"Instynkt..." studentów filmówki

"Instynkt gry" - reż: Waldemar Zawodziński - PWSFTv i T w Łodzi

Adę i Aleva łączy szczególne braterstwo dusz. Choć w co, jak w co, ale w istnienie duszy Ada niespecjalnie wierzy. Oboje różnią się od kolegów ze szkolnej ławki. Są nieprzeciętnie oczytani, błyskotliwi i inteligentni. Świat mógłby należeć do nich, ale ich myśli krążą wokół zgoła odmiennych sfer, czym przerażają swoich rówieśników.

Oboje obserwują się wystarczająco długo, by poznać swoją niechęć do norm moralnych, niewiarę w jakikolwiek system wartości, w podział na dobro i zło. Gdy zbliżą się do siebie, rozpocznie się gra, w której narzędziem będzie perwersja, do której wciągną także widzów. 

Powieść niemieckiej pisarki Julii Zeh "Instynkt gry" jako przedstawienie dyplomowe studentów PWSFTViT wyreżyserował Waldemar Zawodziński. Spektakl ten to głównie popis gry Agnieszki Skrzypczak, która skupia na sobie uwagę.

 Świadomość w wykorzystywaniu swej aparycji, łatwość łączenia środków i wyczucie sceny, to zalążki aktorskiej dojrzałości. Grana przez nią Ada to w jednej chwili pełna uroku chłopczyca, w innej wyrachowana, pogardzająca otoczeniem impertynentka. Młoda aktorka na przestrzeni całego spektaklu gra na wysokich obrotach, ale niewystarczająco różnicuje środki, by uchronić postać Ady od monotonii. To nadejdzie z czasem. Tymczasem oglądamy bezapelacyjny talent, którego drogę warto śledzić. 

Nie najgorzej poradził sobie Karol Puciaty jako Alev - ani Cygan, ani Arab, chłopiec całkiem z innego świata. Ten konsekwentny wyznawca logiki i rozumu, niezdolny do cielesnego popędu, niemal nie człowiek już, a maszyna, pokazany jest tu nie bez lekkiego przymrużenia oka.

Literacki pierwowzór spektaklu, który polski czytelnik zna dzięki tłumaczeniu łodzianki Sławy Lisieckiej, cierpi na grzech przegadania. Nie uniknął go Waldemar Zawodziński. Rezygnacja z kilku scen nie byłaby błędem i przydałaby mu zwartości. Skupienie się w pierwszym akcie na zarysowaniu relacji Ady z otoczeniem i ukazaniu świata młodych nihilistów przesuwa w czasie zawiązanie kluczowej intrygi. 

Inna sprawa, że reżyser poprowadził kluczową postać Ady wręcz "przebojowo", inaczej niż mówi oryginał. Czyżby reżyser pozazdrościł "Posprzątanego" Mariuszowi Grzegorzkowi i też zapragnął pokazać spektakl tak inny od dotychczasowych? Zeh bowiem ukazując walkę Ady i Aleva z normami społeczeństwa nie uruchamia tonów humorystycznych. U niej wszystko jest na serio. Natomiast relacje Ady z Matką (Magdalena Wróbel) wypadają do tego stopnia karykaturalnie, że rodzą salwy śmiechu. W pewnym sensie zasłużonego, bo Wróbel świetnie odnalazła się w tak pomyślanej roli.

Rzetelną rolę przygotował Paweł Kudaj (Pan Smutek, wuefista-Polak, jedna z ofiar "gry") i Michalina Sosna (jego niemiecka żona). Wiarygodna była schorowana Amilia grana przez Aleksandrę Rodzik. Skąd jednak pomysł umieszczenia aktorów w kolażu scenografii dziwnie przywodzących na myśl niegdysiejsze realizacje "Jaracza"?

Łukasz Kaczyński
Polska Dziennik Łodzki
7 maja 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia