Historie szaleńców
"Pelcia, czyli jak żyć, żeby nie odnieść sukcesu" - reż. Joanna Szczepkowska - Teatr Łaźnia NowaLos nas nie rozpieszcza. Szczególnie, jeśli jesteśmy artystą czy artystką w starszym wieku. Czasami świat nie wie już, co z nami zrobić i nas zostawia. Na pastwę losu, gdzie często walczymy sami ze sobą. O tym, że nie jest łatwo być artystką, która lata popularności ma już za sobą opowiada spektakl na podstawie tekstu Joanny Szczepkowskiej – wyreżyserowany przez nią samą.
Na początku widzimy kobietę (Joanna Szczepkowska). Ubrana w niebieski szlafrok chodzi po zdemolowanym mieszkaniu i kłóci się z kimś, kogo nie widać. Mówi bardzo dużo. Głównie o sobie, ale też nieustannie robi wyrzuty kobiecie, która jest za zamkniętymi drzwiami. W ogóle przez cały spektakl przewijać się będzie dużo słów. Z nich można będzie stopniowo wywnioskować zaskakującą historię kobiety, która nie wiadomo – na ile jest wiarygodna. Spokojne życie w jednym z mieszkań starej kamienicy zburzył fakt sprzedaży fortepianu. Nieszczęścia jednak chodzą zwykle parami.
Równowaga zostaje zachwiana jeszcze przez jedno, przypadkowe wydarzenie. Młody mężczyzna o imieniu Piotr (Jan Jurkowski) potrzebuje pilnie dwóch rzeczy: skorzystać z toalety i naładować telefon. Zostaje wpuszczony do mieszkania i niechcący udaje mu się wkroczyć w rozedrgany świat kobiety, która przeżywa silne załamanie emocjonalne. Próbuje się nawet powiesić, prosząc młodego człowieka o pomoc w zawiązaniu pętli. Groteska wzmaga się z każdą chwilą, a grę aktorską na wysokim poziomie w prostej, funkcjonalnej przestrzeni dużego pokoju kamienicy śledzimy jak zahipnotyzowani.
W spektaklu mamy do czynienia z fenomenalnym zderzeniem dwóch epok, dwóch światów – muszą one istnieć obok siebie i są od siebie zależne. Piotr to stłamszony przez matkę, biedny, goniący za sukcesem student, który nie rozstaje się z telefonem. Marta to żyjąca z piętnem wojennej przeszłości, wychowywana w iluzjach przez ciotkę kobieta, która po zakończeniu kariery światowej pianistki gubi się w świecie. Prowadzą rozmowę, w której każde mówi o sobie. Wraz z rozwojem akcji udaje im się nawiązać dialog, a atmosfera na scenie robi się jednocześnie coraz bardziej straszna i śmieszna. Wtrącenia popularnej audycji radiowej o plotkach na temat celebrytów są niemal nierealne: wydaje się, że Marta i Piotr znajdują się poza światem, w osobnej rzeczywistości.
Ich role odwracają się – nieumiejąca nawet wiązać butów Marta, która wierzy, że jej ojciec zamienił się w pająka staje się nagle bezwzględna. Nie bez powodu pod niebieskim szlafrokiem skrywa czerwoną sukienkę. Przyszły karierowicz w osobie uzależnionego od telefonu Piotra nie zauważa niebezpieczeństwa i próbuje prowadzić własną grę. Fabuła przypomina trochę historię opowiedzianą w „Kobiecie z wydm" Kōbō Abe. Wejście do czyjegoś świata jest ryzykowne i może skończyć się w bardzo różny sposób. Chcąc ten świat uporządkować (tak jak Piotr mieszkanie Marty) i pomóc w jego normalizacji (próba zaproponowania Marcie ubezpieczenia na życie) możemy jednak przeliczyć się, zostając wchłonięci. I nigdy nie wyrwać się z czyichś urojeń. W obydwu przypadkach (książki i spektaklu) mamy do czynienia z bezsensownym wysiłkiem mężczyzny i prowokującym zachowaniem kobiety. Joanna Szczepkowska stworzyła na scenie świat, który możemy potraktować jako sen, fragment życia ludzi z domu wariatów, ale jeśli zdecydujemy się na realizm – wtedy dopiero można zacząć się bać.