I tylko Hrabala żal

"Obsługiwałem angielskiego króla" - reż. Piotr Cieślak - Teatr Nowy w Poznaniu

Scenografia nijak nie przypomina scenerii, które możemy odnaleźć u Hrabala. Drewniana konstrukcja przypominająca parkan albo ściany stodoły zamyka przestrzeń sceny, w której aktorzy skromnymi, lecz zmyślnymi rekwizytami kreują miejsca takie jak hotel, baza w lesie na granicy albo burdel. Cała ta umowność odwołuje się w oczywisty sposób do wyobraźni widza - i niestety, jest to jedyny stymulujący intelektualnie fragment poznańskiego przedstawienia.

Reżyser postawił na montaż scen z powieści Hrabala. Na scenie widz ogląda ciąg sekwencji z życia kelnera Jana Dziecię - ciąg zabawny, przykuwający uwagę, ale nic poza tym. Cieślak zaadaptował powieść Hrabala, nie dodając od siebie ani odrobiny pomysłu własnego. I tak na scenie cały czas obecny jest Jan Dziecię stary, który pełni funkcję narratora opowieści, ale to banalny chwyt, podkreślający narrację pierwszoosobową w tekście oryginalnym i sytuację retrospektywną. Zabawne momenty - polewanie oranżadą, badanie za parawanem, nawet kolacja z cesarzem Abisynii - wszystko to wycięte zostało z powieści i przedstawione w niespecjalnie odkrywczy sposób. Kalejdoskop scen, parada postaci w popisach wokalnych z koszmarnym niemieckim akcentem oraz muzyka Abla Korzeniowskiego, zagłuszająca chwilami artystów równie skutecznie, jak wyjątkowo głośny głos z of fu, składają się na chaos, chyba niezamierzony, a mnogość scen powoduje, że żadna z nich nie jest kluczowa. Punkt kulminacyjny, napięcie - w prozie Hrabala prawie w ogóle nie istnieją, ale Cieślak rozmył do reszty klimat, tak przecież typowy dla twórczości Czecha. Groteskowe obrazy, wyraziste, zabawne, są wyłącznie zasługą pisarza, a nie reżysera. Ich montaż nie służy nawet tekstowi, bo gawęda starego kelnera - potoczysta, barwna - staje się splotem reminiscencji i farsowych obrazków.

"Obsługiwałem angielskiego króla" opowiada przede wszystkim o oportunizmie. Cecha ta, przypisywana Czechom jako nacji, idealnie też opisuje głównego bohatera. Niestety, Michał Grudziński gra nierówno. Raz jest młodym, nieopierzonym jeszcze kelnerem z przylizaną grzywką, kiedy indziej przeżywa podboje miłosne, ale niewiele w tym emocji, za to naiwność - stała i niezmienna. A szkoda, bo traktując tekst Hrabala mniej instrumentalnie, można by stworzyć świetny portret stereotypoweg.

Czecha, nawet na fali zainteresowania Czechami po serii rewelacyjnych reportaży Mariusza Szczygła. U autora "Pociągów pod specjalnym nadzorem" nie brakuje przecież momentów kontrowersyjnych, jak na przykład kolaboracja z nazizmem, a jego bohater opętany jest obsesją bycia bogatym i nie interesuje go nic więcej. Jan Dziecię, ten przeciętny czeski mężczyzna, szczyci się tym, że kogoś obsługiwał, a więc, jak zauważył Jiri Menzel, rewelacyjnie wyraża tym całe swoje czeskie jestestwo - chwali się nie tym, że kogoś pokonał, ale że komuś służył. To modelowy wręcz przykład oportunizmu i znakomity punkt wyjścia do rozważań nad czeską naturą, tak przecież odmienną od polskiej - patetycznej, patriotycznej, nawet martyrologicznej. Cieślak takich prób analitycznych, porównawczych nie podjął i to kolejny dowód na to, że po tekście się jedynie prześlizgnął, bez wyraźnej koncepcji. Widzowie śmieją się często i szczerze, ale w ogóle nie jest to zasługa reżysera, co najwyżej gry aktorskiej.

Spektakl wg prozy Hrabala jest po prostu banalny. Ogląda się go dobrze, bo łatwo, dlatego też może się podobać i dlatego sporo widzów - sądząc po reakcjach - wyszło z niego zadowolonych. Brakuje tutaj jednak jakiejś głębszej interpretacji czy choćby puenty dodanej od twórców przedstawienia, a nie samego pisarza. Trochę farsy, groteski, nawet absurdu, odrobina powagi i śpiewu - i tak Cieślakowi udało się wypełnić ponad dwie godziny. Na scenie króluje banał i więcej. Tylko Hrabala szkoda, że musi takie przedsięwzięcie firmować swoim nazwiskiem.

Ewelina Szczepanik
Teatr dla Was
21 kwietnia 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia