Historie dla wyrywających się z Polski B

14. Wakacyjny Przegląd Przedstawień

Powstały od 2007 do 2012 roku. Wszystkie za dyrektorowania Pawła Łysaka. "Drugie zabicie psa", "Trzy siostry", "Babel", "Łagodna", "Klub Kawalerów", "Mickiewicz. Dziady. Performance", "Wielki Gatsby", "Szwoleżerowie". Te spektakle z Teatru Polskiego im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy widziałam na katowickich Interpretacjach i chorzowskich Przeglądach Przedstawień w Teatrze Rozrywki

Teatr ten, wałbrzyski im. Jerzego Szaniawskiego oraz legnicki im. Heleny Modrzejewskiej należą do moich ulubionych. Wszystkie w swoim repertuarze mają społeczną skazę – ale w pozytywnym rozumieniu. Tyle tylko, że bydgoski opowiada o wyrywających się na siłę z Polski B a dwa pozostałe często o przegranych z tych rejonów kraju.

Jak wybić się dzisiaj w Polsce daleko od autostrady, gdzie zlikwidowano lokalne połączenia kolejowe i autobusowe a jeżdżące dwa razy na dzień busiki zabierają trzykrotnie więcej pasażerów niż powinny? Można wyjechać zagranicę i mamić starsze panie łaknące miłości, można droczyć się z miejscowymi a potem wyjechać do stolicy i rozpocząć nowe życie, można wyjść za mąż za starszego faceta z pozycją i sprzeniewierzyć ideały młodości, można pojechać na nie swoją wojnę i wrócić z niej wrakiem, można swoje beznadziejne i bezdomne życie uwznioślić, można flirtować z kilkoma facetami i dać się w końcu kupić, można uprawiać ryzykowny sport dla szmalu, adrenaliny i wyidealizowanej dziewczyny.

Polska B ma możliwości! - zdają się wołać reżyserzy bydgoskich przedstawień. Skupmy się na tych pokazanych w ramach 14. Wakacyjnego Przeglądu Przedstawień na scenie chorzowskiego Teatru Rozrywki. „Trzy siostry” wg A. Czechowa w reż. Pawła Łysaka, „Łagodną” F. Dostojewskiego w reż. Barbary Wysockiej oraz „Klub kawalerów” M. Bałuckiego w reż. Łukasza Gajdzisa. Mamy zatem klasykę. Ale jakże odświeżoną i współcześnie odczytaną. 

Olga, Masza i Irina z „Trzech sióstr” żyją w Polsce B. Dzieciństwo spędziły w stolicy i nie mogą jej zapomnieć. Jest ona wyidealizowana – piękna i pełna możliwości. W swojej miejscowości śmiertelnie się nudzą, monotonia życia je dobija. Mimo, że mają wokół pełno mężczyzn to są to nieudacznicy – pijacy, trwoniący spadkowe pieniądze, bezrobotni z wyboru, pieczeniarze, wojskowi od żołdu do żołdu, którym życie przecieka przez palce, sfrustrowani i rozgoryczeni. Spójrzmy kto dzisiaj ucieka z prowincji do stolicy lub zagranicę – zdaje się mówić reżyser – lepiej wykształcone i żądne lepszego życia kobiety wypełniające potem korytarze stołecznych firm korporacyjnych. A ich brzuchaci faceci z Polski B niech zapijają smutki na dwóch hektarach ojcowizny lub zabijają się sztachetami po dyskotekach w imię fałszywie pojmowanego honoru.

"Łagodna" ma lat 16 i jest młodym ciałem, bez pomysłu na życie i wykształcenia. On, 41-letni „staruch” jest facetem po przejściach, właścicielem lombardu. Ona przychodzi do niego zastawiać jakieś rzeczy, potem z nim mieszka, je śniadanie w zupełnym milczeniu, wychodzi za niego za mąż. Jakaś rozsypana rzeczywistość. Czy to życie, wegetacja, strach przed samotnością? Czy to przypomina miłość? Raczej zapis rozpadu rzeczywistości. Ile takich niby rodzin znamy? - zdaje sie pytać reżyserka. Nie mających pomysłu na życie, sfrustrowanych swoją sytuacją, uciekających w nałogi i w końcu w samobójstwo. Barbara Wysocka, która jest zarazem autorką scenografii, adaptacji tekstu i opracowania muzycznego potwierdza swój niezwykły talent do znajdywania ciekawych sytuacji w na pozór hermetycznym tekście. Jak twierdzi „to jest rozmowa, impresja na temat, cykl wariacji". Forma przedstawienia łączy udanie elementy teatru, słuchowiska, filmu, i instalacji plastycznej.

I na koniec „Klub kawarerów”. Zdawałoby się zapomniana ramotka Bałuckiego a tu niespodzianka za sprawą ciekawej reżyserii i sporego poczucia humoru całego zespołu. Czy jest lepsza wizja dla współczesnego faceta, niż trwanie w kawalerskim stanie? Nie trzeba słuchać od rana zrzędzącej żony, wyprawiać dzieci do przedszkola, zaharowywać się w pracy na utrzymanie rodziny. Można bezkarnie flirtować, podrywać mężatki i rozwódki, palić i pić oraz jeść niezdrowe obiadki. Ale od czego są silne kobiety - lolitki, wampy, fanatyczki małżeństwa, feministki, które w końcu usidlają zatwardziałych kawalerów. W większości strachliwych, słabiutkich, nieśmiałych, małych krzykaczy, pseudo luzaków. I jak to w życiu bywa to kobiety przejmują inicjatywę, bo chcą mieć dzieci, wyrwać się z nieciekawego miejsca, posmakować życia na poziomie, zwiedzać świat, spełniać marzenia. A do tego potrzebni są mężczyźni, którzy okazują się w końcu łatwą zdobyczą, do szybkiego uformowania według żoninego pomysłu. I jak tu się nie śmiać, gdy ufarbowany na Afroamerykanina Michał Czachor czyli Pan Motylnicki w przedstawieniu wygłasza w końcu kwestię „małżeństwo jest jak chrzan. Nieraz się człowiek nad nim spłacze, ale zawsze zje go ze smakiem". 

P.S W prestiżowej ankiecie miesięcznika „Teatr”, scena bydgoska została uznana przez Joannę Derkaczew (Gazeta Wyborcza), Łukasza Drewniaka (Przekrój) i Jacka Sieradzkiego (Przekrój) za najlepszy Teatr Roku 2011. Dyrektor Paweł Łysak zaprasza do współpracy głośnych i ważnych dla współczesnego teatru reżyserów, takich jak Maja Kleczewska, Barbara Wysocka, Michał Zadara czy Jan Klata.

Grażyna Kurowska - współpracowniczka Magazynu Wspólnoty Europejskiej Euro25 i Lady\'s Club.

Grażyna Kurowska
Dla Dziennika Teatralnego
21 sierpnia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia