Humor biurowy w Teatrze Gdynia Główna
"Bjóro" - reż. Marcin Grota - Teatr Gdynia GłównaCzy można dowcipnie i niebanalnie opowiedzieć o... zwykłych sytuacjach biurowych, doli urzędników i przedmiotach codziennego użytku każdego pracownika, spędzającego większość pracy przed komputerem? Spektakl "Bjóro", który w piątek 18 lipca miał premierę w Teatrze Gdynia Główna, przekonuje, że można.
Pomysł na spektakl wydaje się prosty: "To mówi donica: Nasza firma kwitnie! To mówią drzwi: To prawda. Mamy mocne wejście..." - w takiej, "gadanej" formie odbywa się szereg scenek, czy może skeczy przedstawienia "Bjóro". Już sam tytuł spektaklu sugeruje, że będzie to trochę inne przedstawienie od tych, do których przywykliśmy. I, na szczęście, tak jest w istocie - temat pracy biurowej potraktowany został niesztampowo i z przymrużeniem oka. Dlatego podczas godzinnego spektaklu w Teatrze Gdynia Główna poznajemy m.in. losy ołówka, faktury, fotela, biurka, komputera, klawiatury, ryzy papieru, drukarki, myszki elektronicznej, a nawet ściany, podłogi czy sufitu z przestrzeni biurowej. Aktorzy odgrywający role przedmiotów, zawsze grają w tercecie (w spektaklu występują: Agata Mieniuk, Wojciech Jaworski i Bartłomiej Sudak).
Każda scenka odbywa się według scenariusza: przedstawienie się, kwestia w zabawny sposób powiązana z przedmiotem ("mnie zawsze pokazują plecy, przywykłem" - mówi biurowy fotel) i związana z większą lub mniejszą interakcją między aktorami. Koniec każdego epizodu zwieńczony jest morałem (np. "byle jaki kabel, podłączony do prezesa, ma nad tobą władzę") oraz piosenką, wykonywaną przez aktorów zespołowo lub solowo do muzyki Antoniego Wojnara.
Za tekst, scenariusz i reżyserię spektaklu odpowiedzialny jest Marcin Grota (wyreżyserował w Trójmieście m.in. monodram "Być jak Maria Janion" w 2012 roku). Prościutki w koncepcji i takim też wykonaniu spektakl "Bjóro" ma w sobie dużo wdzięku. Faktycznie dla każdego, kto zna realia pracy biurowej, wyda się w pełni zrozumiały. Grota już na poziomie tekstu naigrywa się, chociaż w łagodnej formie, z tego, co buduje zawodową rzeczywistość wielu z nas. Tworzy coś na pozór kabaretu, czy muzykału w duchu spektakli Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego.
Żartobliwe, lapidarne teksty, zakończone często surrealistyczną czy po prostu absurdalną puentą znajdą wielu odbiorców. Choć nie znajdziemy tu ani szczególnie udanych popisów aktorskich, ani wyjątkowo dobrego warsztatu, to cała trójka aktorów radzi sobie na scenie nieźle i - przede wszystkim - zespołowo. Najlepsze wrażenie robi Wojciech Jaworski (zarówno w grze dramatycznej, jak i wokalnie).
Nie aktorzy są tu jednak najważniejsi. Choć trudno tu o specjalne olśnienia, reżyser znalazł zgrabną formę, by środowisko biurowe przedstawić ciekawie, na świeżo i zabawnie. Spektakl pozwala na relaks i śmiech z rzeczywistości biurowej. To udana, niezobowiązująca rozrywka, podszyta trafnymi obserwacjami ludzi w ich (biurowym) żywiole. W sam raz na wakacje.