Historyczne śledztwo w sprawie Modrzejewskiej

wspomnienie o królowej polskiego teatru

Była tak zjawiskowo piękna, że uważano ją za jedną z ikon urody niewieściej fin de siecle\'u - w środę mija setna rocznica najsławniejszej aktorki polskiego teatru - Heleny Modrzejewskiej

Była tak zjawiskowo piękna, że uważano ją za jedną z ikon urody niewieściej fin de siecle\'u. Czarowała rolami na scenach europejskich, ale udało jej się podbić także publikę za oceanem, która to sztuka nie powiodła się później właściwie nikomu z nadwiślańskich celebrytów. No i szaleli za nią mężczyźni, a zadurzony Henryk Sienkiewicz bez wahania porzucił dla niej życiową stabilizację i pognał do Ameryki, aby zamieszkać z nią w utopijnej komunie.

W poniedziałek do księgarń trafi monografia "Modrzejewska. Życie w odsłonach" prof. Józefa Szczublewskiego, socjologa i archeologa teatralnego, który bacznie przyjrzał się zjawisku, które do historii przeszło pod nazwą "Modrzejewska". Do opisania jej żywota użył stworzonej przez siebie metody, swoistego miksu kalendarium, zbioru anegdot, prasowych zapisków i reporterskich notek. Pierwsza wersja tej książki śmignęła przez PRL-owskie księgarnie w 1975 roku, ale jej ślad można znaleźć dziś co najwyżej u zaprzyjaźnionych antykwariuszy. Nowe, 640-stronicowe wydanie poddano liftingowi, odziano w elegancką okładkę i już może cieszyć oko poszukiwaczy prawdy o pięknej aktorce.

A pikantnych ciekawostek w biografii aktorki Szczublewski wynalazł bez liku, bowiem za urodziwą gwiazdą obyczajowe ploteczki ciągnęły się niczym ogon za kometą. Już na początku autor serwuje nam bombę, jakoby naturalnym ojcem Heleny był sam książę Władysław Sanguszko z podtarnowskich Gumnisk . Ale choć to plotka wyjątkowo smakowita, raczej nieprawdziwa. Aktorka była nieślubnym, spłodzonym w 1840 roku, dzieckiem Józefy Bendy, wdowy po krakowskim kupcu.

Ale autor przytacza ją nam nie bez kozery: wieści o jej arystokratycznych parantelach przez dziesięciolecia były głównym tematem salonowych pogwarek rodaków.

Podobnie jak jej rzekomo swobodny obyczajowo żywot gwiazdy. Nasza bohaterka, nim wskoczyła na aktorski top Krakowa i Warszawy, brylowała na prowincji. Znały ją doskonale Rzeszów, Brzeżany, Bochnia i Nowy Sącz. W 1863 roku, gdy w Kongresówce zawrzała powstańcza ruchawka, Modrzejewska była królową Czerniowiec, gdzie magnetyzowała tłumy w roli Fanchon, bohaterki ramoty "Poczwarka", dziesiątej wody po dramatach George Sand. Ilość przypisywanych jej wówczas romansów, miłosnych skandali (głośno było szczególnie o jej związku z niejakim Gustawem Zimajerem), a co za tym idzie dzieci z nieprawego łoża przyprawia wręcz o ból głowy.

Cóż, bycie kronikarzem celebrytki sprzed ponad wieku to nie jest sprawa łatwa i przypomina kryminalne babranie się w ciemnych stronach ludzkiej jaźni - sugeruje Szczublewski i przypomina jeszcze jedną mało znaną kartę z życia gwiazdy. Gdy została contessą teatralnej Warszawy, 17 zakochanych w niej po uszy gimnazjalistów obdarowało ją wieńcem z wstęgą w narodowych barwach. Carskie władze potraktowały to jako patriotyczną demonstrację i relegowały chłopaków ze szkoły. W efekcie jeden z nich, Ignacy Neufeld, popełnił samobójstwo. Zdruzgotana Modrzejewska honorowo pojawiła się na jego pogrzebie na Powązkach.

Czas prawdziwego triumfu nastał dla niej jednak dopiero w Stanach Zjednoczonych. Gdy, nie znając angielskiego, stawiała pierwsze kroki na jankeskich scenach, miała prawie czterdziestkę i mierne notowania na tamtejszej aktorskiej giełdzie. A także nieudaną karierę biznesmenki farmerki na kalifornijskim ranczo Anaheim, które przez pewien czas prowadziła do spółki m.in. z Henrykiem
Modny w tamtych czasach falanster wymyślił i finansował hrabia Karol Chłapowski, mąż artystki. Modrzejewskiej szybko znudziły się jednak pomysły sadzenia kukurydzy i dojenia krów i wróciła do aktorstwa, a jedynym śladem po eksperymencie zostały napisane w tym czasie przez Sienkiewicza "Szkice węglem".

Sukces przyszedł zupełnie niespodziewanie, gdy już jako Helena Modjeska zadebiutowała na deskach California Theatre. W ciągu kilku lat została najpopularniejszą aktorką szekspirowską w Stanach. W 1883 roku otrzymała obywatelstwo, dziesięć lat później wygłosiła odczyt na kongresie feministycznym w Chicago o sytuacji kobiet w zaborze rosyjskim. Ale przede wszystkim grała (kronikarze obliczyli, że wystąpiła w ponad 260 rolach), ściągając na swoje spektakle tłumy wielbicieli.

Karierę zakończyła w 1907 roku, po ciągnącym się dwa lata triumfalnym tournée. Zmarła 8 kwietnia 1909 roku w Newport Beach w Kalifornii w wieku 69 lat. Szczublewski odnotowuje, że na wiadomość o jej śmierci "cały świat zamarł".

W środę minie setna rocznica od tego smutnego wydarzenia i trudno dziś znaleźć ślady hołdów, którymi niegdyś obdarzano naszą rodaczkę. Nawet z filmu o niej, zapowiadanego z pompą przez Jerzego Skolimowskiego (główną rolę miała zagrać Isabelle Huppert), wyszły nici. Na osłodę pozostała nam powieść Susan Sontag "W Ameryce", w której w postaci Maryny Załężowskiej autorka zaszyfrowała fragmenty biografii słynnej diwy, oraz nudny jak flaki z olejem serial "Modrzejewska" Jana Łomnickiego z 1989 roku z rolą Krystyny Jandy.

Przyznacie chyba sami, że bilans pamięci o naszej największej aktorce wypada bardzo mizernie.
(A.H.)

Bożydar Brakoniecki
Polska
3 kwietnia 2009

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...