Inteligent patrzy na Polaków

"O północy przybyłem..." - reż: M. Grabowski - Teatr IMKA w Warszawie

"O północy przybyłem do Widawy... czyli opis obyczajów III" [na zdjęciu scena z próby] to najlepsze od wielu lat przedstawienie Mikołaja Grabowskiego i świetny start teatru Tomasza Karolaka IMKA w Warszawie.

Nie wchodzi się dwa, a tym bardziej trzy razy do tej samej rzeki - można było pomyśleć, usłyszawszy wiadomość, że Mikołaj Grabowski szykuje kolejną, trzecią już część "Opisu obyczajów" według księdza Jędrzeja Kitowicza. 

Nasz portret własny 

Pierwsze przedstawienie cyklu powstało w 1990 r. w krakowskim Teatrze STU i szybko stało się jedną z legend odradzającej się po przełomie Polski. Mikołaj Grabowski, zamiast kreślić rodaków portret własny, scenariusz tworząc z tekstów współczesnych, postanowił ich odbicia poszukać w literaturze dawnej. Opasły tom księdza Kito-wicza jest w obszarze historycznej polszczyzny dziełem bez precedensu. Stanowi gorzką, a jednocześnie przenikliwie śmieszną charakterystykę naszych narodowych przywar. Kitowicz przynależy do wieku XVIII, ale skalą spojrzenia jego perspektywę przekracza. A przy tym umieszcza swego bohatera jak zwykle w zaklętym polskim tyglu - między kościołem a gospodą, modlitwą a kieliszkiem gorzałki. 

Prawie jak Gombrowicz 

Sukces widowiska Grabowskiego polegał na wnikliwej lekturze oryginału i umiejętnym przetłumaczeniu go na język sceny. Sześć lat po pierwszym spektaklu Grabowski wrócił do "Opisu obyczajów" w wielkiej przestrzeni Teatru Słowackiego w Krakowie. Działał zgodnie z zasadą "więcej, szybciej, mocniej", ale w tym przypadku okazała się ona zwodnicza. Wydawało się, jakby artysta rozmachem widowiska próbował przyćmić brak pomysłu na czytelną adaptację. 

Dlatego na kolejny, trzeci już "Opis obyczajów..." czekałem z pewną taką nieśmiałością. Tym bardziej że z ostatnimi reżyserskimi krokami Grabowskiego jakoś nie było mi po drodze. Choć z drugiej strony dzisiejszy szef krakowskiego Starego Teatru zawsze lepiej - przynajmniej w mojej ocenie - czuł się w formach mniejszych, za żywioł mając humor. Nie od rzeczy w jego dorobku pod rękę z Kitowiczem idzie niejaki Gombrowicz. Nieprzypadkowe zestawienie. 

I ono właśnie jest również kluczem do "O północy przybyłem do Widawy...". Grabowski, jak zwykle sam, wciela się w cudzoziemca, który pojawia się na naszych ziemiach i nie ukrywając zdziwienia, opisuje to, co widzi. A widzi mniej więcej to, co zwykle. Kłótnie, spory i waśnie, dyskusje o zaletach i wadach poszczególnych monarchów oraz o wpływie obcych na tę polską naszą naszość. Mamy więc rodzącą się z aktorskiego detalu formę, jest znakomita kantatowa muzyka Zygmunta Koniecznego, celowo przywodząca na myśl pieśni z Piwnicy pod Baranami. Świetnie wypada też w trzecim "Opisie..." inteligentna gra tradycji ze współczesnością. Jedną i drugą ukazuje Grabowski a rebours, z pierwszej delikatnie, a z drugiej już ostro sobie drwi. Mamy więc na niemal pustej scenie IMK-i operowe arie w wykonaniu Olgi Mysłowskiej oraz "łacinę" jak żywcem zasłyszaną na warszawskiej ulicy. Wydaje się, jakby ironiczny obserwator od Kitowicza mógł swobodnie przenieść się na karty "Kosmosu" czy "Transatlantyku". Z Gombrowiczem, chociażby z kart "Dzienników", łączy go bardzo wiele. Na przykład dystans. Na przykład zdziwienie. I wreszcie bycie pomiędzy - ani tam, ani tu. Przedziwna i fascynująca teatralna figura. 

Nowa twarz Karolaka 

Wszystko to zwarte, dowcipne i doskonale wykonane przez aktorski zespól. Z "Opisu..." sprzed dwóch dekad zostały, obok samego reżysera, Iwona Bielska oraz Urszula Popiel. Reszta to młodzi - Magdalena Boczarska, Andrzej Konopka, Tomasz Karolak, Wojciech Blach na zmianę z Oskarem Hamerskim. Dla nich wszystkich ten wspólny występ też ma znaczenie symboliczne. Wszyscy oni pracowali mniej więcej 10 lat temu w łódzkim Teatrze Nowym, kiedy kierował nim Mikołaj Grabowski. W jego spektaklach stworzyli świetne zwykle role. Potem ich losy układały się różnie. Teraz wracają jako zespół. 

Wszystko zaś dzieje się w nowo otwartym warszawskim Teatrze IMKA, założonym przez Tomasza Karolaka. Powiem zupełnie szczerze - na jego liczne występy w sitcomach, serialach, komediach romantycznych i kryminalnych zwykle średniego bardzo sortu nie mogę patrzeć bez bólu zębów. Premiera "Opisu obyczajów 111" w IM-ce to jednak zaskakująca manifestacja. W teatrze firmowanym przez ulubieńca zapatrzonych w telewizyjny ekran tłumów oglądamy bowiem spektakl w najściślejszym znaczeniu tego słowa inteligencki. Taki, co się nie kłania w pas fanom "Ciacha", lecz oczekuje od widowni wiedzy. Rozmawia z nimi też bez taryfy ulgowej. Wyobrażam sobie zwolenników "39 i pół", których przyciągnie do lMK-i nazwisko Karolaka i łatka etatowego zabawiacza gawiedzi, na których uczciwie sobie zapracował. Część z nich zapewne wynudzi się śmiertelnie. Być może jednak znajdą się tacy, który uwiedzie stary ksiądz Kitowicz. Gdy tak się stanie, będzie to największe zwycięstwo Grabowskiego, Karolaka i ich ekipy.

Jacek Wakar
Dziennik Gazeta Prawna
31 marca 2010

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia

Dziadek do orzechów (P...
Rudolf Nuriejew
Zobacz arcydzieło baletu z Paryskiej ...