Jacek Sieradzki zaprasza: Dlaczego „Dybuk"?

5. Teatr Konesera w Tychach

Dlatego, że to oryginalna i nieoczywista opowieść o czymś, co nas spotyka, albo może spotkać codziennie. O krzywdzie z głupoty. O wyrzutach sumienia. I o czymś głębszym, może nawet wstydliwym: o palącej potrzebie elementarnego ładu w życiu. Powiedziałoby się duchowego ładu, gdyby nie zabrzmiało to patetycznie, a tu patosu nam się oszczędza.

„Dybuk", wiadomo, klasyka, takie żydowskie „Dziady" – ale proszę się nie sugerować, spektakl nie jest inscenizacją dramatu sprzed stu lat. Anna Smolar, reżyserka, wraz z odpowiadającym za tekst pisarzem, Ignacym Karpowiczem wiedzieli, że nie będzie im po drodze z mistyką oryginału. Opowiadają własną historię, współczesną. Grupa licealistów uczciwie pracuje w szkolnym teatrze nad wystawieniem „Dybuka" – i właśnie wtedy ich lider pada ofiarą koszmaru naszych czasów: internetowego hejtu. Znamy takie historie. Niepodobna się po nich pozbierać.

Tu wszyscy odsuwają od siebie odpowiedzialność, ale jednak każdy, na mniejszą lub większą skalę szamocze się z poczuciem, że stało się coś krzycząco złego. Załamał się jakiś filar w porządku świata; coś trzeba zrobić, nie bardzo wiadomo co, iżby ów porządek przywrócić. „Dybuk", ten klasyczny, mówił – w konwencji mistycznej baśni – dokładnie o tym samym. Tam niedotrzymanie pewnej prostej obietnicy było przyczyną nieszczęścia i uruchamiało demona-mściciela, który wkradał się w ciało ukochanej kobiety. Żeby go wypędzić, rabini zwoływali sąd Tory i – poprzez symboliczne wyroki i nakazy – starannie naprawiali szkody...Nasz świat tak nie umie. Choć przecież nie zdziczeliśmy do końca: rozwalanie elementarnego ładu wciąż nas okrutnie boli. Ale nie mamy na to żadnych zaklęć. Jedynie zagłuszamy, wypychamy winę ze świadomości. Co – jak mówi przedstawienie – nie załatwia nic.

Spektakl z sukcesami przewinął się przed polskie festiwale. Jest nowoczesny w formie, odmienny od tradycyjnych przyzwyczajeń. Aktorzy wychodzą z ról, gadają prywatnie do widzów, przeplatają realizm groteską i komizmem. Sporo tu ironii i dystansu, co rozbija sentyment, służy też refleksji na temat roli, możliwości działania i ograniczeń samego teatru biorącego się za ważkie tematy. Sporo też czystej poezji scenicznej. A pracę Anny Smolar z pewnością warto poznać: to jedna z najciekawszych dziś reżyserek, otrzymała w tym roku Paszport „Polityki". Studiowała we Francji, co daje jej teatrowi nieco inną barwę, niż widzimy u jej rówieśników i rówieśniczek; większą wagę ma tu słowo, tekst. Za reżyserię „Dybuka" otrzymała w ubiegłym roku nagrodę 22. Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej; jury Konkursu wyróżniło też grającą w spektaklu Hannę Maciąg Nagrodą im. Jana Świderskiego. Co ciekawe, w składzie realizatorów „Dybuka" jest jeszcze jedna laureatka Paszportu „Polityki", Natalia Fiedorczuk. Wprawdzie Paszport dostała za książkę, a w spektaklu jest autorką muzyki, ale świadczy to tylko o wielości jej talentów. I o mocy cenionej bydgoskiej ekipy.

Ufam, że wizyta Teatru Polskiego ciekawie i niebanalnie rozpocznie jesienny sezon tegorocznego Teatru Konesera.

 

Jacek Sieradzki
Materiał organizatora
28 sierpnia 2017
Portrety
Anna Smolar

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia