Holocaust exploitation

„Primo" - reż. Giovanni Caló - Casa dei Teatri - Organizator: Teatr Nowy i Włoski Instytut Kultury w Krakowie

Cechą wyróżniającą wiele produkcji krakowskiego Teatru Nowego jest próba przepracowania historycznej traumy. Próba znalezienia języka potrafiącego udźwignąć już nawet nie ją samą, ale pamięć o niej. Czy mówimy o doświadczeniu komunizmu – jak np. w „Follow me" – czy o grzechu nazizmu – w „Tanzcafe Lerch", a częściowo także w „Macabra Dolorosa". „Primo", drugi już gościnny spektakl przygotowany we współpracy z Włoskim Instytutem Kultury, nie jest taką próbą. Co więcej – razi arogancką bezpośredniością.

Jean-François Lyotard w „Poróżnieniu" pisał o tzw. paradoksie świadka: „Milczenie ocalałych nie musi świadczyć na rzecz tezy o nieistnieniu komór gazowych, jak sądzi Faurisson, bądź udaje, że sądzi. Może również świadczyć przeciwko autorytetowi odbiorcy (nie mamy czego wyjaśniać Faurissonowi), przeciwko autorytetowi samego świadka (my, uratowani, nie jesteśmy godni, by o tym mówić), a wreszcie przeciw zdolności języka do oznaczania komór gazowych (niewyrażalna absurdalność)". Nieprzekładalność doświadczenia Holocaustu nie musi oznaczać złożenia broni na polu artystycznym, które może mieć własności terapeutyczne – i dla twórców, i dla odbiorców. Jednak twórczość chociażby Herty Müller czy Michaela Haneke, a ostatnio także spektakl „nie-boska komedia" Strzępki pokazują, że potrzeba do tego alternatywnego języka.

Nie jest to oskarżenie wymierzone w stronę książki „Czy to jest człowiek?", na kanwie której powstał spektakl, ponieważ Primo Lévi wierzył w danie świadectwa, w oddanie hołdu zmarłym i samemu uratowaniu człowieka w człowieku. Dzieje książki – jej późna popularność – pokazują jednak, że potrzebny był dystans, żeby ukuć w ogóle takie pojęcie jak „literatura łagrowa" czy „literatura martyrologiczna" i po prostu wykonać proces kanonizacji, który rozmija się z intencją włoskiego intelektualisty. Monodram w wykonaniu Jacoba Olesena nie posiada jednak tej świadomości. Giovanni Caló wyreżyserował fragmenty książki w taki sposób, jakby znalazł po prostu atrakcyjny i emocjonalnie chwytliwy temat.

Spektakl składa się – podobnie jak książka – nie z jednolitej narracji, lecz zlepku wspomnień, co wpływa na jego fragmentaryczną strukturę. „Primo" zaczyna się od podróży pociągiem do obozu Auschwitz Monowitz, w czasie której bohater posiada jeszcze wspomnienia o zostawianym za sobą życiu. Przybycie na miejsce zsyłki równa się z rozpoczęciem pracy nad osobowością więźniów – nad zduszeniem jej, nad wyrugowaniem resztek duchowości, a przez to i nawet złudzenia, że są ludźmi. Zezwierzęcenie, sprowadzenie człowieka do wiązki prostych i zawsze negatywnych odczuć: bólu, zimna i głodu, nie w każdym przypadku kończy się sukcesem: jeden z więźniów przytula Léviego, inny mówi mu o potrzebie higieny, żeby zachować szacunek do siebie, kolejny bezinteresownie dostarcza mu jedzenie i ubrania, a jeszcze inny prosi go o naukę włoskiego, co kończy się na recytacji poezji. Ostatecznym znakiem zwycięstwa człowieka było zresztą powstanie „Czy to jest człowiek?".

Na scenie znajduje się jeden człowiek, ławka, stołek, miska i właśnie ta książka. Miejsce zajmowane przez aktora oraz przejścia między wspomnieniami wyznacza światło – zabieg prosty i niezbyt przekonujący w tej inscenizacji. Rozpisanie książki na monodram miało akurat największy potencjał – w końcu to z pamięci Léviego wychodzą i nabierają kształtu wspomnienia: czy to hitlerowców, czy to współwięźniów. Jednak poza czytaniem „własnej" książki oraz przytoczeniem kilku deklaracji w parabazach, uderza bezrefleksyjność potraktowania faktu, że Primo Lévi pisał o sobie i o swoich doświadczeniach, z pokorą podchodząc do ich rzekomej intersubiektywności w obozie. Ponadto razi próba wydobycia na wierzch efektowności – Olesen wypada naprawdę dobrze w momentach przygaszenia, kiedy tłumi ekspresję, ponieważ wtedy zbliża się do opisywanego w książce stanu półżycia w Auschwitz. Zwykle jednak gra na aktorskiej szarży, jest obcesowo emocjonalny i poprowadzony został przez reżysera w taki sposób, że ma się wrażenie uczestnictwa w cyrku powstałym na zgliszczach.

Bezrefleksyjność potraktowania tematu, bezpośredniość cytowań i gry aktorskiej (choć może akurat przeciwnikom postdramatycznego teatru i wielbicielom tradycji włoskiej przypadnie ona do gustu) każą się zastanowić nad tym, czy podejście do tego tematu to kwestia kulturowa. Może po prostu w bliskim sąsiedztwie Oświęcimia, do którego przynajmniej kilka razy dziennie kursują wycieczki, taka strategia „nie wypada"? Bronię raczej stanowiska, że nie wypada kupczyć delikatnością tematu, tanim wzruszeniem i autentyczną tragedią, która zmieniła sposób opisywania rzeczywistości i patrzenia na nią. 70 lat po zamknięciu obozu można byłoby mieć nadzieję, że jest to rzecz oczywista, ale w tej pomyłce tkwi największa zaleta „Primo". Holocaust exploitation katalizuje dalsze artystyczne poszukiwania.

„Primo", reż. Giovanni Caló, Casa dei Teatri
Organizator: Teatr Nowy i Włoski Instytut Kultury w Krakowie
spektakl na podstawie eseju Primo Levi „Czy to jest człowiek"

Występuje: Jacob Olesen
Adaptacja: Giovanni Calò i Jacob Olesen
Reżyseria: Giovanni Calò
Produkcja: Enrico Caretta
Organizator: Teatr Nowy i Włoski Instytut Kultury w Krakowie

Marta Stańczyk
Dziennik Teatralny Kraków
28 marca 2015

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia