Informacyjna katastrofa

"Czarnobyl. Cztery dni w kwietniu" - reż. Janusz Dymek - Teatr Telewizji

Katastrofa w Czarnobylu to temat bardzo aktualny, choćby ze względu na ostatnie wydarzenia w Japonii. Problem energetyki jądrowej budzi coraz więcej kontrowersji i może być rozpatrywany na wielu płaszczyznach - od ekologicznej po ekonomiczną. Spektakl "Czarnobyl" Teatru Telewizji nie próbuje być głosem w tej dyskusji. Nie jest jednak również przyczynkiem do głębszej refleksji - a jeśli już, to do refleksji natury politycznej. Stanowi kolejne przedstawienie o PRL-owskiej władzy, które rozgrywa się jedynie na tle największej w historii katastrofy atomowej.

Podtytuł  spektaklu brzmi „Cztery dni w kwietniu”. Właśnie w ciągu owych czterech dni, już po wybuchu reaktora, rozgrywa się akcja przedstawienia. Jego celem jest przybliżenie widzom kulis katastrofy – nie chodzi tu jednak o sytuację na Ukrainie, ale kwestie związane z bezpieczeństwem Polski. Główną osią widowiska jest bowiem problem informacji. O wybuchu w Czarnobylu przez dłuższy czas nikt przecież nie wiedział. Tym bardziej nie było wiadomo o skażeniu radioaktywnym i szkodliwej chmurze unoszącej się nad Europą Zachodnią.  Problem znali tylko nieliczni – eksperci i przedstawiciele władzy.

I właśnie na tym podziale – na osoby, które coś wiedzą  i te, które nie wiedzą zupełnie nic,  opiera się spektakl Teatru Telewizji. Poznajemy zatem grupę kolarzy, która ma niedługo wyjechać na Ukrainę, dziewczynę w ciąży, straszoną przez inne pacjentki możliwymi powikłaniami oraz dziennikarzy przebywających w Moskwie. Poznajemy również przywództwo Partii i ówczesnego premiera, a także Profesora Jaworowskiego z Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie.

Ten ostatni wydaje się jedyną sprawiedliwą i jedyną  dobrze poinformowaną osobą w kraju. Zbiera dane o natężeniu promieniowania, przygotowuje raporty i ze wszystkich sił próbuje przekonać władzę do wprowadzenia środków bezpieczeństwa.  Politycy usiłują jednak, w imię dobrych stosunków z ZSRR, zatuszować problem. Wszystko to sprawia, że  profesora postrzegamy jako postać kryształową –  czystą do przesady. Sytuacja przedstawiona w spektaklu staje się przez to zero-jedynkowa, wybory jednoznaczne, a fabuła prosta do przewidzenia.

Przedstawienie ratuje jednak gra aktorska. Choć Jaworowski w interpretacji Zbigniewa Zamachowskiego pozostaje wzorem wszelkich cnót, to jednak sympatię zyskuje dzięki charyzmie. W spektaklu pojawiają się również Urszula Grabowska, Monika Krzywkowska, Leszek Lichota i Marek Włodarczyk.

Poza grą aktorów dużym plusem jest również dynamika przedstawienia i fakt, że pokazuje ono w nowym świetle wydarzenia znane, dla większości widzów w dodatku z autopsji. Równoważy to w pewien sposób schematyczność fabuły (wystarczy porównać główne założenia spektaklu z pozostałymi produkcjami Sceny Faktu) czy nadmierny dydaktyzm.

TVP wyprodukowało kolejną sztampową sztukę, która ma za zadanie edukować ludzi na temat działań PRL-owskiej władzy. Zrobiła to jednak w sposób interesujący – chociażby ze względu na temat widowiska. Szkoda tylko, że autentyczna tragedia ludzi, którzy mieszkali w okolicy Czarnobyla, a także pozbawionych zupełnie informacji Polaków, schodzi jednak na dalszy plan.

Barbara Englender
Dziennik Teatralny
23 kwietnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia