Jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca?

14. Wałbrzyskie Fanaberie Teatralne "Przetrwanie w teatrze"

Do wałbrzyskiego teatru ponownie zawitały Fanaberie Teatralne. Tegoroczna edycja, jak zapowiedziała dyrektor Danuta Marosz oraz dyrektor artystyczny Maciej Podstawny, odbędą się w wydaniu okrojonym, za to bogatym w gwiazdy ( Stanisława Celińska z koncertem z płyty „Atramentowa" oraz Jan Peszek z monodramem „Podwójne solo").

Tradycyjnie festiwal otworzyła premiera macierzystego teatru czyli „Moby Dick", ale ją omówię innym razem. Grzeczność wymaga, żeby zacząć od gości.

I tak po raz drugi pojawił się ,bardzo dobrze przyjęty w Wałbrzychu za pierwszym razem, Mateusz Nowak z monodramem „Żertwa". Nowak już kiedyś pokazał w „Od przodu i od tyłu", że łatwo być nie może, tym razem też postawił na ciężki kaliber narodowych mitów. Przez cały występ stoi na scenie z nogami zasypanymi górą białego proszku. Wystawia się na widok publiczny jako tytułowa żertwa, całopalna ofiara . Jako więzień własnej pozycji, którą nazywa stójką, zgodnie z więziennym żargonem, ma trudne zadanie do wykonania. Musi skupić uwagę widzów, będąc w bezruchu. I świetnie mu się to udaje. Po wstępie, którym jest nagrany monolog o śnie, w którym anioł wolności daruje mu skrzydła, przebudza spokojnych widzów brutalną opowieścią rodem z więziennej celi. Nie oszczędza naturalistycznych szczegółów, poniżenia i niedoli swojej i swych towarzyszy. Ich sposobem na przetrwanie okazują się być cytowane przez niego fragmenty „Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza, w których odradza obraz ziemiańskiego, beztroskiego życia w ojczyźnie. Spod płaszcza niczym narodowy ekshibicjonista demonstruje landszaft „Jeleni na rykowisku". Czy zatem narodowa tęsknota nie jest tylko ckliwym sentymentalizmem i kiczem? Wplata w Mickiewicza cyniczne odzywki więziennych oprawców, brutalne odgłosy. Jako aktor udowadnia tym swoją wirtuozerię kreowania nastroju, jest na przemian patetyczny i szyderczy. Swój monodram Nowak oparł na książce, niegdyś z drugiego obiegu, „Zapluty karzeł reakcji", wspomnieniach oficera AK Adama Woźniaka z sowieckiego więzienia. Mocne i bardzo obciążające spokój widzów opowieści przerywa momentem, w którym pali papierosa i prosi kogoś o pomoc w zgaszeniu. Ta interakcja jest idealnie wkomponowana, przerywa zbyt duże napięcie, paradoksalnie wnosi w monodram powiew powietrza. Potem jest już coraz ciężej, powietrze gęstnieje, aktor odtwarza scenę wezwania do wykonania wyroku śmierci. .. Myślę, że udało mu się zrealizować główne zamierzenie czyli sugestywne oddanie uczucia zamknięcia, zablokowania. Jak przyznał w dyskusji, które po każdym spektaklu odbywają się w festiwalowym klubie, prowadzonym przez moderatorkę Dorotę Kowalkowską, inspirował się filmem R. Bugajskiego „Przesłuchanie".

Drugą grupą wieczoru był legendarny Wrocławski Teatr Pantomimy im. H. Tomaszewskiego , prezentujący „Pustkę. Pustynię. Nic." , opartą na „Dziennikach" Witolda Gombrowicza. Jak przyznali sami twórcy spektaklu, wielką brawurą i profanacją jest pozbawienie twórcy „Ferdydurke" słów i sprowadzenie go do ruchów, cielesnych porywów i objawień. Pytanie, czy udało im się oddać skomplikowaną filozofię pisarza, ambiwalencje sensów, jego neurotyzm i egotyzm ? Gdyż najwięcej chyba samotności w choreografii Leszka Bzdyla, uporczywe próby dopasowywania się ciała do ciała, wstyd przed własną nagością, „ upupieniem" i niedoskonałością. Aktorzy używają ciała jako instrumentu do wyrażenia słów, konstruują nim pojęcie Formy, Maski, upupienia. Jest też rozedrganie, cierpiętnictwo, problemy z seksualnością ( tancerz przebrany w czerwoną wieczorową suknię, sceny tańca godowego z partnerką zakończonego niepowodzeniem), kompleks niezrozumienia przez zbyt oddalonych odbiorców. Świetna, konstruktywistyczna scenografia, dwa trójkąty, wnosi dynamizm i dramaturgiczne napięcie. Mimo świetnych, mistrzowskich partytur ruchowych, wyczuwa się jakąś niemożność, brak dopowiedzenia. W końcu słowa padają z ust młodego aktora, alter – ego Gombrowicza, mówi o męce istnienia, melancholii. Pytanie, czy ta niekonsekwencja była potrzebna i czy nie wnosi czasem łopatologicznej recepcji mistrza. Choć z drugiej strony cieszy brak hermetyczności u twórców pantomimy, otwarcie na inne środki wyrazu. Na całe szczęście nie brak też elementów komicznych, dystansu, a na końcu filuternie puszcza do wszystkich oko z koszulek aktorów, ich guru Henryk Tomaszewski. Metafizycznie pomaga nie wpaść spektaklowi w przerost formy nad treścią.

„Człowiek musi bezustannie próbować odnosić zwycięstwo nad rzeczami. Ta codzienna walka wymaga prawdziwej odwagi. W dziedzinie ducha jestem sportowcem. Żyć to znaczy walczyć. Niczego, absolutnie niczego nie zdobywa się raz na zawsze. Cierpienie jest częścią życia, trzeba to zaakceptować. Szukanie szczęścia i duchowego komfortu to życiowa tandeta. Trzeba umieć bawić się drobiazgami i dlatego wkładać możliwie najwięcej z siebie w to, co się robi."
Witold Gombrowicz

Justyna Nawrocka
Dziennik Teatralny Wałbrzych
22 listopada 2016

Książka tygodnia

Musical nieznany. Polskie inscenizacje musicalowe w latach 1961-1986
Wydawnictwo Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
Grzegorz Lewandowski

Trailer tygodnia