Implozja Ryszarda III

"Ryszard III" - reż. Grzegorz Wiśniewski - Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi - 15. Interpretacje

Ryszard Grzegorza Wiśniewskiego miał plastykę ciała. Odjęto mu garb i – w wyniku powikłań – świat. Teraz „zima niezadowolenia” kondensuje się w środku jego nijakiej (normalnej) postaci. Wielki Garb rozsadza ją od wewnątrz. Ryszard Wiśniewskiego to autysta. Pomysł tyle ciekawy, co ryzykowny – czy Ryszard dotrze do widza? Nieśpieszno mu, to pewne –„królestwa za konia” nie odda nikomu w spektaklu Wiśniewskiego.

Ekipa z Jaracza piętrzy przed nim przeszkody. Na wstępie, psuje mu wejście – dramaturg (Jakub Roszkowski) wycina monolog wstępny Ryszarda (i wytrych do jego postaci). Wiśniewski będzie zamykał mu usta jeszcze nie raz. Co więcej, będzie wchodził mu w słowo, dopuszczając do głosu pozostałe postaci. Novum u Wiśniewskiego jest eksplozja drugiego planu.

Marginalne w oryginale postaci rozgadują się w jego inscenizacji. Roszkowski każe im mówić (nie bez ironii) kwestiami z „Makbeta", „Króla Leara" i „Księżnej D'amalfi" Webstera. Słowa tej ostatniej wypowie w scenie zabójstwa Anna, jej Szekspirowskie alter ego – rewelacyjna Justyna Wasilewska. W ogóle, kobiety u Wiśniewskiego, to nie – jak u Szekspira – jednorodna grupa wsparcia i komitet do walki z Ryszardem, ale silne i złożone osobowości. Małgorzata Matyldy Paszczenko to majstersztyk: dumna królowa, posągowa Kasandra i rechotliwa wiedźma w jednym (kruchym) ciele. Milena Lisiecka w roli niewiernej Elżbiety jest jednocześnie (jak to możliwe?) „Kobietą zawiedzioną", a Zofia Uzelac jako Księżna – 'udzielną księżną' aż do finału, gdzie z rozwianym włosem, błędnym wzrokiem i w samej bieliźnie przejdzie najmniej oczekiwaną metamorfozę w spektaklu.

W kontrze do Ryszarda-introwertyka, plan drugi to otwarta księga afektów i defektów, które Ryszard czyta bez trudu. I tak, każdy ma co chciał. Wdowa – męża, biedak – pieniądz, naród – króla, a widownia – igrzyska. Widzowie są jakby jedną nogą w Wyspiańskim, a drugą w Globe – siedzą na scenie, w bliskim sąsiedztwie zespołu (czy na pewno z Jaracza?) i słońcu reflektorów, i tuczą oko scenami bijatyk, miłosnych uniesień, skandali obyczajowych i mordów, a ucho – wisielczym humorem. Tyrrel (Tomasz Schuchardt), płatny zabójca z sumieniem i filozoficznym zacięciem, pomimo błazenady (pierwszej klasy) urasta do rangi Hamleta półświatka. Z kolei Rivers (prowokacyjny Marcin Włoderski) jest bliżej metroseksualnego Davida Beckhama (i łoża Królowej) niż roli jej brata.

Mniej żądnym sensacji i wrażeń, Wiśniewski serwuje frazę Szekspira. W ustach zespołu Jaracza Szekspir brzmi dziwnie znajomo (ponadczasowo) – pomimo archaizmów i wyrafinowania. U Wiśniewskiego działania na scenie to odbicie pierwotniejszej i krwawszej przestrzeni konfliktu – brutalnego i błyskotliwego języka postaci. Szekspir u Wiśniewskiego iskrzy.

A na koniec, tym spragnionym czynnego udziału w igrzyskach (bo kto nie lubi się bawić?) Wiśniewski wciska chorągiewki z wizerunkiem tyrana. W drugiej części spektaklu widzowie (jak jeden mąż) machają karnie (i bezmyślnie) proporczykami na cześć Ryszarda III. O którym nadal nie wiedzą nic. Ryszard Marka Kałużyńskiego znika – pochłania go rozbudowany plan drugi, własne myśli i... scenografia. Tylna część sceny to olbrzymie, krzywe zwierciadło – u Wiśniewskiego każdy jest 'garbaty'; Ryszard nie jest tu jedynym potworem. Richmond, zabójca Ryszarda u Szekspira, miałby problem z rozpoznaniem go u Wiśniewskiego. I faktycznie, Richmonda u Wiśniewskiego nie ma, a Ryszard uchodzi z życiem.

„Ryszard III" Grzegorza Wiśniewskiego czai się w ukryciu. Jest wewnątrz. Tam go trzeba szukać i detronizować.

Monika Gorzelak
Dziennik Teatralny Katowice
19 marca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia