Iwona z Moskwy
"Iwona, księżniczka Burgunda" - reż. Grzegorz Jarzyna - Theatre of Nations (Moscow)Ta premiera wywołała skandal! Grzegorz Jarzyna wyreżyserował w Moskwie Iwonę, księżniczkę Burgunda.
Widzowie 37 Warszawskich Spotkań Teatralnych obejrzeli "Iwonę, księżniczkę Burgunda" Witolda Gombrowicza zaprezentowaną przez rosyjskich artystów z moskiewskiego Teatru Narodów. Sztukę wyreżyserował Grzegorz Jarzyna. Spektakl powstał w koprodukcji Theatre of Nations (Moscow), TR Warszawa we współpracy z Instytutami Adama Mickiewicza z Warszawy i Polskim w Moskwie.
Moskiewski teatr jest sceną impresaryjną, której zadaniami są: prezentowanie kultury narodów byłego Związku Radzieckiego, pokazywanie eksperymentów teatralnych oraz zapraszanie interesujących, zagranicznych reżyserów. Za bilety w Teatrze Narodów trzeba słono zapłacić, gdyż ceny rozpoczynają się od około 250 złotych, ale scena ma powodzenie i artyści grają przy kompletach na widowni. Premiera Iwony w reżyserii Jarzyny odbyła się jesienią ubiegłego roku, a spektakl jest regularnie grywany, co świadczy o jego powodzeniu. Realizacja wywołała w Moskwie protesty obyczajowe z uwagi na scenę pocałunku homoseksualnego oraz nagość Iwony w finale drugiego aktu. Teatr rosyjski nie prezentuje na co dzień takich treści, tym bardziej należy podkreślić zaufanie, jakim artyści obdarzyli Jarzynę. Zaprezentowanie takiej otwartości w Moskwie wymagało od nich sporej odwagi.
Sztuka Gombrowicza nie stała się w interpretacji Jarzyny bieżącą wypowiedzią polityczną. Na szczęście! Rosja jest krajem o innej perspektywie, o czym często zapomina się w Polsce. Na zachód od tego państwa są Niemcy, Francja i Anglia, a w imperialnym od pokoleń myśleniu nie ma wiele miejsca na peryferyjną Polskę. Polityczne pouczanie Rosjan nie byłoby zrozumiane, ani mile widziane. Zaakcentowanie uniwersalnego wymiaru Iwony dawało większą szansę na wywołanie zainteresowania twórczością mało znanego w Rosji Gombrowicza i refleksji u widzów. Na taki zabieg zdecydował się Jarzyna. Reżyser skupił się na zademonstrowaniu potężnej machiny władzy. Pokazał ludzi, którzy ani na moment nie ściągali ze swych twarzy masek. Iwona nie potrafiła się w taki sposób porozumiewać, pozostała sobą. To zaciekawiało i dodawało tajemnicy. Księżniczka stała się na pewien czas egzotyczną atrakcją dla księcia, pary królewskiej (znakomity król w wykonaniu Aleksandra Feklistova) i dworu. Po pewnym czasie jej inność zaczęła jednak drażnić, tym bardziej że bohaterka nie chciała lub nie umiała dopasować się do życia pełnego konwenansów i obłudy.
Przedstawienie nasycono bardzo spektakularnymi efektami plastycznymi, dźwiękowymi oraz interesującą muzyką Jacka Grudnia, który zaprezentował elektroniczne brzmienia przypominające syntezatory Mooga z lat sześćdziesiątych. Dźwięki, muzyka i obraz sprzęgały się ze sobą wprowadzając widzów w cybernetyczno - kosmiczny świat, a prezentacje wideo przygotowane przez Martę Nawrot wspaniale „reagowały" na zmiany rytmu spektaklu. Kosmiczna oprawa sztuki nie pozwoliła widzom Iwony na proste, polityczne skojarzenia z codzienną, rosyjską rzeczywistością.
Iwona została zgładzona, ale czy jej ofiara poszła na marne? Czy dała nadzieję mieszkańcom Moskwy? To wątpliwe, chociaż reżyser skrzesał iskierkę nadziei. Książę w końcowej scenie rozebrał się i upodabniając się w ten sposób do Iwony, symbolicznie ją zaakceptował. Być może w przyszłości jakiś nowy Lenin kierujący kolejną, rosyjską rewolucją będzie w stanie także zaakceptować ludzką oryginalność i odmienność?