Jak być niezrozumianą

"Jak być kochaną" - XIV Ogólnopolski Festiwal Sztuki Reżyserskiej Interpretacje

"Jak być kochaną" Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w reżyserii Weroniki Szczawińskiej to swoisty protest reżyserki przeciwko opowiadaniu logicznych fabuł, konstruowaniu wiarygodnych bohaterów, tworzeniu sensów i budowaniu iluzji scenicznej.

Zatem w tym spektaklu wszystko jest pozbawione sensu. Nie widzą go zwłaszcza ci, którzy przed przyjściem na spektakl nie przyswoili sobie treści opowiadania Kazimierza Brandysa i nie przypomnieli filmu Wojciecha Jerzego Hasa o tym samym tytule. Nie zdają sobie zatem sprawy, że bohaterką spektaklu jest panna Felicja, która gra w jednej z radiowych sag w popularnym programie, co jej samej przynosi popularność. Felicja nie jest jednak szczęśliwa, gdyż kocha się w byłym żołnierzu, który niestety samej Felicji nie darzy uczuciem, choć ta pomaga mu jak może. Na sam koniec odwiedza ją po raz ostatni i popełnia samobójstwo skacząc z okna mieszkania Felicji.  

Tego widzowie nie widzą, bo Szczawińskiej na tym nie zależy. Reżyserka w świadomy sposób nie prowadzi żadnej narracji, a łamie ją za każdym razem, kiedy jakiś jej zalążek zaczyna powstawać. Chodzi jej (podobno) przede wszystkim o ukazanie mechanizmów pamięci oraz tego, jak owa pamięć może nas zawodzić – bo jest nietrwała, bo się z czasem zaciera, bo się zmieniamy my sami. Sęk w tym, że tego zamysłu w spektaklu za bardzo tego nie widać…

Szczawińska prowadzi widza przez meandry pamięci głównej bohaterki oraz postaci, z którymi Felicja niegdyś miała okazję się spotkać. Konstrukcja samego spektaklu śmiało koresponduje z jego innymi elementami: zwłaszcza scenografią, kostiumami oraz grą aktorów. Przestrzeń aktorskich działań została zaaranżowana bardzo interesująco – stanowił ją ciąg podestów rozchodzących się w różne strony, po których rozsiani byli nie tylko aktorzy, ale także publiczność, która niejako ograniczała ów intrygujący ni to labirynt ni pole planszowej gry. I to byłby chyba jedyny plus tego spektaklu. Reszta jest bowiem niezrozumiałym ciągiem eksperymentów formalnych, aktorskich, dźwiękowych. Można pokusić się o stwierdzenie, że reżyserka eksperymentuje również na naszych nerwach, bo doprawdy nie sposób wytrzymać godzinnego występu piątki aktorów, z którego raczej nic nie wynika.  

Trudno ocenić reżyserskie poczynania Weroniki Szczawińskiej. Każdy, kto uważa teatr za pole eksperymentów formalnych będzie uważał ów spektakl za bardzo ciekawy. Ktoś, kto w teatrze szuka przede wszystkim interesujących fabuł srodze się zawiedzie. Mimo wszystko jednak warto zadać obie pytanie, czy sztuce potrzebna jest historia. Czy jest tak, że wszystko już wiemy i nie potrzeba nam opowiadać kolejnych historii? Sądząc po minach publiczności ośmielę się stwierdzić, że tak nie jest. Opowieść wciąż jest bardzo istotnym składnikiem teatralnej rzeczywistości.

Marta Odziomek
Dziennik Teatralny Katowice
17 marca 2012

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...