Ile jest Hamleta w Hamlecie?

„Hamlet" – reż. Krzysztof Garbaczewski – Narodowy Stary Teatr w Krakowie

Z powodzeniem można się pokusić o stwierdzenie, że „Hamlet" Wiliama Szekspira jest dziełem wszechczasów, najchętniej i najczęściej wystawianym na deskach teatrów na całym świecie. Angielski dramat uwielbiają tak samo mocno adaptować reżyserzy, jak i oglądać widzowie.

Stąd spektakl w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego, który na scenie krakowskiego Narodowego Teatru Starego zagościł po raz pierwszy w 2015 roku, wciąż przyciąga rzesze odbiorców, którzy zapełniają widownię po brzegi (dzisiaj oczywiście zgodnie z pandemicznymi ograniczeniami).

Jak można by w dwóch słowach określić spektakl Garbaczewskiego i Marcina Cecko, który zajmował się scenariuszem i dramaturgią? Na pewno jako EKSPERYMENTALNY i NOWOCZESNY. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że tekst Szekspira był jedynie inspiracją dla twórców przedstawienia, a bardziej złośliwi pewnie by powiedzieli, że „Hamlet" w Starym ma z utworem angielskiego pisarza wspólny jedynie tytuł i (ewentualnie) imiona bohaterów.

Przede wszystkim u Garbaczewskiego Hamletów jest trzech – młody z krwią na ustach, papierosem w dłoni i w damskiej sukience (Mikołaj Kubacki), Hamlet chory na śmierć (Krzysztof Zarzecki) oraz Hamlet-Maszyna (Roman Gancarczyk). Ofelia jest trochę prostytutką, trochę Mesjaszem (przynajmniej z fizjonomii i kreacji), ale na pewno jest mężczyzną (Paweł Smagała). Jest również sama patronka instytucji – Helena Modrzejewska, która próbuje odpowiedzieć na kluczowe pytania, towarzyszące zapewne nie tylko mi podczas spektaklu: Po co grać Hamleta (dziś)? Jak grać Hamleta (dziś i dobrze)? Czy Hamlet jest wciąż aktualny (dziś i jak długo)?

Głównymi motywami dramatu Szekspira są zemsta, zdrada, śmierć... Pojawiają się pytania o naturę ludzką, kwestie dobra i zła czy ułomność człowieka. Są to tematy uniwersalne i ponadczasowe, aktualne niezależnie od miejsca i czasu. Dlatego tragedia duńskiego księcia cieszy się niesłabnącą popularnością, a dziś w Krakowie grana jest w trzech teatrach – poza teatrem Starym jeszcze przez Krakowski Teatr Scena STU oraz w Teatrze im. Juliusza Słowackiego.

Teatr Stu stawia na rzetelną adaptację, wizualnie zgodną z duchem epoki i starannie przenoszącą treść na scenę (dlatego przedstawienie w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego trwa aż cztery godziny). Teatr Stary – ma podejście bardzo pionierskie i awangardowe. Wiadomo, że teatr ma być widowiskiem i ważne jest, aby podążał z duchem czasu i interpretował to, co stare – na nowo. Ma zachęcać do powrotu do klasyki i szukać w niej tego, co ponadczasowe i aktualne. Nie powinien jednak zatracać się jedynie w tym, co teraz, aby nie odzierać klasyka z podstawowych treści. Nie będzie zaskoczeniem, że na widowni „Hamleta" w Teatrze Stu zasiadają w dużej mierze uczniowie i nauczyciele. Czy taka forma, lekko przyprószona kurzem i osnuta pajęczynami z poprzednich dekad, zakorzeni w młodych sercach i głowach miłość do teatru? Z drugiej strony, czy jej alternatywna wersja, niezbyt łatwa w odbiorze (choć widowiskowa), nie będzie powodować strachu i zniechęcenia, zamiast wzbudzać chęć własnej interpretacji i indywidualnych poszukiwań? Idealnym byłoby znaleźć złoty środek między nudną klasyką a współczesnym eksperymentem. I to nie tylko z myślą o młodzieży, ale przede wszystkim z myślą o wszystkich nie-teatrologach i nie-literaturoznawcach zasiadających na widowni. Teatr ambitny, świeży, ale dostępny – myślę, że się da.

Spektakl Garbaczewskiego zachwyca przede wszystkim wizualnie. Po raz kolejny w Starym akcja przedstawienia dzieje się również poza sceną. Jednak tym razem wychodzimy nie tylko do innej sali, ale także poza mury teatru – to dzięki kamerom widzimy wszystko to, co „poza". Wzrok zatrzymuje się na ogromnym lustrze – centrum scenografii, które czasami wyświetla projekcje, ale przede wszystkim wykorzystuje światło, budując atrakcyjne dla oczu obrazy. Poniżej ustawiono basen zintegrowany z lustrem, dając dodatkową perspektywę odbioru. Uwagę zwracają także rekwizyty-części ciała, w tym ogromne serce, którego praca wykorzystana jest między innymi w efektownej scenie zalania krwią mapy pogrążonej w kryzysie Europy. To wszystko trzeba zobaczyć na własne oczy. Za scenografię odpowiada Aleksandra Wasilkowska, a doskonałą reżyserię światła – Robert Mleczko i Marek Kozakiewicz.

Warto również zaznaczyć, że Teatr Stary nie udaje, że na scenie są jedynie aktorzy. Nie ukrywa, że aby przedstawienie mogło trwać, potrzebne jest grono ludzi, zajmujących się sprawami technicznymi. I tak obsługa sceny nie chowa się po kątach, ale zmienia scenografię i podaje (lub zabiera) rekwizyty aktorom na oczach widzów.

Biorąc pod uwagę podejście twórców do dramatu Szekspira, postawiłam w tytule pytanie: Ile jest Hamleta w Hamlecie? U Garbaczewskiego – mało, jest on tylko punktem wyjścia dla rzeczywistej treści przedstawienia, szczerze mówiąc niezbyt prostego i niejednoznacznego w odbiorze.

Jednak warto również postawić pytanie: kim Hamlet jest dziś (dla mnie)? I zastanowić się, co dramat z przełomu XV i XVI wieku może dać nam-współczesnym w XXI wieku. Bo przecież wciąż chcemy go oglądać.

Paulina Zięciak
Dziennik Teatralny Kraków
29 września 2020

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia