Inteligenci wszystkich opcji - łączmy się
konferencja prasowa Kontrrewolucji Kulturalnej w Teatrze Groteska w KrakowieTeatr Groteska rozpoczął kampanię społeczną pod hasłem Kontrrewolucji Kulturalnej. Jej celem jest swoista praca u podstaw, restauracja inteligencji i tradycyjnie pojmowanej – choć niekoniecznie „koturnowej" – kultury. Cykl rozmaitych wydarzeń, spotkań i akcji zainaugurowała konferencja prasowa, która odbyła się w Sali Kopułowej 19 lutego.
Na konferencję zaproszono osoby, które przedstawiono jako Autorytety: Janinę Paradowską, Andrzeja Zolla oraz Piotra Legutko. Towarzyszyło im grono praktyków – pedagogów, którzy starają się aktywizować młodzież poprzez różne formy teatralne. Równie ważna jednak była przynajmniej część widowni, a mianowicie inni nauczyciele oraz młodzież z krakowskiego III LO.
Przez całą konferencję, którą prowadził dyrektor Groteski, Adolf Weltschek, przewijały się takie hasła, jak tożsamość, kanon, język i pokolenie. To one wyznaczają główne zainteresowania kampanii i kierunek, jaki prawdopodobnie obierze w nadchodzących miesiącach
Zawracanie kijem Wisły?
Czy tak można określić cele i działania Kontrrewolucji Kulturalnej? Zastanawiał się nad tym dyrektor Weltschek, gdy rozpoczynał konferencję. Wyszedł od wypowiedzi premiera Tuska, który uznał sukcesy Kamila Stocha za ważniejsze od dokonań związanych z kulturą – jest to symptomatyczne dla niepokojącego stanu polityki kulturalnej, zapominającej o znaczeniu tożsamości. Zerwanie ciągłości, odwrócenie się od tradycji prowadzi do skraju „katastrofy cywilizacyjnej", gdzie dochodzi do rozmycia granic i unicestwienia wspólnego języka. Dyrektor uznał, że dla odnowienia czy uratowania dialogu, konieczne jest stworzenie wspólnego zbioru wartości, który dostarcza właśnie kultura. Jako przykład podał cykl spotkań KK „Kod Mistrzów", gdzie zaproszono postaci o tak różnych poglądach, jak Kazimierz Kutz i Jadwiga Staniszkis, które jednak mogą się porozumieć dzięki wspólnemu dziedzictwu.
„Chcę kolejnego cudu nad Wisłą" – Weltschek podkreślił, że ich działania może skazane są na porażkę, ale nie znaczy to, że się poddadzą. Świadomie posługiwał się – jak to ujął – językiem paramilitarnym, by podkreślić (kontr)rewolucyjny zapał i próbę „odbicia" domeny, odzyskania swojego dawnego znaczenia przez inteligencję.
Autorytety
Prof. Andrzej Zoll stwierdził, że symbolem upadku inteligencji staje się utrata kulturotwórczego znaczenia „Tygodnika Powszechnego" i polskiej prasy en bloc. Najbardziej alarmującym tego znakiem staje się nieumiejętność dyskutowania oraz stan języka – zwulgaryzowany, zdegradowany i sprymitywizowany.
Z profesorem zgodziła się Janina Paradowska, choć z subtelną ironią skwitowała jego diagnozę polskiej prasy. Podkreśliła powszechny zalew chamstwa w dyskursie publicznym i, mimo że jest sporo inicjatyw związanych z językiem, stan ten pogarsza internet – ubożeje ilość słów, co widzi na zajęciach ze studentami dziennikarstwa, umiera forma felietonu, „nikt już nie wie, co to warsztat". Język ubożeje w zastraszający sposób, czego symptomem jest przysłowiowa młodzież w tramwaju – posługuje się trzema słowami, a i tak się rozumieją. Nie wynika to z braku oferty kulturalnej, raczej z braku chęci do zdobycia przynajmniej elementarnej wiedzy.
Dlatego trzeba tę chęć i ciekawość pobudzić. Problem nie leży jednak wyłącznie w młodych ludziach. Pani redaktor wspomniała o „barierze pustej kieszeni" – uczestnictwo w kulturze jest kosztowne. Innym problemem są małe miasta, które Paradowska porównała do pustyń kulturowych.
Na koniec Paradowska podkreśliła, że nie wchodzi w gotowy projekt, gdyż nie ma jednej recepty na poprawę stanu kultury. Co istotne – zaznaczyła, że każdy może coś wnieść do Kontrrewolucji Kulturalnej, być ambasadorem w swoim najbliższym otoczeniu. Wystarczy polecić komuś książkę.
Piotr Legutko nie przekreślił młodzieży – na debatach obserwuje, że potrafią rozmawiać, argumentować i słuchać siebie nawzajem. Marzy tylko o tym, żeby i dzisiaj posługiwano się językiem Tuwima i Gałczyńskiego, który był o wiele bardziej wyrafinowany. Pan redaktor uznał, że w Polsce jest dużo inicjatyw kulturowych, ale nie wiedzą o sobie nawzajem (nazwał to „strukturą bąbelkową" przez odizolowanie różnych akcji i kampanii). Wezwał do przerwania spirali milczenia i wysłuchania praktyków, inicjatorów, organizatorów.
Praktycy
Osoby pracujące bezpośrednio z młodzieżą stanęły po jej stronie, wskazując na ograniczenia instytucjonalne i systemowe jako przyczynę utrudnień w rozpowszechnianiu kultury i edukacji artystycznej.
Ewa Różańska ze Staromiejskiego Centrum Kultury Młodzieży broniła młodzież, ale równocześnie ubolewała nad tym, że nikt dzisiaj nie potrzebuje kanonu, który jest żywy w jej generacji, a i w teatrach coraz rzadziej pokazuje się sztuki, niosące ze sobą tradycyjne wartości. Widzi w tym jednak zadanie dla siebie i pedagogów.
Dorota Rudy-Rutkowska podkreśliła ponadto liczne inicjatywy amatorskie młodzieży. Pracując w nowohuckim Młodzieżowym Domu Kultury im. A. Bursy, zauważa chęć działania nawet w rejonach, które przez długie lata klasyfikowano jako drugą kategorię pod względem kultury.
Podobną rzecz zauważyła Agnieszka Basta-Rzepka, organizatorka Teatru Nieco Większych Form – wspomniała o inicjatywach lokalnych – na wsi widać, że jest duża potrzeba uczestnictwa w życiu kulturowym i ekspresji artystycznej, ponieważ z braku dostępu do rozmaitych ośrodków kulturowych młodzież sama się aktywizuje.
Nauczycielki z krakowskich szkół średnich – Magdalena Płaneta z V LO i Irena Augustyńska z II LO – podkreślały brak wsparcia instytucjonalnego (w tym od miasta) i medialnego dla działań młodych ludzi, którzy może działają na poziomie amatorskim, ale ignorowanie ich hamuje ich dalszy rozwój, a często i gasi zapał.
Inwazja barbarzyńców?
Adolf Weltschek podsumował dyskusję słowami: „Gwardia się nie poddaje, gwardia umiera". W Polsce musi być wielu kontrrewolucjonistów, którzy myślą w ten sam sposób, co uczestnicy konferencji.
Kiedy już miano kończyć konferencję, uczniowie krakowskiego III LO upomnieli się o głos. Stwierdzili, że czują się zaatakowani. Poza tym nie chcą upodobnić się do starszego pokolenia, nie chcą języka Tuwima – są po prostu inni i to inteligencja musi otworzyć się na młodzież, która wyartykułuje swój własny kanon. Uczniowie podkreślili konieczność aktualizacji dotychczasowego i odejście od postawy, którą narzuca im zabijający indywidualność system edukacji – schematy, klucze odpowiedzi, „pamięciówki".
Dyrektor Teatru Groteska podsumował dyskusję, że oni też kiedyś byli młodzi i też się buntowali, ale trzeba korzystać z wiedzy i doświadczenia starszych i stąd przedstawienie młodzieży autorytetów. Dlatego odrzucił hasło „Buntuję się, więc jestem" na rzecz „Czytam, więc jestem". Po tych słowach dyrektor Weltschek dokonał symbolicznego otwarcia wędrującej biblioteki Kontrrewolucji Kulturalnej od „Pana Tadeusza" jako kluczowego dzieła dla języka polskiego.
***
To, co najbardziej uderzało w konferencji, to polaryzowanie postaw generacyjnych. Zabrakło w gronie uczestników konferencji autorytetu, który niekoniecznie wywodzi się z młodszego pokolenia, ale reprezentuje alternatywne sposoby uczestnictwa w kulturze, bliższe współczesnej młodzieży. Istnieje zagrożenie, że kampania zamiast zbudowania mostu dodatkowo pogłębi przepaść pokoleniową przez narzucanie swojego języka ex cathedra. Jednak Kontrrewolucja Kulturalna dopiero się zaczyna – 24 lutego w Teatrze Groteska odbędzie się spotkanie z Kazimierzem Kutzem, rozpoczynające cykl Kod Mistrzów. Należy przyglądać się zbliżającym się inicjatywom, ale też bardziej nastawić się na dialog z młodzieżą. Na razie bowiem – paradoksalnie – zarzuca się młodym ludziom nieumiejętność dialogu, po czym nieustannie się ich „upupia", kiedy chcą zabrać głos.