Ile Shakespeare'a w Szekspirze?

Czy przekłady Kamińskiego przybliżają nas do istoty fenomenu Szekspira?

Liczba tłumaczeń dramatów Szekspira w przypadku tych najpopularniejszych tytułów dochodzi do pół setki; ale nawet te mniej grane mają ich co najmniej po kilka. Mimo to od pewnego czasu sztuki autora "Burzy" zaczęły ukazywać się w nowym przekładzie Piotra Kamińskiego. Szekspir jest przecież niemal polskim autorem, tylko piszącym po angielsku, musi więc nadążać za współczesną polszczyzną - pisze Marek Troszyński w miesięczniku Teatr.

W ciągu ostatniego półwiecza byliśmy świadkami bezprecedensowych inicjatyw, mających na celu udostępnienie dramaturgicznego dorobku Stratfordczyka w jednolitym, autorskim przekładzie. I tak otrzymaliśmy obszerny wybór sztuk Szekspira w tłumaczeniu Jerzego S. Sity, z którym niemal równocześnie zaczęły się ukazywać tłumaczenia Macieja Słomczyńskiego, który przełożył wszystkie dzieła autora "Burzy". W latach dziewięćdziesiątych rozpoczął się pochód szekspirowskich tłumaczeń Stanisława Barańczaka. W ten sposób tradycyjny kanon szekspirowski złożony z tłumaczeń Paszkowskiego, Ulricha i Koźmiana został zastąpiony kilkoma współczesnymi inicjatywami o charakterze całościowym. Przekłady Szekspira powstawały z myślą nie tyle o czytelnikach, ile o aktorach i z uwzględnieniem ich sceniczności; były czynione bardzo często właśnie z inicjatywy i na zamówienie teatrów i reżyserów.

Wydawałoby się, że dzieło Szekspira w zróżnicowanych trojako przekładach Sity, Słomczyńskiego i Barańczaka odpowiada rozmaitym gustom i chwilowo wyczerpuje potrzebę nowych tłumaczeń. Ale nic z tych rzeczy. Po "Ryszardzie II" w tłumaczeniu Piotra Kamińskiego, które zostało opublikowane w 2009 roku w Wydawnictwach Uniwersytetu Warszawskiego, do dnia dzisiejszego ukazały się cztery kolejne przekładowe prace tego samego tłumacza. Stabilność inicjatywie zapewnia stworzenie szekspirowskiej serii przez Wydawnictwo W.A.B., które opublikowało w 2011 roku "Makbeta", w 2012 "Wieczór Trzech Króli" i "Burzę", a pod koniec ubiegłego, 2013 roku "Opowieść zimową". Wybór dotychczasowych sztuk wydaje się dość przypadkowy, chociaż w przypadku "Makbeta" i "Burzy" mamy teksty ze ścisłego kanonu szczytowych osiągnięć Szekspira. Mimo że Piotr Kamiński jako autor przekładów wystrzega się jakichkolwiek publicznych deklaracji, które mogłyby sugerować ambicję dostarczenia całości szekspirowskiego kanonu, intensywność prac zdaje się taką możliwość zapowiadać. Kamiński w swoich wypowiedziach elegancko unika też kwalifikowania przekładów poprzedników.

Elżbietańska angielszczyzna Szekspira brzmi dziś dla Anglika bardziej archaicznie niż dla nas język Reja czy Kochanowskiego. Tłumaczenia sztucznie archaizujące nie wydają się dobrą drogą i rzadko się udają (wiersze Villona w tłumaczeniu Boya stanowią chlubny wyjątek). Pamiętam wybuchy śmiechu, gdy na zajęciach z dialektologii zabrzmiał tren Kochanowskiego przeczytany zgodnie ze staropolską wymową. Taka reakcja w teatrze może być jedynie ściśle zaplanowanym przez autora czy wykonawców efektem, nie zaś następstwem groteskowości wynikającym z zastosowania archaizmów. Jeśli nie można sobie wyobrazić uniwersalnego przekładu Szekspira (na jakikolwiek zresztą język), to wprowadzanie do obiegu nowych tłumaczeń wydaje się oczywiste. A zagęszczenie szekspirowskich przekładów w ostatnich dziesięcioleciach może być sygnałem przyspieszenia cywilizacyjnego i konieczności nadążenia za szybszym rytmem epoki. Nie uznając sensu w tworzeniu polskiego analogonu Szekspirowskiego idiolektu (jest rzekomo najpodobniejszy do współczesnej irlandzkiej wersji angielszczyzny skrzyżowanej z dialektem z okolic Yorkshire), nie można uniknąć innych trudności wynikających z historyczności tekstów. Modernizacji nie poddaje się cały świat minionych obyczajów, rekwizytów, kostiumu - wszystkie te desygnaty wymagają specyficznych nazw i określeń, które wraz z tymi przedmiotami odeszły do lamusa.

