Historia wiecznie żywa
"Dydona i Eneasz" - aut. Henry Purcell - reż. Tomasz Cyz - Warszawska Opera KameralnaRoger North, prokurator generalny na dworze Jakuba II Stewarta, wielki orędownik geniuszu Henry'ego Purcella, określił tego kompozytora mianem Orpheus Britannicus, uznając go za człowieka, który czegokolwiek dotknął się w muzyce, czynił to doskonałym owocem jego geniuszu.
Wsłuchując się w Dydonę i Eneasza, najdoskonalszy owoc talentu kompozytora, nie sposób nie zgodzić się z tym twierdzeniem. Nic więc dziwnego, że to właśnie Purcellowi przyznawana jest palma pierwszeństwa w poczcie najważniejszych postaci muzyki brytyjskiej.
Urodzony w 1659 r. przez wieki uznawany był za najważniejszego angielskiego kompozytora. Nikt, jak właśnie on, nie rozkochał wyznawców w sztuce operowej i w pieśniach. Już jako dziesięciolatek napisał odę na cześć urodzin króla, a był to czas, kiedy dopiero rozpoczął swoją edukację muzyczną w Westminster School, ostatecznie zwieńczoną objęciem w 1679 r. funkcji organisty westminsterskiego (i to po samym Johnie Blowie – mentorze Purcella). Od tego czasu działalność kompozytora rozwijała się na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony oddawał się muzyce sakralnej, często związanej z uroczystościami dworskimi. Jak sam mówił, Chrystus stał się dlań niewzruszonym fundamentem. Z drugiej strony cały czas jakaś niewidzialna siła ciągnęła go ku operze. Ta „choroba'' – miłość do opery, sprawiała, że – jak twierdził – zdawał się mieć dar unoszenia w powietrzu.
Można powiedzieć, że ta artystyczna droga przypominała wykres sinusoidy, jednak z czasem Purcell zaczął bardziej skupiać się na dziełach scenicznych. Zarówno współcześni mu krytycy, jak i badacze jego spuścizny jednomyślnie podkreślają, że posiadał wielki dar odnajdywania melodii w wersach poezji i dramatów, co sprawiało, że oprawiał je muzyką w sposób tak naturalny, jakby zawsze utkane były z liter wprost na pięciolinii. Dydona i Eneasz uznawana jest za jedyną stuprocentową operę barokową tego kompozytora, skupioną wyłącznie na muzyce, bowiem w innych jego dziełach słowo mówione na równi współgra z muzyką wokalno-instrumentalną. Ale czemu się dziwić, skoro sam kompozytor mówił: Muzyka i poezja zawsze były uznawane za Siostry, które idąc ramię w ramię wspierają się nawzajem.
Tak jak poezja jest harmonią słów, tak muzyka jest harmonią nut, i tak jak poezja wznosi się ponad prozę i oratorium, tak muzyka jest wywyższeniem poezji. Obie mogą się wyróżniać, ale z pewnością są najdoskonalsze, gdy są wyważone-spójne, ponieważ nic nie chce wtedy wywyższyć żadnej z ich doskonałości. To trzyaktowe, niezwykle zwarte dzieło pierwszy raz zabrzmiało najprawdopodobniej 11 kwietnia 1689 r. w Boarding School for Girls (Londyn) z Purcellem grającym na klawesynie. Uznaje się, że po znakomitym przyjęciu Purcella na królewskim dworze, stworzył on Dydonę i Eneasza dla Karola II, króla Anglii, Szkocji i Irlandii, jednak ten przedwcześnie zmarł, nigdy nie usłyszawszy dzieła. Ostatecznie uświetniło ono czas koronacji Wilhelma III Orańskiego i Marii II Stuart. Samo dzieło oparte na libretcie Nahuma Tate'a przywołuje Eneidę (Pieśń IV) Wergiliusza, ściślej tragiczną miłość tytułowych bohaterów.
O tym jak inspirujący to fragment dzieła świadczy chociażby fakt, iż właśnie do wątku tejże miłości oraz śmierci Dydony po odejściu Eneasza, odwołują się dzieła malarstwa klasycznego, natomiast w pięcioaktowej operze Les Troyens przywołuje je Hector Berlioz (1858 r.). Również popkultura umiejętnie zaanektowała wiele od Purcella. Dość wspomnieć frazy z Muzyki na pogrzeb królowej Marii, które w elektronicznej transkrypcji trzykrotnej laureatki Grammy, Wendy Carlos, trafiły do ścieżki dźwiękowej filmu Mechaniczna pomarańcza Stanleya Kubricka. Prawdziwy renesans popularności dzieła datowany jest na koniec pierwszej dekady XXI wieku, związany był z 350. rocznicą urodzin Purcella, dzieło zostało zaprezentowane na wielu prestiżowych scenach świata. Chętnie anektowaną ją do eksperymentów z uwspółcześnianiem fabuły, oprawiano animacjami bądź tańcem nowoczesnym. Tym razem dzieło oddane zostanie pod osąd melomanom w Warszawskiej Operze Kameralnej, co dowodzi, że pomimo upływu ponad 300 lat, muzyka ta wciąż tętni życiem inspirując kolejne pokolenia artystów.
Piotr Iwicki
„Dydona i Eneasz" Henry Purcella to opera o władzy, porywie namiętności i samotności. Oto kobieta-władczyni spotyka na swojej drodze wojownika i bohatera. Wcześniejsze życie skłaniało ją do trwania w samotności, jednak siła uczucia zaczyna brać górę. Dydona nie jest w stanie opanować rosnącej namiętności do Eneasza, ulega jej pomimo lęku i niepewności. Nie jest jednak bezpieczna: na dworze ma bowiem przeciwniczki, które knują przeciwko niej, chcą zaszkodzić jej pozycji, chcą ją zniszczyć. Dydona postanawia działać: odsyła Eneasza, skazuje się na samotność... Inscenizacja „Dydony i Eneasza" w centrum stawia emocje Dydony – jej siłę, wierność sobie, czystość intencji. Oraz uczucia i działania Eneasza – mężczyzny przeświadczonego o własnej dziejowej roli, przekraczającej czyjś osobisty los.
Uniwersalność historii podkreśla umiejscowienie tego XVII-wiecznego muzycznego arcydzieła w drugiej połowie XX wieku.