Inna forma skupienia

Rozmowa z Jackiem Popławskim

Sztuka teatralna w Bielsku-Białej opiera się na dwóch nogach, jedną z nich jest Teatr Polski, a drugą Teatr Banialuka. Każdy z nich posługuje się jednak innymi środkami wyrazu, teatr dramatyczny opiera się na języku, zaś teatr lalek na plastycznej metaforze. Sprawia to, że te dwa miejsca idealnie się uzupełniają, wzajemnie tworząc społeczność ludzi, którzy chcą brać udział w życiu kulturalnym.

Z Jackiem Popławskim, dyrektorem naczelnym Teatru Lalek Banialuka, rozmawia Ryszard Klimczak z Dziennika Teatralnego.

Ryszard Klimczak: Skończył się sezon 23/24. Niebawem zaczyna się 24/25. Porozmawiajmy o sukcesach teatru, co się takiego wydarzyło, czym chciałby się Pan pochwalić?

Jacek Popławski - Przede wszystkim sukcesem można nazwać doprowadzenie trzech premier do końca. Najpierw „O mniejszych braciszkach św. Franciszka" w mojej reżyserii; następnie „Antygona" Sofoklesa w reżyserii Gosi Dębskiej; i na koniec sezonu „Mały Książę" w reżyserii Filipa Jaśkiewicza. Początek sezonu poświęcony był młodszemu widzowi, bo „Franciszek..." jest dedykowany dzieciom od czterech lat. Później „Antygona", sztuka dedykowana dla nastoletnich widzów. No i „Mały Książę", którego postanowiliśmy zrobić dla widzów od dziesiątego roku życia, to znaczy nie na zasadzie obrazków, tylko żeby głębiej wejść w filozofię spektaklu. Wszystkie trzy premiery były udane, wyszły naprawdę dobrze i zyskały przychylność widzów. Spektakl „O mniejszych braciszkach św. Franciszka" został nawet zaprezentowany w Łomży na Festiwalu Walizka. Tym samym, udało się naprawdę dobrze zakończyć ten sezon. W międzyczasie okazało się, że Bielsko-Biała jest w finale zmagań o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury do 2029, co przyśpieszyło decyzję miasta o tym, żeby budować nowy teatr.

A która z tych trzech premier zdobyła największe uznanie wśród publiczności?

- To trudne pytanie, ponieważ każdy spektakl adresowany był do innej kategorii wiekowej. Spektakle dla dzieci od czterech lat najczęściej zyskują największą liczbę widzów. Bynajmniej nie oznacza to jednak, że jest to widz łatwy. Natomiast "Antygona" adresowana do trzynasto- albo piętnastoletniego widza najczęściej nie zapełnia całej sali. Tego typu odbiorca potrzebuje innego podejścia, nie chce być bowiem traktowany jak dziecko. Z uwagi na to zróżnicowanie nie jestem w stanie wskazać konkretnej premiery. Mogę jedynie powiedzieć, że każdy spektakl był udany i został dobrze przyjęty przez widzów, do których był adresowany.

Jakimi jeszcze spektaklami dysponuje Banialuka?

- W tym minionym sezonie mieliśmy około 20 spektakli w bieżącym repertuarze, z czego w całym sezonie zagraliśmy prawdopodobnie 340. Graliśmy po dwa dziennie od poniedziałku do piątku i kolejny jeden lub dwa w niedziele. Banialuka ma to szczęście, że znajduje się na pograniczu dwóch województw, Śląskiego i Małopolskiego, co sprawia, że widzowie przyjeżdżają do nas z obu tych miejsc. Jesteśmy niczym fabryka kulturalna. Dlatego też bardzo zależy nam na utrzymaniu marki oraz przychylności widowni. Największą popularnością cieszą się klasyczne spektakle, jednak zależy nam również na zainteresowaniu widza innymi utworami, które będą dla niego kształcące. Staramy nie ograniczać się wyłącznie do spektakli dla dzieci i poszerzać swój bieżący repertuar o premiery adresowane do młodzieży i dorosłych. Nie chcę bowiem, aby widz, który z nami dorasta, nagle znalazł się w sytuacji, w której nie znajduje w repertuarze żadnej pozycji dla siebie i zmuszony jest szukać innej rozrywki. Tacy widzowie często znikają, nigdy nie powracając do teatru. Dlatego też co jakiś czas proponujemy nowe tytuły, aby nie żegnać się ze stałymi bywalcami. Nie oznacza to jednak, że chcemy zatrzymać ich tylko dla siebie. Teatr Lalek jest po to, aby przygotować widza do odbioru sztuki w życiu dorosłym, nie żegnając się z nim całkowicie.

Jak dużo jest takich spektakli?

- Jest ich o wiele mniej niż tych adresowanych do młodszych widzów. Dzieje się tak, ponieważ nie możemy zapominać, że to jednak widownia dziecięca stanowi przeważający procent uczęszczających do naszego teatru odbiorców. Młodzież oraz dorośli to znacząco mniejsza część, dlatego trzeba bardzo rozważnie dobierać spektakle. Bielsko-Biała nie jest dużym ośrodkiem studenckim, tym samym nie zapewnia nam tak wielu widzów. Studenci przebywają tu w tygodniu, ale większość z nich wyjeżdża w weekend. Oprócz tego, to Teatr Polski nasyca potrzeby ludzi dorosłych, którzy pragną chodzić do teatru. Nie jesteśmy jednak dla siebie konkurencją, bo każdy działa w obrębie swojej specjalizacji artystycznej. Powiem więcej, sztuka teatralna w Bielsku-Białej opiera się na dwóch nogach, jedną z nich jest Teatr Polski, a drugą Teatr Banialuka. Każdy z nich posługuje się jednak innymi środkami wyrazu, teatr dramatyczny opiera się na języku, zaś teatr lalek na plastycznej metaforze. Sprawia to, że te dwa miejsca idealnie się uzupełniają, wzajemnie tworząc społeczność ludzi, którzy chcą brać udział w życiu kulturalnym.

Jakie spektakle, adresowane do starszej widowni, posiada Banialuka w swoim repertuarze?

- Wspomniana już "Antygona" Sofoklesa w reżyserii Małgorzaty Dębskiej; "Ślub" Witolda Gombrowicza w reżyserii Agaty Biziuk; "Proces" Kafki reżyserowany przez Konrada Dworakowskiego; "Augustus", stworzony na podstawie Hessego, którego osobiście reżyseruję; „Ballady i Romanse" Mickiewicza w reż. Pawła Aignera oraz "Zakazane Dzieci - Opowieść Korczakowska" Artura Pałygi, reżyserowany przez Annę Augustynowicz. Ten ostatni tytuł skierowany jest do widzów od trzynastego roku życia wzwyż, czyli, jak go nazywam "wieku granicznego". I ma na celu sprawić, aby młodzi ludzie nie odeszli od nas tak łatwo. Uważam, że jest to bardzo ważny spektakl, opowiada bowiem o tym, co jest tak ważne dla tego pokolenia, dla tego wieku. Mówi on o szeroko pojętej przemocy życia wobec dzieci; o przemocy rówieśniczej, nauczycielskiej, kościelnej, rodzicielskiej... Ta przemoc fizyczna czy emocjonalna bezustannie nam towarzyszy, jednak w każdej chwili jej łańcuch może zostać przerwany. Może nie zostać przekazana dalej. Oprócz tego jakiś czas temu odezwał się do mnie Artur Pałyga, reprezentujący Teatr Tekstu Teodora Sixta, z pytaniem czy mógłby u nas organizować spotkania polegające na czytaniu scenariuszy, a następnie dyskutowaniu o nich. Zgodziłem się i jak dotąd odbyły się cztery takie spotkania. Głównie polegają one na tym, że Artur wybiera jakiś tekst, robi do niego wprowadzenie – omawia sylwetkę twórcy czy kontekst powstania dzieła - następnie odbywa się wspólne odczytanie tekstu, które na koniec zwieńczone zostaje rozmową na jego temat. Uważam, że naprawdę dobrze to wychodzi, więc zapewne będziemy kontynuować tego typu spotkania. Przeprowadziliśmy jeszcze kilka wydarzeń polegających na czytaniu performatywnym i one również zaskarbiły sobie przychylność uczestników.

Czego spodziewacie się po publiczności, która przychodzi na czytanie performatywne?

- Tego typu wydarzenie wymaga innej formy skupienia. Liczy się w nim sam tekst, dlatego zakładam, że przyjdą tam ludzie, których interesuje temat oraz treść. Sama rozmowa po odczycie tekstu pogłębia to spotkanie ze sztuką i wymaga większej uważności.

Jesienią, tego roku, odbędzie się kolejna edycja festiwalu teatralnego w Bielsku-Białej.

- To jeden z najstarszych festiwali teatralnych. Został powołany do życia w 1966 roku i od początku jego założeniem było przyciągnięcie teatrów zagranicznych. Był to niejako most pomiędzy wschodem i zachodem. Kiedy dookoła panowała szara codzienność zimnej wojny, a wszystko ukryte było za żelazną kurtyną, to do Bielska-Białej przyjeżdżały teatry z Chin czy Japonii. Cały świat artystów, lalkarzy, bywał wtedy w Bielsku-Białej. Obecnie czasy się zmieniły, w zasadzie większość z nas posiada dostęp do Internetu, a co za tym idzie, dostęp do każdego twórcy. Oprócz tego wiele teatrów i ośrodków ma swoje własne festiwale międzynarodowe, tym samym festiwal w Bielsku-Białej stracił na swojej ekskluzywności. Jednak mimo wszystko jego wielkość, rozmach i ranga się nie zmieniły. Tym co najbardziej wyróżnia go spośród innych festiwali, to to, że kładzie on mocny nacisk na to, aby uczestniczyło w nim jak najwięcej teatrów zagranicznych zajmujących się sztuką lalkarską - sztuką ożywionej formy, sztuką metafory, użycia rekwizytu i animantu – aby twórcy przeprowadzając swoją myśl artystyczną, robili to nie za pomocą słów, a poprzez animację, wizualizację, tego, co chcą przekazać. Sam festiwal odbywać się będzie od 6 do 11 października i weźmie w nim udział około 20 teatrów, od tak zwanych "profesjonalnych" po studenckie. Oprócz tego odbędą się liczne wydarzenia towarzyszące, takie jak promocja wydawnictwa, rozmowy na temat jubileuszowego (trzydziestego) festiwalu czy różnego rodzaju prelekcje dotyczące teatru. Jest to też ważny festiwal dla twórców, pozwala on bowiem na odkrycie nowych form, zapoznanie się z nimi i rozmowie z innymi artystami.

Jakie teatry zostały zaproszone na festiwal?

- Zależało nam na jak największej różnorodności, dlatego zaprosiliśmy teatry ze Stanów Zjednoczonych, Francji, Hiszpanii, Armenii, Czech i Słowacji. Ponadto będą jeszcze trzy teatry z Niemiec oraz szkoły i akademie teatralne z Wrocławia, Białegostoku, ale również z Czech oraz Ukrainy. Zapowiada się bardzo międzynarodowy festiwal, choć wystąpi jeszcze pięć teatrów z Polski.

A jak, niezależnie od festiwalu, zapowiada się repertuar w nowym sezonie?

- Obecnie rozpoczęliśmy pracę nad pierwszą premierą, która odbędzie się dwa tygodnie przed festiwalem, 22 września. Będzie to "Koziołek Matołek w Afryce" w reżyserii i scenografii słynnego czeskiego twórcy Marka Zakosteleckiego. Spektakl opiera się na ostatniej, najmniej znanej, części komiku o przygodach Koziołka Matołka. Będzie to historia o tym, jak po powrocie z Pacanowa wyrusza on w dalszą drogę do Afryki, aby pomóc znudzonym zwierzętom. Sama teatralizacja komiksu wydaje się dla nas ciekawym zadaniem. Komiks jest bowiem połączeniem obrazu i tekstu, dlatego jest dla nas wyzwaniem artystycznym wymyślenie, jak ukazać na scenie wszystkie te obrazki oraz krótkie, wierszowane teksty. Oprócz tego w styczniu, po zakończeniu festiwalu, planujemy premierę "Calineczki" w mojej reżyserii. Scenografem będzie Noryiuki Sawa, z którym miałem już przyjemność pracować. To Japończyk od wielu lat mieszkający w Czeskiej Pradze, który ma ogromne doświadczenie z grafoskopem, co pozwala na bieżąco tworzyć scenografię. Następnie, w marcu, odbędzie się prapremiera sztuki "Chłopiec i świat" w reżyserii Lucyny Sypniewskiej, zaś sezon zakończy "Kwiat paproci" reżyserii Roksany Miner. Oprócz "Chłopiec i świat" wszystkie premiery to tytuły klasyczne, jednak planujemy zrobić je współcześnie, wykorzystując nowy sposób teatralizacji. Jest to dla nas bardzo ważne, ponieważ umożliwia nam to twórcze działanie artystyczne, a także pozwala dostosować język do zapotrzebowania odbiorcy.

