Jak Belcia szukała miłości i inne historie

"Hotel ZNP" - aut. Izabela Tadra - reż. Kuba Kowalski - Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi

Pierwsza w tym sezonie prapremiera Teatru Nowego na Dużej Scenie w Łodzi to spektakl w reżyserii Kuby Kowalskiego pt. „Hotel ZNP. Rękopis znaleziony w popielniczce". Czy to trawestacja tytułu „Rękopis znaleziony w Saragossie"? Oczywiste skojarzenie potwierdza się w wyjaśnieniu podtytułu przez autorkę adaptacji Małgorzatę Maciejewską, która przywołuje film ze Zbyszkiem Cybulskim, a awanturnicze wątki Belci w snutej szkatułkowo opowieści dodatkowo potwierdzają rodowód w powieści Jana Potockiego, zaś Belcia przypomina jeszcze inne literackie pierwowzory.

Sama autorka nomen omen Izabela Tadra wymienia tu postaci pani Bovary, czy Izabeli Łęckiej, natomiast odżegnując się od sugestii autobiograficznych przekornie nadaje swej bohaterce zdrobnienie od swojego imienia. Pisarka oddała powieść w dobre ręce, bo adaptacja Małgorzaty Maciejewskiej chociaż nie jest monodramem mimo wiodącej narracji Belci, pozwala przemówić pozostałym bohaterom Belciowych opowieści. Dzięki temu poznajemy galerię postaci tak nieoczywistych, różnych i posiadających te cechy, które mogą nas kształtować i wypaczać.

Hotel ZNP rzeczywiście istnieje w Warszawie, jest bardzo brzydki, ale z pięknym widokiem i ponoć jeszcze długo chronił swych klientów od zakazu palenia. W owym hotelu poznajemy wspomnianą już Belcię, młodą kobietę, pełną wdzięku i seksapilu o zjawiskowych, długich, kręconych, ognistych włosach. Jeszcze wchodząc na widownię, dostrzegamy aktorów siedzących na scenie, Belcia przyodziana w srebrzystą sukienkę leży, a w rogu mroczny muzyk wystukuje smętny rytm na pianinie.

Strój kobiety, jej seksowne pozy i wymagana pełnoletność widzów mogą zwiastować mocne sceny, ale dorosłość odbiorcy ma w tej sztuce sprostać warstwie emocjonalnej inscenizacji (no i może trochę lingwistycznej, bo dziewczę potrafi siarczyście zakląć), a nie wizualnemu uproszczeniu i spłyceniu wizerunku Belci. Sztuka jest przykładem „intelektualnej pornografii" odkrytej dzięki Gombrowiczowi. W zwykłym, byle jakim hotelu, Belcia sączy swą opowieść- rozprawę o życiu, miłości, mężczyznach, matce, a wszystko łączą jej zjawiskowe włosy.

Opowiadane historie splatają się w różnych wątkach życiorysu, by znienacka z ostrym cięciem zaskoczyć zwrotem akcji dramatycznych wydarzeń. Belcia przypomina porcelanową lalkę (zjawiskowa Paulina Walendziak) nie tylko swym pastelowym obliczem, ale i delikatną, kruchą materią swej psychiki. Hipnotyzuje widzów i partnerów na scenie swym urokiem, nieprzewidywalnym monologiem, czaruje historiami z pogranicza jawy i snu, tracąc jak się wydaje kontakt z rzeczywistością, nie wiadomo, kiedy mijając z prawdą, by huknąć niespodziewanie z armaty emocji w histerycznym paroksyzmie rozpaczy czy gniewu. Włosy... To obsesja bohaterki, obsesja jej mężczyzn, obsesja jej matki (Katarzyna Żuk). Zarówno kochankowie jak i matka determinujący wygląd włosów wpływają na poczucie wolności i sprawczości Belci. Włosy jako symbol kobiecości, powab i ozdoba są kulturowo, historycznie i psychologicznie świadectwem nie tylko po prostu upodobań czy stylu życia, ale też papierkiem lakmusowym kompleksów, oznaką zdrowia lub jego braku, zdrady, hańby, depresji, chęci zmiany, gotowości do radykalnych zwrotów akcji w życiu.

Rudowłosa Belcia jak Ania z Zielonego Wzgórza dąsa się na nie, ścina i zapuszcza na zmianę, ale dba o nie, myje, pielęgnuje i broni prawa do ich zależnej od nastroju długości jak niepodległości lub przeciwnie- podległość swą nimi wyraża jak Szeregowiec Benjamin w filmie z niezapomnianą Goldie Hawn jako Judy. Poznajemy tę chimeryczną Belcię wraz z jej mężem (niejednoznaczny Maciej Kobiela), ich relację od miłego początku poprzez utraconą ciążę, depresję, przeżywanie żałoby, wypalanie się tego związku, wzajemne oskarżanie i upokarzanie, impotencję, wreszcie romans męża z Niańką dla pieska (chociaż Belcia wolała kotka). W tle historii tego smutnego, przegranego stadła, snują się postacie byłych kochanków Belci i majaczą projekcje epizodów z jej życia.