Wydawnictwo W.A.B., które do dziś opublikowało cztery tomy przekładów Kamińskiego, zadbało o jednolite wizualnie, gustowne opracowanie graficzne serii autorstwa Macieja Buszewicza. Poszczególne tomy poddawane są recenzjom, których autorami są słynni teatrolodzy i znawcy Szekspira, jak Marta Gibińska czy Andrzej Żurowski, bądź też praktycy teatralni, jak Andrzej Seweryn; na skrzydełku obwoluty cytowana jest także entuzjastyczna opinia Romana Polańskiego. Ambitna koncepcja edytorska przypomina profesjonalne (w większości) opracowania Biblioteki Narodowej, wydawane niegdyś w dwóch seriach przez Wydawnictwo Zakładu Narodowego im. Ossolińskich.

Serię wydawniczą naukowym patronatem objęła Anna Cetera. Jest ona autorką wstępu, który jest nie tyle pomocą w interpretacji tekstu dramatu, ile raczej przewodnikiem po jego miejscach najbardziej problematycznych. Wyjaśniane są trudności w zrozumieniu wynikające z egzotyki miejsca i czasu, oraz zawiłości i (często) brak konsekwencji w charakterystyce i słowach poszczególnych postaci. Opracowanie zwraca uwagę na różnice interpretacyjne w zależności od wariantu tekstowego, czy też od stabilizacji sensu niejednoznacznych wypowiedzi.

Komentarz edytorski został zbudowany na przejrzystym i przestrzeganym systemowo schemacie, obejmującym takie pozycje jak: "Data powstania i źródła", "Wczesna recepcja dramatu" oraz "Uwagi o redakcji tekstu i przekładzie". Rozdział poświęcony rozważaniom na temat daty powstania nie jest tylko czczym dowodem rzetelności naukowej i popisem erudycyjnym, ale ma istotny wpływ na interpretację dramatu. Niezależnie od wymyślonych przez Szekspira fantastycznych czasów i okolic, wypowiedzi poszczególnych osób dramatu są nasycone aktualnymi aluzjami, nawiązują do określonych wypadków i okoliczności, które w przypadku błędnego datowania tracą lub zmieniają sens.

Aneks wymienia polskie przekłady Szekspira, podaje bibliografię (w tym wydania krytyczne oryginału dramatu) oraz wylicza polskie inscenizacje, wieńczy go zaś indeks nazwisk. W miarę potrzeby, w różnych tomach, aneks wyposażony jest w inne udogodnienia, jak tablica genealogiczna Plantagenetów w przypadku "Ryszarda II" czy nuty piosenek przewidzianych do śpiewania przez osoby w "Wieczorze Trzech Króli".

Spis wydań krytycznych obejmuje sześć edycji, które przez ostatnie półwiecze na rynku anglosaskim określały obowiązujący tekst dramatów Szekspira. Znamienny jest brak wskazania tekstu podstawowego - tego, który autor przekładu uczynił przedmiotem swoich translatorskich zabiegów. A byłoby to o tyle ważne, że - jak to wynika z komentarzy Anny Cetery - różnice pomiędzy edycjami nie ograniczają się do kosmetycznych drobiazgów, a czasami nawet są dość znaczne. Na tyle znaczne, że w przypadku niektórych dramatów - dla uniknięcia niekonsekwencji wynikającej z kumulacji wersji - postuluje się dwa odrębne wydania (dotyczy to na przykład "Króla Leara"). Tłumaczenie Kamińskiego respektuje w wyjątkowych przypadkach fragmenty wariantywne, zaznaczając ich fakultatywność, ale bez powoływania się na konkretne wydanie angielskie. Można odnieść wrażenie, że na użytek polskiego tłumaczenia sporządzona została wirtualna angielska podstawa źródłowa, kontaminująca różne wydania krytyczne, wirtualny hipertekst, który istnieje tylko pośrednio, w polskim przekładzie.

