Jak potrafi kombinować kobieta
"Prywatna klinika" - reż. S. Szaciłowski - Teatr Polski w SzczecinieWiosenno-romansowa atmosfera udzieliła się nawet mnie, gdy w niedzielne popołudnie wybrałam się do Teatru Polskiego w Szczecinie na farsę pt. "Prywatna klinika". Nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać, jednak moje przeczucia co do wyśmienitej zabawy i dużej ilości śmiechu jak najbardziej sprawdziły się.
Gdy podniosła się kurtyna, moim oczom ukazała się imitacja mieszkania: sypialni oraz pokoju gościnnego, jak mniemam. Cała dekoracja w kolorze różowym, co już wzbudziło zainteresowanie widzów, no bo cóż takiego może się dziać w różowych pomieszczeniach?
Naszym oczom ukazała się Olga Adamska w roli pięknej, powabnej Harriet, która jest utrzymanką dwóch mężczyzn: Gordona i Alka. Zarówno jeden, jak i drugi pan prowadzą własne interesy, zarabiają pieniądze, które pozwalają im nie tylko na to, żeby utrzymać rodzinę, ale i na takie luksusy jak wspaniała kochanka i- co się z nią bezpośrednio wiąże- drugi czynsz i inne dodatkowe wydatki na potrzeby utrzymanki. Harriet jest kobietą, która ma pojemne serce i obdarza miłością swoich dwóch ‘opiekunów’, godząc przy tym wizyty obu panów tak, aby ci się nie spotkali. Swoje, wręcz burżujskie, potrzeby finansowe tłumaczy tym, że musi pomagać matce- alkoholiczce. Jednak, co się szybko okazuje, taka postać rodzicielki jest tylko wybrykiem wyobraźni Harriet, gdyż rzeczywista „matka- niealkoholiczka” - mieszka poza granicami kraju. Jednak sprytna kochanka tłumaczy mamusią wszystkie niewygodne fakty ze swego życia (np. brak czasu dla jednego z mężczyzn, gdyż właśnie odwiedził ją drugi, bądź wcześniej wspomniane, finansowe wydatki). Sprytna kobieta wszystko skrupulatnie notuje w swoim notesiku, aby nie popełnić gafy. Harriet wiedzie sobie na pozór spokojne życie, które zaczyna się komplikować, gdy jeden z jej kochanków łamie nogę i postanawia u niej zostać dłużej, niż zwykle. W tym czasie, spragniony miłości, odwiedza ją drugi pan. Jednak wychodzenie z opresji opanowała Harriet do perfekcji. Z pomocą swojej przyjaciółki- Anny- tak kombinuje, żeby żaden z nich nie dowiedział się prawdy.
Jak to się dzieje, że w rezultacie spotykają się nie tylko dwaj kochankowie, ale i ich żony i nikt się niczego nie domyśla? Na dodatek każdy nie jest tym, kim był w rzeczywistości, ponieważ wchodzi w inną rolę, przypisaną mu przez Harriet, lub jej przyjaciółkę, i nie pyta: po co to wszystko? Z góry zakłada, że tak po prostu być musi, dla własnego dobra. Z tego całego zamieszania powstaje tytułowa prywatna klinika… w której Harriet jest matką przełożoną, otrzymującą podziękowania od żony jednego ze swych kochanków za fachową opiekę lekarską nad mężem (cóż za paradoks). Jej przyjaciółka, uwikłana w cały ten nieporządek, zostaje siostrą, która zdradza zainteresowanie jednym z panów, co wzbudza zazdrość Harriet o kochanka. Zaś mąż Anny, który pojawia się niespodziewanie, staje się lekarzem kliniki, dodatkowo kompletnie pijanym.
Aktorzy, trzeba przyznać, grali wspaniale. Potrafili doskonale wcielić się w swoje role, aplikując tym samym widzom dużą dawkę zdrowego humoru oraz rozrywki. Na szczególne wyróżnienie, wg mnie, zasługuje rola samej kokietki- Olgi Adamskiej- która doskonale imituje postać świetnie kombinującej utrzymanki. Na wyróżnienie zasługuje także rola Jacka Piotrowskiego, który wcielał się w pijanego weterynarza, męża przyjaciółki Harriet- Anny.
Czy kobieta, której życie polega tylko na ustalaniu terminów spotkań kochanków i uważaniu, aby ci nigdy się nie dowiedzieli o swoim istnieniu, może być przykładem kobiety XXI wieku? Myślę, że to już każdy powinien ocenić sam, wybierając się do teatru Polskiego w Szczecinie.
Farsa z zasady nie należy do gatunków ambitnych, raczej cechuje ją lekkie, frywolne zabarwienie, ma bawić i śmieszyć. I taka też jest „Prywatna klinika”, którą gorąco polecam wszystkim, zarówno dużym jak i małym, widzom.