Historia WiP bez patosu

"Sprawa operacyjnego rozpoznania" - reż. Zbigniew Brzoza - Teatr Wybrzeże

Ukłony, kwiaty, premierowe wzruszenie, gdy milkną zasłużone oklaski, nieoczekiwanie na scenę zaczynają wchodzić widzowie - członkowie ruchu Wolność i Pokój - żywi bohaterowie sztuki "Sprawa operacyjnego rozpoznania". Scenariusz napisany przez Wojciecha Zrałka-Kossakowskiego i Zbigniewa Brzozę zainspirowały "Płomienie" Stanisława Brzozowskiego. Poprzez tę powieść wspominają oni historię ruchu WiP

Czy jednak coś łączy bohaterów "Płomieni" i WiP-owców? Wszak polski szlachcic Marek Kaniowski z "Płomieni" i jego rewolucyjni towarzysze to terroryści (członkowie Narodnej Woli, którzy planowali zamach na cara i przejęcie władzy), zaś WiP-owcy to pacyfiści.

A jednak mają ze sobą coś wspólnego, zapewniają twórcy spektaklu, choć metody działania były odmienne i różne czasy, w jakich przyszło tym grupom działać, łączy ich "Niezgoda na zło, ucisk, nietolerancję, obojętność wobec cierpienia i brak wolności".

Premiera "Sprawy operacyjnego rozpoznania" odbyła się na scenie Malarnia w teatrze Wybrzeże. Narratorami są młodzi WiP-owcy. Wspominają początki działalności, zapamiętane zdarzenia. Ruch Wolność i Pokój - powstał w 1985 r. w proteście przeciwko skazaniu i uwięzieniu szczecinianina Marka Adamkiewicza, który protestując przeciwko zobowiązaniom do sojuszu z Armią Radziecką i obrony ustroju PRL, odmówił złożenia przysięgi wojskowej, za co w grudniu 1984 roku został skazany na karę więzienia.

Reżyser Zbigniew Brzoza nie zrobił na szczęście teatru dokumentalnego, lecz dynamiczny spektakl, pełen dowcipu słownego i scenicznego. Rozbija momenty powagi żartobliwymi scenkami zaczerpniętymi z akcji i happeningów WiP-owców. Zapamiętamy na pewno historię z topieniem kukły generała Wojciecha Jaruzelskiego jako marzanny - podczas święta wiosny, gdy ZOMO obstawiło całą plażę...

- Piszczyk wbiegł z kukłą do Bałtyku. Jak z dzidą i ledwo ją rzucił, dostał pałą tak, że nieomal nie stracił przytomności - opowiada Jacob (jeden z bohaterów sztuki). A stanowczy gliniarz mężnie zanurzył się w fale, by ratować generała z głębin - dodaje Robert.

- Przed marzanną zabrali mi z domu dwie peruki. Oskarżyciel w oparciu o ten dowód oskarżył mnie, że za pomocą tych peruk chciałem zrobić kukłę Jaruzelskiego. Mój obrońca, mecenas Taylor, trzeźwo stwierdził, że Jaruzelski nie jest chyba długowłosym blondynem ani rudym - wspomina Jacob.

Równie zabawna jest opowieść zapisana w milicyjnym protokole o tym, jak to "Grupa około 20 członków i sympatyków WiP o godz. 12.00, na ul. Bohaterów Monte Cassino w Sopocie rozwinęła trzy transparenty o następującej treści: »Niech żyje węgorz«, »Precz z Centralą Rybną«, »Ryby tak! Wypaczenia nie!« i zaczęła skandować hasła typu: »Niech żyje węgorz«, »My chcemy żyć«, »Niech żyje morze«, śpiewać zwrotki piosenek o podobnej tematyce w rytm wybijany przez bęben i gwizdek.

Odegrano również scenkę wyławiania z morza ostatniego węgorza, za którego przebrany był jeden z uczestników posiadający takie akcesoria jak płetwy, okulary płetwonurka i sieć".

- Konwencja happeningu bardzo nam odpowiadała. Nie była napuszona jak tradycyjne manifestacje. W naszych działaniach istotne było to, żeby w tę silnie naznaczoną humorem sytuację wciągnąć milicjantów, władzę - ośmieszyć system. Bo jak to wygląda, gdy funkcjonariusz chce zaaresztować Pana Rybę? - opowiadają.

Są też w tym spektaklu momenty pełne powagi, dramatyczne, wzruszające lub zmuszające do zastanowienia. Jak wtedy, gdy ze sceny pada pytanie: W jakim momencie człowiek przestaje się bać? Jeden z bohaterów, Jacob, odpowiada: - "Jak przekraczasz barierę i przestajesz udawać kogoś innego niż jesteś, tylko po prostu jawnie mówisz to, co myślisz i okazujesz to całym swoim działaniem, nie przejmując się konsekwencjami. Ci narodnicy w "Płomieniach" Brzozowskiego też coś takiego mieli, kiedy celowo szli do pudła. Mieli dość konspirowania, przyklejania wąsów, woleli już na Sybir" .

Więc członkowie ruchu Wolność i Pokój za swoje przekonania szli do więzienia.

Interesująca jest forma przedstawienia. Reżyser Zbigniew Brzoza popełnił bowiem spektakl nie tylko mądry, lecz i atrakcyjny. Nie ma tu gadulstwa, nudy, jest wiele ciekawych pomysłów inscenizacyjnych ożywiających akcję, która toczy się szybko. Trzy słupy ogłoszeniowe krążące po scenie oklejone są protokołami milicyjnymi, w środku ukrywają się WiP-owcy.

Wielkie brawa (jak zwykle) za ruch sceniczny dla Filipa Szatarskiego.

Na ekranie projekcyjnym wyświetlane są archiwalne zdjęcia - dokumentujące wydarzenia związane z ruchem Wolność i Pokój, są m.in. wywiady wideo z nieukończonego filmu Jarka Guły o ruchu Wolność i Pokój.

Zbigniew Brzoza ożywia spektakl także za pomocą fragmentów "Płomieni" - wyświetlanych jako czarno-biały film, z ubranymi stosownie do realiów epoki aktorami. Rewolucjonista Marek Kaniowski, widoczny na ekranie podczas projekcji wideo, w pewnym momencie zlewa się w jedną postać z pojawiającym się za nim WiP-owcem.

Występują: Dorota Androsz, Piotr Biedroń i Robert Ninkiewicz oraz Michał Jaros, Michał Wielewicki i Piotr Witkowski. I oczywiście, Tomasz Gadecki (saksofon).

Znakomita scenografia Marcina Jarnuszkiewicza i muzyka Marcina Zabrockiego.
Ten pełen ognia spektakl należy koniecznie zobaczyć.

Grażyna Antoniewicz
POLSKA Dziennik Bałtycki
30 sierpnia 2011

Książka tygodnia

Wyklęty lud ziemi
Wydawnictwo Karakter
Fanon Frantz

Trailer tygodnia

Wodzirej
Marcin Liber
Premiera "Wodzireja" w sobotę (8.03) ...