Prócz motywu włosów przewija się jeszcze postać Pana- tajemniczego, pierwszego kochanka Belci, który jest wzorcem z Sèvres partnera, a raczej jego wyobrażeniem, marzeniem. Finalnie nie poznajemy Pana, ale ta tęsknota za nim, wielkim nieobecnym, przywołuje rozczarowaną życiem i związkiem małżeńskim Barbarę Niechcic z Nocy i dni. Facet w szlafroku (Damian Sosnowski), Paweł Kos (Facet z koksem/Facet od lakierów) i Michał Kruk (Facet romantyczny) to kochankowie z przeszłości, którzy jak widma umarłych nadziei pogrążają Belcię we fiasku miłości.

Dla odmiany, sensacyjno-dramatyczna fantasmagoria o Beduinach na pustyni w oprawie scenografii i kostiumów Maksa Maca, muśnięta wysublimowaną choreografią Krystiana Łysonia, stawia pod znakiem zapytania prawdomówność Belci. Ofiara, marzycielka, kłamczucha, czy złośliwa żonka drwiąca z męskości Wilhelma, potulna córka, spolegliwa kochanka, czy wyrafinowana złośnica? Jaka ona jest? Neurotyczna Belcia kreuje prywatne piekło nadmiarem nieokiełznanych emocji sobie, czy innym? Belci nie wolno oceniać. Trzeba ją wysłuchać, starać zrozumieć, a może nie, bo prawda jest zawoalowana, rozproszona w hotelowych pokojach.

W sytuacji, gdy na scenie robi się zbyt duszno od emocji, napięcie rośnie, a dramatyzm zaczyna przygniatać, do akcji wkracza estetyka operetkowa, kampowy zabieg, który spuszcza powietrze z nadmuchanego balonu histerycznego pobudzenia. W tragicznych momentach jest zatem śmiech przez łzy, a nawet efektowne starcie Belci o Wilhelma i kobiecą rację związku usankcjonowanego z rywalką od pieska (energetyczna Karolina Bednarek). Tragicznie pod względem okoliczności i komicznie w ruchu scenicznym ścierają się kobiety w walce niczym z kadrów Matrixa. Arie śpiewane w trójkącie i Cioteczka w różowych fatałaszkach i ozdóbkach wykreowana przez fantastycznego Piotra Seweryńskiego, jako nobliwa matrona wrażliwa na hałas, żądna dyscypliny, wynajmująca Belci pokój, dopełniają to tragikomiczne, absurdalne uniwersum bohaterki.

Stała obecność mrocznego pianisty symbolizującego Ducha Belci sprzyja często onirycznej narracji. W tę rolę muzycznego improwizującego ilustratora znakomicie wcielił się Antoni Włosowicz. Przy okazji dylematów i rozczarowań Belci wypływają też dramaty Faceta od wibratorów (ponownie Damian Sosnowski), jego matki (po raz drugi Katarzyna Żuk), Niańki oraz despotyzm ojca Faceta od wibratorów (ponownie Piotr Seweryński). Odkrywamy źródło płytkich relacji, braku chęci posiadania dzieci i patologii w pozornie dobrych domach.

Rękopis znaleziony w popielniczce... Hotelowe awantury rozpływają się w papierosowym dymie, ulatują zostawiając duszący zapach przepalonych emocji, stłamszonych i zgaszonych w popielniczce nadziei. Specyficzna forma inscenizacji i ciężar problemów ukazany w ten groteskowy, lżejszy do przyjęcia sposób oraz gra aktorów, którzy weszli cali sobą w nietypową konwencję spowodowały, że po prapremierowym spektaklu publiczność bez wahania podniosła się z foteli.

Od niesztampowej debiutanckiej powieści i znakomitej adaptacji poprzez wkład każdego twórcy pod wodzą Kuby Kowalskiego, Hotel ZNP porusza i zaskakuje. W jego pomieszczeniach cierpią zwykli ludzie, ale w niezwykły sposób swoje historie opowiadają, wyśpiewują, wygrywają i ilustrują tańcem pozostawiając nas jednak w tym onirycznym, rozedrganym i zadumanym nastroju.

Dominika Urbańska
Dziennik Teatralny Łódź
26 października 2024

Książka tygodnia

Ziemia Ulro. Przemowa Olga Tokarczuk
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Czesław Miłosz

Trailer tygodnia