Historia (nie)teatralnej plotki

"Macabra dolorosa " - reż. Paweł Szarek - Teatr Nowy w Krakowie

Dzień Dziecka. Idealna data na mówienie o dzieciobójczyniach. Przynajmniej z takiego założenia wyszedł, prowokujący jak zwykle, zespół Teatru Nowego. Rozpętała się medialna burza - kilka wątków spektaklu miało się bowiem opierać na historii Katarzyny W., wokół której media stworzyły otoczkę niemal sprawy narodowej. Piętnowanie "matki Madzi" stało się wręcz punktem honoru najważniejszych serwisów informacyjnych. Nie mogło się więc obyć bez kontrowersji wokół premiery przedstawienia, którego jeszcze nikt nie zdążył zobaczyć, kiedy już został sprowadzony do poziomu skandalu i miernoty

Pierwszego czerwca Kraków tonął w deszczu, a ul. Gazowa dodatkowo pełna była odgłosów piorunów i grzmotów, które towarzyszyły widzom podczas wchodzenia na salę teatralną.

Pod czujnym okiem fotoreporterów i operatorów kamer telewizyjnych, którzy przezornie stawili się licznie w teatrze, goście zajmowali miejsca na widowni.

Dyrektor Sieklucki powitawszy zebranych, zamaszystym ruchem zerwał zasłaniającą scenę tkaninę. Migoczące światła i rockowa muzyka gwałtownie zaatakowały, a kiedy ucichły, pojawiła się zjawiskowa w swojej makabrycznej stylizacji Katarzyna (sic!) Chlebny. Ma białą twarz i skontrastowane z nią czarne usta, przerażająco szklące się czarne oczy i czarne nakładki na zęby. Ubrana jest w ciemnogranatową sukienkę z odkrytymi plecami, na których wymalowana jest liczba 74 - symbol śmierci, upadku, skończenia. Kiedy zaczyna monologować na scenie nie istnieje nic oprócz niej. Więc i scena jest praktycznie pozbawiona wszelkich zbędnych przedmiotów i dekoracji. Jedynie po lewej stronie tylnej ściany straszy nas kolejne symboliczne 74, a dwie strony przestrzeni gry scenicznej zajmuje dwójka muzyków - Paweł Harańczyk i Wojciech Siatkiewicz.

O czym jest opowieść snuta przez demoniczną kobietę? Na początku o upadku III Rzeszy i chęci zabicia własnych potomków dla ich dobra - aby dzieci nie musiały patrzeć na świat wymykający się spod rządów narodowego socjalizmu. Ten wstęp, mówiony trochę sepleniącym, starczym tonem i zniekształconym językiem, wprowadza nas od razu w atmosferę mroku i upiorności. Nasuwa też śmiałe pytania i refleksje - czy ideologie żądzą nami aż do tego stopnia, że jesteśmy gotowi zabić? Czy faktycznie chodzi o dzieciobójstwo, czy może jest to metafora, pretekst do skomentowania kondycji człowieka we współczesnych czasach?

Chlebny gra postać bezkompromisową, beznamiętnie opowiadającą o sposobach i technikach zabijania. Ale nie jest to osoba zupełnie jednowymiarowa. Piosenki, którymi przeplata swoją narrację (tłumaczone na język polski utwory m.in. Mansona, Cave'a, Cinema Strange...) to w większości gorzkie słowa o miłości i nienawiści, rezygnacji, czułości, potrzebach osoby rozdartej między samą sobą, a drugim człowiekiem. Patchworkowa konstrukcja scenariusza pozwala na swobodne dobieranie kontekstów społecznych i literackich. Tak więc pojawiają się motywy Medei i listów Magdy Goebbels, pojawiają się też historie dzieciobójczyń znanych z mediów. Wśród nich, oczywiście, wspomnianej Katarzyny W.. Mimo że w tym ostatnim przypadku rzecz chyba została potraktowana zbyt dosłownie (aktorka tańczy na rurze roznegliżowana i po wstępie, w którym opowiada o uwodzeniu jej przez pewnego mężczyznę, śpiewa, że po zabójstwie dziecka wreszcie może się zająć własnymi pasjami - wszystko to, jak wiemy, jest trzonem relacji medialnych i tabloidowych o komentowanej postaci), naprawdę nie sposób stwierdzić, że powstał obrazoburczy spektakl o Katarzynie W., jak próbowano nam sprzedać w mainstreamowych (nie tylko plotkarskich!) mediach, już na dwa tygodnie przed premierą.

O czym więc jeszcze jest "Macabra Dolorosa"? Nie wiem, czy jest jedna, właściwa odpowiedź na to pytanie. Być może dobrym tropem interpretacyjnym będzie wspomnienie sceny, w której aktorka tańcząc wśród publiczności, niektórym osobom maże czoło czarnym atramentem w geście naznaczenia. Potem zaprasza te osoby na scenę, traktując je co najmniej instrumentalnie i każąc odgrywać dziwne role - drzewa, halabardników, albo zdziecinniałych tancerek. Po kilku minutach patrzy na nich z politowaniem mówiąc, że to właśnie oni, bawiąc się w najlepsze, tańczą na grobie dziecka do muzyki Mansona. Może tak jest? Może to my, przez narzucające się przekazy medialne, urządzamy sobie taniec na grobach. I to nie tylko na grobie Magdaleny Waśniewskiej, ale też wszystkich umarłych śmiercią niemal nierzeczywistą - bo na szklanym ekranie i wśród kolorowych obrazków w gazetach codziennych.

Ciężko jest usystematyzować wszystkie myśli i skojarzenia, które pojawiają się w trakcie i po obejrzeniu propozycji Nowego. Z pewnością jednak przejmujące, choć zdystansowane aktorstwo Chlebny, świetna muzyka i zbudowany po mistrzowsku klimat tego przedstawienia to nie czcze gadanie ku chwale prowokacji, ale wielowymiarowy, mocny i wstrząsający spektakl. A wstrząsający tym bardziej, że dotykający głęboko nas samych, sięgający do dalekich obszarów wyparcia i powodujący bezsilność.

Przedstawienie kończy się utworem "Seemann" Niny Hagen i zespołu Apocalyptica, dźwiękami burzy i ciemnością, trwającą kilkanaście sekund. Czyli tyle, ile potrzeba do osobistej weryfikacji dziennikarskiej plotki. A plotka, jak to zwykle bywa, okazała się nieprawdą, zniechęcającą przedwcześnie do sztuki, która jest po prostu dobrym i zmuszającym do przemyśleń teatrem.

Aleksandra Sowa
Teatr dla Was
7 czerwca 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...