Historia pewnej miłości

"Tristan i Izolda" - reż: Irena Jun - Teatr Współczesny w Szczecinie

Miłość zawsze kojarzy nam się ze szczęściem, ale czy na pewno tak jest? Legenda o Tristanie i Izoldzie pokazuje, że nie zawsze miłość pełna namiętności, o której marzy każdy człowiek, kończy się happy end\'em ...

Król Marek wysłał swojego siostrzeńca Tristana do Irlandii, aby przywiózł mu piękną złotowłosą Izoldę, którą chciał poślubić. Matka Izoldy dała swojej służącej Brangien czarodziejski napój, który podać miała małżonkom w noc poślubną, aby wzbudził w nich wzajemne uczucie. Przez pomyłkę, podczas drogi powrotnej do Tyntagielu, sakiewka dostała się do rąk Tristana i Izoldy. W chwili wypicia napoju połączyła ich niepohamowana, trwała i wielka miłość. Uczucie to stało się silniejsze niż obowiązek wierności małżeńskiej Izoldy czy lojalność Tristana wobec swego wuja. Wiedząc, że król nie mógł się dowiedzieć o tym związku, kochankowie spotykali się potajemnie. Cierpienie z tego powodu doprowadziło ich do śmierci, która nastąpiła tego samego dnia. Król Marek złożył ich w osobnych grobowcach w jednej kaplicy. Z grobów wyrosły głogi, których gałęzie, mimo iż były kilkakrotnie wycinane, ciągle odrastały, splatając się ze sobą jakby w miłosnym uścisku. 

Taką historię znamy z celtyckiej legendy, którą zrekonstruował Joseph Bédier. Reżyserka spektaklu, Irena Jun zachowała w spektaklu baśniowość i urok, jaki panował w tej pięknej historii. W niezwykły sposób przedstawiła w spektaklu przestrzeń. Brawa należą się jej za pomysł ukazania sceny na morzu. Imitacją statku były trzy belki zawieszone na linach, na których aktorzy kołysali się raz w lewo raz prawo, jakby unosili się na falach. Inny ciekawy zabieg choreograficzny zastosowany został w momencie, kiedy bohaterowie wędrowali po Lesie Moreńskim. Symbolem drzew było podniesienie kilku desek z podłogi.  

Warto także zwrócić uwagę na kostiumy stylizowane średniowieczną tradycją, które w doskonały sposób uzupełniały się ze scenografią.  

Należałoby również podkreślić, że Wojciech Brzeziński stanął na wysokości zadania grając jedną z głównych ról – Tristana. Pokazał postać pełną sprzecznych uczuć, rozdartą wewnętrznie. Chciał być wierny wobec króla, a zarazem nie potrafił wyzwolić się z więzów miłości. Zagrał tę postać bardzo autentycznie i z profesjonalizmem. Niestety nie można tego samego powiedzieć o grze Joanny Kupińskiej, która w ogóle nie pasowała do roli Izoldy. Poczynając od wyglądu (była wyższa od Tristana), kończąc na warsztacie aktorskim. Grała bez emocji, a w szesnastym rzędzie była prawie niesłyszalna. 

Jak zwykle nie zawiodłam się na jednej z moich ulubionych aktorek – Annie Januszewskiej – która wcieliła się w rolę służącej Brangien. Januszewska zawsze grała postaci oryginalne, pełne emocji. Pierwszy raz widziałam ją w tak nietypowej roli i jak zwykle w rewelacyjny sposób odwzorowała postać służącej - pełnej oddania i wiernej kobiety, która zrobi wszystko dla swojej królowej.  

„Tristian i Izolda” to przedstawienie, które wprowadza nas w niezwykły świat legendy, opowiadającej o miłości. Jest to historia o uczuciu, które pojawia się raz w życiu i jest tak wielkie, że wydaje się aż nierealne. Reżyserka ukazała opowieść taką, jaką pamiętamy z przekazów XIX-wiecznego pisarza: piękną, namiętną i niezwykłą. Taką, o jakiej śnimy…

Maria Paulina Piorkowska
Dziennik Teatralny Szczecin
9 lutego 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...