Intrygujący eksperyment
"Still haven't found" - reż. Adam Nalepa - Studium Wokalno-Aktorskie im. Danuty Baduszkowej w GdyniStudium Wokalno-Aktorskie im. Danuty Baduszkowej w Gdyni to jedna z najlepszych w Polsce kuźni talentów aktorów musicalowych. Ale nie tylko! Spektakl dyplomowy opuszczającego mury Teatru Muzycznego w Gdyni IV roku SWA - "Still haven't found" w reżyserii Adama Nalepy - pozbawia przyszłych aktorów największych atutów, czyli śpiewu i tańca, pozwalając im zabłysnąć w kreacjach aktorskich. Młodzi aktorzy w nietypowym dla siebie środowisku teatru dramatycznego również radzą sobie nadspodziewanie dobrze.
Sztuka "Nasze miasto" Thorntona Wildera, która stała się inspiracją dla Adama Nalepy i adeptów IV roku SWA, przenosi nas na amerykańską prowincję z początku XX wieku. Życie tutaj toczy się leniwie, bohaterowie zajęci codziennymi troskami żyją spokojnie, bez sensacji, bo niespełna dwuipółtysięczne miasteczko to miejsce, z którego trudno się wydostać, a jeśli już komuś się to uda, to najczęściej wcześniej czy później tu wraca.
Jako w małych miasteczkach, wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Wspólnie się bawią, chętnie razem spędzają czas, a wieczorem spotykają się na próbach lokalnego chóru, prowadzonego przez nieco ekscentryczną Simonę (Julia Stężewska).
Oś dramatu skupia się na rodzinach państwa Gibbs i Webb, sąsiadujących ze sobą, a wkrótce połączonych relacją córki państwa Webb Emilii (Julia Dmochowska) z synem państwa Gibbs George'm (Stefan Andruszko). Zaś po świecie bohaterów oprowadzają nas narratorzy: Wiktoria (Wiktoria Zaleska) i Szymon (Szymon Reszka), z rosnącym udziałem "tej trzeciej" (Nikola Piechota).
Reżyser Adam Nalepa poszedł za sugestią autora, żeby miejsce akcji było nakreślone głównie za pomocą stołów, krzeseł i drabin, chociaż ocieplono je kwiatami i elementami ogrodowych dekoracji. Zadbano też o kostiumy korespondujące z epoką - m.in. roznosiciela gazet czy pań ubranych w stonowane sukienki (z czym kontrastują współczesne kreacje prowadzących - galowe suknie Wiktorii Zaleskiej i z kolejnymi wejściami na scenę coraz bardziej queerowe kostiumy Szymona Reszki).
Jednak zdecydowanie najważniejszym zamysłem reżyserskim jest pełne wyeksponowanie 18 aktorów tego przedstawienia. Każdy z nich dostał rolę charakterystyczną, niekiedy podkreślaną ubiorem czy rekwizytem. I tak Tomasz Dziak jako Doktor Gibbs prezentuje się jako zmęczony pracą lekarz, który usiłuje wpłynąć na dorastającego syna, z kolei Redaktor Webb (Mikołaj Pancerz) prezentuje się jako energiczny dziennikarz i reporter oraz troskliwy ojciec i kochający mąż.
Ich małżonki to oaza spokoju, ciepła i wyrozumiałości (pani Gibbs w wykonaniu Marty Schmidt) oraz wrzaskliwa i sfrustrowana, zabiegana gosposia (pani Webb zagrana przez Paula Brzóska). Między ich dziećmi (Emilią i George'm) szybko zawiązuje się wzajemna fascynacja, która spuentowana zostanie sakramentalnym "tak" (scena przygotowań do ślubu jest jedną z najzabawniejszych w całym spektaklu, bo Julia Dmochowska jako Emilia prezentuje całą gamę emocji i wątpliwości dotyczącej decyzji o zamążpójściu). Gdzieś na marginesie poznajemy również młodsze siostry zakochanych (Wally graną przez Julię Olejarczyk) oraz Rebekę (podczas premiery w tej roli Natalia Weselak, chociaż postać tę grać będzie także studentka II roku SWA Estera Rospondek).
W lokalnej społeczności spotkamy także Howie'go, co żadnej pracy się nie boi (wyrazisty w każdym epizodzie Aleksander Hairulin), Posterunkowego (dowcipna kreacja charakterystyczna Roberta Steinki), pannę Louellę (Misia Otczyk), współpracujących z Redaktorem Webbem bliźniaków Joe'a i Sida, zajmujących się dystrybucją lokalnej gazety (Karol Soboczyński) czy pasjonującego się wymarłymi plemionami Profesora (obdarzony naturalną vis comica Bartłomiej Kardyś). Jest też Nieznajomy (Łukasz Gładysz z III roku) oraz, a może przede wszystkim, prowadząca chór Simona, grana przez Julię Stężewską.
Chociaż uwaga widzów najmocniej skierowana jest w stronę Emilii i George'a, to właśnie Simona w wykonaniu Stężewskiej jest postacią zdecydowanie najciekawszą. Charyzma aktorki w połączeniu z tajemnicą, jaką niesie jej postać i jej nietypowym zachowaniem, sprawia, że każde włączenie się w akcję Julii Stężewskiej jest bardzo udane (szczególnie wtedy, gdy dyryguje publicznością). Aktorka ujawnia naprawdę duże umiejętności i bez trudu powinna znaleźć sobie miejsce w którymś z teatrów dramatycznych.
Na tle pozostałych, utalentowanych aktorsko adeptów SWA, wyróżnia się również Paula Brzóska, która roli matki potrafi oddać wiele tonów i półtonów, o co niełatwo gdy gra się rolę kobiety nadopiekuńczej, a przy tym szorstkiej i czułej zarazem. Warto docenić także zaangażowanie Julii Dmochowskiej, której postać rozwija się z aktu na akt, by w ostatnich scenach wpaść w całkowitą rozpacz. Aktorka popada przy tym wprawdzie w niepotrzebny patos, ale mowa o dużym talencie i z pewnością Dmochowska poradzi sobie zarówno na scenach muzycznych, jak i dramatycznych.
Mimowolną ofiarą zamysłu reżysera, aby odpowiednio wyeksponować wszystkie role, jest sam trwający zdecydowanie za długo (bo prawie trzy godziny, licząc z dwiema przerwami) spektakl. Do sztuki Wildera (dowcipnie przetłumaczonej przez Jacka Poniedziałka) dopisano niektóre wątki, przez co kuleje dramaturgia tego rozgrywającego się nieśpiesznie przedstawienia.
Jednak pomysł, aby aktorzy "Still haven't found" (tytuł "wciąż nie znalazłem" nawiązuje do poszukiwań sensu życia) zagrali role na wskroś dramatyczne, praktycznie bez układów choreograficznych i śpiewu (którego doświadczamy tylko na koniec, jako bonus do spektaklu) okazał się trafiony w dziesiątkę. Kończący naukę w Studium Wokalno-Aktorskim adepci przekonują, że mają wszechstronne talenty i na niejednej scenie się odnajdą. Z pewnością warto śledzić ich kolejne zawodowe kroki, już na profesjonalnych scenach.