Historia jednej piosenki

Utwory z premierowego albumu (cała dziewiątka)

Na początku czerwca termometry w okolicach Krakowa, wskazywały około 30 stopni Celsjusza. Słuchacze zgormadzeni na pięknym, lanckorońskim rynku, szukali choć skrawka cienia w oczekiwaniu na rozpoczęcie koncertu.

Doczekali się. Niebawem pod scenę znajdującą się na placu, podjechała biała limuzyna, a z niej wysiedli członkowie zespołu B.L.U.E. – jak coś robić, to z rozmachem!

Wydarzeniem, dla którego Lanckorona na jeden wieczór zamieniła się dla niektórych w kulturalne centrum małopolski, była premiera płyty „9". Zespół komponuje utwory popowe na pograniczu rocka, a tym co zwraca (przynajmniej moją) uwagę, jest wykonywanie piosenek po polsku (co jest, przyznaję, nieco sprzeczne z ich nazwą). Koncert otworzył utwór „Nie trzymaj mnie", który był specjalnym prezentem dla obecnych na koncercie słuchaczy, ponieważ dotąd nie znalazł się on ani na płycie, ani w innych mediach.

Historia odkrycia przeze mnie tego zespołu, jest dosyć ciekawa. Kiedy dawno temu spotkałam się z ich twórczością po raz pierwszy, usłyszałam tylko jedną piosenkę (niestety nie pamiętam którą) i pomimo braku popularności, zapadła mi ona w pamięć. Przesłuchałam utwór z przeświadczeniem, że następnym razem zapewne zobaczę jego twórców na dużej scenie. Moją uwagę przykuły rockowe brzmienia, melodyjność głosu wokalisty (zapewne duża w tym zasługa kompetentnego nauczyciela śpiewu) oraz warsztat muzyków.

Zespół B.L.U.E. tworzą muzycy w składzie: Szymon Ciszek, Stefan Chyrc, Arek Pajorski i Marcin Łosiowski. Grupa została założona kilka lat temu przez Szymona Ciszka. Po zawirowaniach związanych ze składem, wykrystalizował się stała zespół, dzięki czemu muzycy mogli bez podobnych przeszkód, skupić się na tworzeniu muzyki. Na oficjalnej stronie grupy czytamy: „tak jak kolor niebieski może mieć różne odcienie, tak utwory B.L.U.E. przepełnione są tym, co w naszym życiu najważniejsze: całą paletą emocji.". Całą paletę emocji ich utwory wywołały także u słuchaczy. Letnia pogoda, starodawna zabudowa miasteczka, daleki widok gór oraz muzyka – były to czynniki budzące wśród publiczności ekscytację odbiorem sztuki. Muzycy bez wątpienia są przystosowani do pracy na scenie. Nawet krótka niepomyślność sprzętowa (drobny problem z mikrofonem) nie była w stanie wybić ich z rytmu.

W Lanckoronie zaprezentowane zostały utwory z premierowego albumu (cała dziewiątka) oraz sześć nowych kompozycji czekających jeszcze na oficjalne przedstawienie odbiorcom w formie płyty. Łącznie mieliśmy więc szansę usłyszeć 17 numerów – reakcje publiczności zostały nagrodzone przez muzyków dwoma dodatkowymi utworami „na bis". To naprawdę imponujące, że w dniu premiery debiutanckiej płyty panowie mieli już w zasadzie gotowy materiał na następną.

Płyta „9" rozpoczyna się od piosenki „I tak wiem lepiej". Zespół pokazuje nam w nim swoją rockową stronę, po czym przechodzi do bardziej popowych partii (wciąż nie zapominając o akompaniamencie gitary), by wraz z piosenką „Krocząc po snach" powrócić do utworów bliższym temu co poznaliśmy na początku albumu. Oczywiście mam swoich płytowych faworytów, ale nie zdradzę ich tutaj – mam nadzieję, że ta recenzja zainspiruje do kupienia płyty i znalezienia własnego ulubieńca.

Młodzi twórcy muszą niestety liczyć się z tym, że będą porównywani do innych autorów. Zawsze mija trochę czasu zanim odbiorcy dostrzegą jakiś autorski rys i stwierdzą, że oto mają do czynienia z czymś nowym. Tymczasem, żeby lepiej opisać czego można spodziewać się po nowym zespole, sama ucieknę się do dwóch porównań. Głos wokalisty w niektórych utworach do złudzenia przypominał mi Grzegorza Hyżego czy wokalistę zespołu LemOn, z kolei okładka płyty „9" przypomina album „Science & Faith" zespołu The Script.

Według raportu Instytutu Badań Strukturalnych słuchacze rocka są trzecią co do wielkości grupą odbiorców muzyki w Polsce. Wyprzedzają ich tylko miłośnicy popu (co nie dziwi ze względu na częstotliwość emitowania takich utworów w radiu) oraz niechlubnego disco polo. Stąd moje przekonanie o tym, że warto zwracać uwagę na polskie zespoły rockowe czy popowo-rockowe. Jeśli trend się utrzyma, w przyszłości to właśnie taka muzyka przyciągnie najwięcej słuchaczy. W przypadku grupy B.L.U.E. interesujące jest to, że każdego z członków zespołu (z wyjątkiem gitarzysty – Stefana Chyrca), inspiruje James Brown. Jest to o tyle specyficzne, że artysta ten tworzy zupełnie inną muzykę (Brown zajmuje się głównie bluesem) dzięki czemu przed fanami grupy może otworzyć się szersze spektrum brzmienia przyszłych utworów grupy.

Moja opowieść związana z zespołem B.L.U.E. rozpoczęła się od jednej piosenki i potoczyła dalej. Już niedługo muzycy będą gościć w polskich miastach i miasteczkach, może komuś z czytelników przydarzy się podobna historia – tego Państwu życzę.

Wokalista, autor tekstów - Szymon Ciszek,
Gitara elektryczna, współautor muzyki - Stefan Chyrc,
Perkusja - Arek Pajorski,
Gitara basowa - Marcin Łosiowski,
Nagranie, mastering, mix – Marcin Prusiewicz & Igor Szopa – „Prusiewicz studio",
Menadżerka zespołu – Anna Wierciak.

Teresa Wysocka
15 lipca 2022
Wątki
Koncert

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia