" to ekscytująca, nowa propozycja w repertuarze Teatru Śląskiego, która wpisuje się jego linię programową jak rzadko która.