W celu konfrontacji przekładu Kamińskiego z angielskim tekstem Szekspira posłużyłem się nim jako ścieżką dźwiękową do telewizyjnej realizacji Shakespeare's Complete Works BBC. Angielska ekranizacja nadaje się do tego celu doskonale, ponieważ obywa się niemal bez skrótów tekstowych. Dodatkowo podkładając głos lektora, który w polskiej wersji czyta tekst według Macieja Słomczyńskiego, miałem możliwość jednoczesnej kontroli oryginału (czy też tekstu zbliżonego do oryginału) i dwóch tłumaczeń. Dzięki takiej recepcji można było dodatkowo skonstatować, jak przekład Kamińskiego "leży w gębie" - choć to z całkowitą pewnością może stwierdzić tylko rasowy, praktykujący aktor. Niektóre różnice w układzie scen wskazywały na to, że twórcy wersji BBC (powstałej pomiędzy 1978 a 1985 rokiem) mieli do dyspozycji odmienne edycje - zdarza się przestawienie kilku scen, pominięcie innych.

Przy takim odbiorze przekładu Kamińskiego uwagę zwraca przede wszystkim jego rytm. Wersy Szekspira/Kamińskiego zdecydowanie lepiej nadążają za angielskim tekstem, wydaje się, że czynią to bez utraty istotnych składników znaczenia. Zresztą utopią jest mniemanie, że rozbudowane, "spuchnięte" wersy są w stanie dopowiedzieć i wyjawić idiomy, ukryte aluzje, spełnić funkcję wbudowanych w główny tekst przypisów czy komentarzy rzeczowych. A jeśli nawet są w stanie, to czy jest warta skórka wyprawki? Prowadzenie myśli czytelnika arabeskami konceptów może zakłócić odbiór całościowy, zwracając uwagę na nieistotne dla rozwoju akcji, a pomieszczone dla chwilowej rozrywki gawiedzi grepsy. Lektura rządzi się swoimi prawami, a ołówek reżyserski i tak skreśla, skraca i wyrzuca, nie oglądając się na takie drobiazgi. Nie dziwi mnie, że Piotr Kamiński, dobrze mi znany z muzycznych audycji Programu 2 Polskiego Radia, nie poddaje się terrorowi słowa, nie daje się zaplątać w te gry słowne, wieloznaczności, całą tę idio(ma)tyczną zabawę, zwracając uwagę raczej na konieczność adekwatnego zrytmizowania poszczególnych wypowiedzi. Ten aspekt owocuje jeszcze jednym, bardzo pożytecznym efektem, mianowicie numeracją wierszy, która pokrywa się - naturalnie w ramach możliwości - z tekstem angielskim.

Konfrontacja taka każe się zastanowić nad pewnymi różnicami, których wagi nie przeceniam, ale jednak Na przykład wypowiedź Stefano: "if thou beest a devil, take't as thou list", lektor odczytał: "jeśli jesteś diabłem, niech cię diabeł porwie", a przekład Kamińskiego, który trzymałem w ręku, głosił: "A jeśli diabłem [jesteś], to rób jak uważasz". Dzięki drobnemu uchybieniu sensu, Stefano w wersji lektora popisał się, miernym zresztą, konceptem. Kilkakrotne stwierdzenie podobnych niezgodności, usprawiedliwionych swoistą licencją tłumacza, być może także będących efektem kompensowania w przekładzie tekstu w dowolnych miejscach słownych strat poczynionych gdzie indziej, rodzi poważne wątpliwości (mówię o przekładzie, który został wyzyskany do polskiej wersji ekranizacji BBC). Czy to są tylko "słowa, słowa, słowa, słowa", których liczyć nie trzeba, bo i tak unosi się nad nimi duch Szekspira, czy mamy tu do czynienia jednak z rodzajem całościowego przesunięcia już nie tylko w sferze językowej (bo przekład z góry to zakłada), ale w szerszej sferze konotacji? Przez usuwanie pewnych wyrażeń, zbytnie "przyswajanie", zmianę realiów, czy też rezygnację ze słów niosących za sobą konkretne wrażenia czy wyobrażenia, nieznacznie a skutecznie oddala się od obrazowania i atmosfery Szekspirowskiego oryginału. Nigdy nie jestem skłonny lekceważyć takich mikrofilologicznych obserwacji, zawsze mając w pamięci tekst profesor Stefanowskiej o interpretacji świata owadów w IV części "Dziadów", który - niewidzialny, wydawałoby się, nieistotny - wyznacza tę cienką granicę pomiędzy widzialnym, policzalnym a światem duchów. Mówiąc wprost, obawiam się, że niektóre zabiegi translatorskie mogą mieć wymiar właśnie takich mikromanipulacji, które za pomocą minimalnych przesunięć oddalają nas niepotrzebnie od oryginału, pokazując go jakby w krzywym zwierciadle.

