Idiota, czyli bredzący Dostojewski w krakowskiej Bagateli

"Idiota" - reż. Norbert Rakowski - Teatr Bagatela w Krakowie

"Idiota" w reżyserii Norberta Rakowskiego w teatrze Bagatela powinien być przestrogą dla tych, którzy chcieliby adaptować Dostojewskiego, ale nie bardzo wiedzą, w jakim celu.

Nie wystarczy zaprosić do współpracy najbardziej utalentowanych aktorów Bagateli. W "Idiocie" pojawili się niemal w komplecie: Urszula Grabowska-Ochalik, Wojciech Leonowicz, Dariusz Starczewski, Michał Kościuk. Starali się jak mogli, cóż z tego, skoro najwyraźniej nie wiedzieli, albo nikt im w sposób rzetelny nie wytłumaczył, dlaczego grają w spektaklu będącym zadziwiającym połączeniem pobieżnego bryku z lektury, dwuznacznych uwspółcześnień i staroświeckiego teatru rapsodycznego.

Z Dostojewskim naprawdę trzeba uważać. Konwencjonalny psychologizm albo próby dopisania autorowi "Idioty" dodatkowych sensów czynią z tej literatury rodzajowe czytadło. A przecież każdy kto zetknął się z prozą pisarza, doskonale wie, że dotykamy świata tak gęstego, mrocznego i nieoczywistego, iż jakakolwiek próba interpretowania go w kluczu podstawowych kategorii psychologicznych jest z góry skazana na klęskę. W "Idiocie" bohaterowie stwarzają się niejako we wzajemnych kontaktach, rozmowach, zaprzeczeniach. Otchłanie osobowościowej wyższości sytuują się wobec charakterologicznej małości. To jednak co szalenie uwodzi w lekturze, jest niezwykle skomplikowane w teatralnej czy telewizyjnej adaptacji. No bo jak w ogóle dotknąć tego kosmosu postaw? Jak pokazać zepsucie i piękno Nastazji, prawdziwe oblicze księcia Myszkina, rozsadzającą czaszkę, chorą energię Rogożyna?

Trzeba sprawiedliwie przyznać, że Norbert Rakowski miał

jeden własny pomysł na "Idiotę". Tyle tylko, że ów koncept trudno określić inaczej niż jako bujdę na resorach. Reżyser krakowskiego spektaklu dopisał bowiem Dostojewskiemu postać graną przez Michała Kościuka, czyli kogoś w rodzaju diabolicznego mistrza ceremonii, który zwłaszcza w pierwszej części spektaklu uruchamia pozostałych bohaterów, inicjując coś w rodzaju czarnej, świeckiej mszy. Ów wątły pomysł spalił jednak na panewce nie tylko dlatego że przeczył idei Dostojewskiego (diabeł u Dostojewskiego jest w nas, nie w Michale Kościuku), ale również z powodu grzechu zaniechania. Rakowski bowiem jakby po drodze przestraszył się diabolicznych fantazji i poprzestał na referowaniu tekstu Dostojewskiego po gigantycznych skrótach. Dla tych, którzy nie znają "Idioty", całość będzie niezrozumiała, ciężkostrawna i nielogiczna, zupełnie też nie wiadomo dlaczego aż tak pokastrowano postać Rogożyna czy Nastazji. W scenie rozmowy Nastazji-Urszuli Grabowskiej z Agłają wreszcie na moment pojawia się aktorskie, teatralne światło, które natychmiast gaśnie, ponieważ objawiają się natychmiast nowe kadencje, postaci, a wszystko zostaje ustawione w ciągu chaotycznych, źle inscenizowanych scenach (kiedy jeden bohater mówi, pozostali stoją jak kłody).

Patrząc jak męczą się w swoich pięknych rolach Leonowicz (Myszkin) czy Starczewski (Rogożyn), wspominałem wielki spektakl Barbary Sass z Teatru Słowackiego sprzed dziesięciu lat. Anna Radwan - Nastazja, Dominika Bendarczyk - Agłaja, Krzysztof Zawadzki - Myszkin i Radek Krzyżowski - Rogożyn zagrali w nim jedne z najważniejszych ról wkarierze, ale tamten "Idiota" był wspólną podróżą poprzez rodzajowość i duchowość rosyjskiego klasyka.

Tymczasem "Idiota" w teatrze Bagatela próbuje przekonać widzów, że Dostojewski był mimo wszystko nudziarzem i trochę bredził. Autorowi tej wywrotowej konstatacji scenicznej chętnie dedykuję cytat z "Idioty": "Delikatność i godność wypływa z głębi serca, a nie z lekcji tańca".

Łukasz Maciejewski
Polska Gazeta Krakowska
29 października 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia