Ich czworo i to piąte, milczące

"Ich czworo" - reż. Karina Piwowarska - Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu

Matka wybierająca między dzieckiem a mężczyzną w "Godach życia" Przybyszewskiego, matczyno-synowskie relacje w "Śniegu" wg Witkacego i rodzina okiem Zapolskiej w "Ich czworgu"

Tak się składa, że trzy spośród sześciu propozycji jubileuszowych na 90-lecie polskiej sceny w Toruniu dotyczą relacji rodzinnych. Temat, jak widać, obchodzi reżyserów, skoro wyłuskano go nawet z filozoficznych i wielotematycznych sztuk Witkacego.

Tym razem teatr zainscenizował sztukę autorki, dla której patologie międzyludzkich relacji były głównym tematem, przedstawianym wprost - bez pobłażania dla głupoty, egoizmu i obłudy.

W „Ich czworgu” Gabrieli Zapolskiej mamy mężą, żonę i jej kochanka, a także tę czwartą, która chętnie zaopiekuje się zdradzanym małżonkiem (pojawia się też naiwna wdowa, podkochująca się w owym kochanku). Oglądamy koszmarną „rodzinną” Wigilię z kłótnią przy stole, schadzkę żony z amantem - playboyem i obibokiem, śledzenie niewiernej przez męża, podchody owej czwartej - panny po przejściach. Słuchamy na okrągło kłamstw, awantur, bzdur...

A wszystko z perspektywy drobnej, milczącej postaci - dziecka. W inscenizacji Kariny Piwowarskiej dziecko jest bowiem obserwatorem wydarzeń, umieszczonym jakby na zewnątrz nich - jest wprawdzie przywoływane przez rodziców, którzy mówią do niego, ale nie opuszcza proscenium, nie przekracza (do finału) rampy - ramy okalającej wnętrze mieszkania. Dziecko między aktami spektaklu zasuwa kurtynę i odczytuje didaskalia - patrzy na na swój dom jak na teatr. Wyalienowane, samotne i traktowane jak przedmiot w rozgrywkach dorosłych.

Teatralność rzeczywistości w okolonym białą ramą wnętrzu domu podkreślają dekoracje - narysowane i wycięte z papieru meble i przedmioty. Dystans między dzieckiem a „teatrzykiem dorosłych” podkreślają też kostiumy. Dziecko ubrane jest współcześnie, dorośli w stroje z epoki (jak zapowiadała reżyserka - podobne nieco do ubranek starych porcelanowych lal). Do tego aktorzy chwilami odgrywają swe role porzucając realizm - w scenach miłosnych żona i kochanek udają lalki, mamy też przez chwilę teatr cieni, a nawet... operetkowy duet. Dziecko bawi się lalkami podobnymi do rodziców i ich znajomych. Jest więc czasem bardzo śmiesznie i przez to - jeszcze straszniej. Ciekawy to pomysł na sztukę naturalistki Zapolskiej, który jej liczący ponad sto lat portret „ludzi głupich” wyostrza i podaje w atrakcyjnej oprawie.

Mirosława Kruczkiewicz
Express Bydgoski
17 maja 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia