Inscenizacja ciągnie tekst w górę
"Klinika Dobrej Śmierci" - reż. Ana Nowicka - Teatr Barakah w KrakowieTeatr informuje, że jest to spektakl o eutanazji. Tak jakby chciał uprzedzić widza: nie chcesz, nie oglądaj, temat arcytrudny! No dobrze, chcę, bom ciekawa Barakaha - miniaturki wśród krakowskich dostojnych scen
Zwiedzam teatr, teatrzyk gnieżdżący się w piwnicy restauracji Klezmer-Hois na Kazimierzu. Zwiedzam, a nie rutynowo odwiedzam, bo ciągle go mało znam, obejrzałam dopiero drugie przedstawienie. A teatr to coś więcej niż zespół aktorów z reżyserem w tle. To klimat miejsca (pisałam o nim przy okazji "Szyca"), to organizacja scenicznych przedsięwzięć, tematy - te są szczególnie ważne, bo odkrywają sedno sprawy - o co chodzi w dialogu sceny z publicznością. Na ogół zawsze dialogu, z wyjątkiem sytuacji ekstremalnych, kiedy do obrazu gada przysłowiowy dziad.
"Klinika dobrej śmierci" opatrzona została uzupełniającą informacją, że jest to spektakl o eutanazji. Tak jakby teatr chciał uprzedzić widza: nie chcesz, nie oglądaj, temat arcytrudny! No dobrze, chcę, bom ciekawa Barakaha - miniaturki wśród krakowskich dostojnych scen. Premiera przedstawienia odbyła się w 2008 roku, kiedy Maleństwo jeszcze tułało się po różnych zaprzyjaźnionych miejscach, z tarnowskim teatrem włącznie. W czasach inwazji Wszechpotężnego Newsa piszę więc o staroci, mając nadzieję, że i Państwo chcecie uwolnić się choć na moment od presji chwili. Przy opisie spektaklu na stronie internetowej różne podziękowania: a to dla teatru Groteska za reflektory, a to dla pewnego uczynnego krawca za uszycie kostiumów, dla kogoś za makijaże. Przedsięwzięciu ewidentnie towarzyszyła sztafeta dobrych ludzi i instytucji, które uznały, że warto pomóc w jego wykluwaniu się.
Scenariusz "Kliniki dobrej śmierci" napisał Jacek Getner, i mimo, że tekst został nagrodzony w ogólnopolskim konkursie na utwór przypominający klimatem twórczość Rolanda Topora, wydaje się najsłabszym ogniwem przedstawienia. Jest dość banalny, powierzchowny, mało spójny. Inscenizacja ciągnie go w górę. Z zapaści słownej wyciągają go też aktorzy. Są groteskowo zabawni i zarazem groźni. Tli się w nich emocjonalny żar. Czarny humor ustępuje miejsca poważnym pytaniom o sens decydowania o życiu i śmierci. Wszystko w odpowiednich proporcjach.
Szukam informacji o aktorach występujących w przedstawieniu. Dobrowolna ofiara eutanazji - Małgorzata Brożonowicz-Sienkiewicz gościnnie grywa w Grotesce obok Franka Muły, którego przedstawiać nie trzeba. Jan Mancewicz - tu ordynator na oddziale śmierci - demiurg totalny, intrygujący, choć według mnie trochę nadekspresyjny, przez lata był związany z teatrem im. Ludwika Solskiego w Tarnowie, działa też w teatrzyku Numerus. Ana Nowicka, reżyser przedstawienia, gra postać dziennikarza. To dopiero zagadka! Ona nie gra, ona jest.