I dlatego pewien minimalizm, konkretyzm przekładu Kamińskiego sprawia wrażenie, że utkana przez niego koszula przylega ściślej do ciała - tekstu Szekspira. Skrojona naturalnie z polskiego samodziału, jednak dość precyzyjnie obrysowuje jego kształt, rezygnując z falban i plis. Kwestia specyfiki elżbietańskiego stylu i jego przekładalności na polskie doświadczenie językowe wymaga pogłębionej naukowej refleksji - nie można jednak przypisywać polszczyźnie oporności na gry językowe - współczesne doświadczenie tekstów Jeremiego Przybory przeczy takiej opinii. Kamiński nie obudowuje wypowiedzi kokonem dodatkowych wersów dla słownego efektu, ale z prawdziwie muzycznym wyczuciem. W "Burzy" Ulrichowy Stefano śpiewa:

Bij ich i drwij z nich, i kpij z nich, i drwij z nich,

A myśl jest wolna!

co Kamiński oddaje zgrabnym, śpiewnym (i sensownym):

Bij w nich drwiną

Drwij z nich kpiną

Myśl co chcesz.

Każde spotkanie z Szekspirem - z nowym Szekspirem tym bardziej - zmusza jednak do refleksji ogólniejszej: czym jest fenomen dzieła mistrza ze Stratfordu, w czym tkwi jego siła i niepowtarzalność. Mistrz dawno został poćwiartowany i rozdarty między "złe" quarto a "dobre" first folio, rozplantowany na filologiczną sieczkę i zniekształcony w tysiącach przekładów i inscenizacji. Po czym rozpoznajemy, że to on, (niemal) niezależnie od przekładu, częstokroć pomimo hucpy inscenizacyjnej. Mając do czynienia z przekładami, które przeradzają się w mniej lub bardziej odległą parafrazę - jakie możemy mieć pojęcie o "prawdziwym" Szekspirze? Czy jest ono ukształtowane na polskim gruncie przez tradycyjną recepcję i przekazywane z pokolenia na pokolenie, wzmocnione przez jedyne w literaturze światowej, kongenialne (Krasiński, ten arbiter elegantiae, twierdził, że nawet czasami lepsze!) wykorzystanie idiomu Szekspira w oryginalnych dramatach Słowackiego. W czym tkwi siła i czym jest tożsamość legendy Szekspira? Język i ściśle z nim związany styl to cechy oryginału kiepsko nadające się do podmianki; obrazowanie zaś odwołuje się do doświadczenia widza elżbietańskiego, i to częściej tego z parteru. Naturalnie oddziałuje na nas magia nazw własnych: "Hamlet", "Makbet", "Romeo i Julia". Zapadają w pamięć rubaszne dwuznaczności i obsceniczne koncepty. Ale to wszystko to przecież tylko wehikuł, którym Szekspir sprytnie wraża się w pamięć widza (czytelnika) - po to, by przy okazji frywolnych konceptów, walki namiętności napiętych do zenitu, przemycić swoje przesłanie. W tej gonitwie rozgrzanych emocji, w sprytnych intrygach, ciętych ripostach, niespodziewanych zwrotach akcji, pośród naiwności i popisów dyletantyzmu ukryta jest prawda - rozgrywająca się na innym poziomie, odwołująca się do matrycy archetypów.

Czy przekłady Kamińskiego przybliżają nas w jakiś sposób do istoty fenomenu Szekspira? Czy jego głos jest lepiej słyszalny we frazie Kamińskiego, czy w sposób bardziej doskonały - czy tylko zaledwie inny - kompensuje polskiemu czytelnikowi angielski oryginał? Muzyczny słuch Kamińskiego, kultura literacka przy braku przerostu osobistych ambicji poetyckich wydają się grać na korzyść jego translatorskiego przedsięwzięcia. Dotychczasowe jego przekłady zapowiadają co najmniej inną jakość i mają szansę sprawdzić się w teatrze. Dotychczas tekst według Kamińskiego pojawił się w "Ryszardzie II" i "Burzy", spektaklach reżyserowanych przez Andrzeja Seweryna. Kolejne przekłady, przygotowane z myślą o profesjonalnym czytelniku, czekają na sprawdzian sceny.

Marek Troszyński
Teatr Pismo
14 maja 2014
Książki
Burza

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...