Ile gatunków lalek wykorzystuje Pański teatr?

- Nieskończoną ilość. Mamy klasyczne formy takie jak kukła, jawajka, marionetka, pacynka, maska, a także lalka stolikowa. Oprócz tego postmodernizm oraz wszystkie zmiany w teatrze sprawiły, że obecnie w przedstawieniach wykorzystujemy wszelkie przedmioty, którym trudno jest przypisać jednoznaczną funkcję i nazwę. Nie są do końca ani lalką, rekwizytem ani elementem scenograficznym. Jakiś czas temu zaproponowano określenie – animant, czyli coś co w rękach aktora ożywa i nabiera cech pozwalających na przekaz myśli artystycznej. Tym samym wszystko, każdy przedmiot, może zostać użyty na scenie, co daje nieskończoną ilość możliwości.

Podobno zapadły już wszystkie decyzje dotyczące budowy nowej siedziby Teatru Lalek w Bielsku-Białej, jak zapowiada się ten nowy budynek?

- Aktualna siedziba teatru okazała się niewystarczająca, ponieważ została zbudowana z myślą o innych czasach. Dlatego bardzo cieszy mnie, że mamy możliwość zaprojektowania budynku, który w pełni będzie spełniał wymogi naszego teatru. Projekt zakłada trzy sceny, dużą, małą i kameralną, które dadzą nam znacznie więcej możliwości niż mamy obecnie. Sala kameralna będzie uniwersalnym black box, gdzie będziemy mogli robić warsztaty, próby, spektakle czy wszelkiego rodzaju spotkania. Sceny będą tak rozłożone, aby równocześnie mogło odbywać się wiele wydarzeń nie kolidując ze sobą. Foyer zapowiada się na przestronne, praktyczne i wygodne, równocześnie będzie mogło pełnić rolę dodatkowej sceny - półotwartej sceny letniej. Architekci planują otworzyć przestrzeń teatru, tak aby była wielofunkcyjna i dostosowana do potrzeb wszystkich widzów. Oprócz tego w nowym teatrze będzie miejsce, gdzie jako stałą ekspozycję będzie można prezentować lalki czy kostiumy. Cała infrastruktura budynku jest projektowana pod kątem jak najlepszej akustyki, mechanizacji sceny i wszystkiego, co jest niezbędne do przygotowania spektakli. Budując teatr od nowa można zaprojektować wszystkie elementy produkcji oraz wszelkie przestrzenie, tak, aby jak najbardziej dostosować budynek teatru do potrzeb widzów oraz produkcji. Będzie to duży skok jakościowy, jeśli chodzi o wyposażenie czy możliwości teatralizacji.

Dziękuję za rozmowę.
__

Jacek Popławski – aktor, reżyser, menedżer kultury. Od września 2019 pełni funkcję Dyrektora Naczelnego i Artystycznego Teatru Lalek Banialuka. Dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Lalkarskiej w Bielsku-Białej. Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, Wydziału Lalkarskiego we Wrocławiu, gdzie uzyskał dyplom z wyróżnieniem. Ukończył studia podyplomowe dla menedżerów kultury na Uniwersytecie Ekonomiczny w Katowicach. Posiada dyplom reżysera teatralnego.

Ryszard Klimczak
Dziennik Teatralny
9 września 2024
Portrety
Jacek Popławski

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia