Jak się biwakować nie powinno
"Raj dla opornych" - reż. Krystyna Janda - Teatr Wybrzeże - Teatr Polonia/WybrzeżeŚwieże powietrze, zielona trawa, ogromne jezioro... raj! Niejeden marzy o wypoczynku w takim miejscu, ale nie nasi główni bohaterowie: Karol (Mirosław Baka) i Barbara (Dorota Kolak). Część publiczności zna już te dwójkę z „Seksu dla opornych", jak jednak twierdzi reżyserka obu tych spektakli, Krystyna Janda: „Raj dla opornych" jest nie tyle dalszym ciągiem historii Karola i Barbary, co opowieścią o tych bohaterach w innej sytuacji.
Spotykamy małżeństwo w momencie, w którym docierają na swoje miejsce biwakowe. Od razu widzimy, że namiot nie jest wymarzonym lokum na urlop tych dwojga, mimo to starają się oni odnaleźć w nowej dla nich sytuacji. Zastanawiające jednak, dlaczego tacy ludzie, którzy wydawać by się mogło, mają wysoką pozycję społeczną, wybrali właśnie biwakowanie na łonie natury. Kwestia ta szybko się rozwiązuje. Karol stracił pracę lub jak woli to określać Barbara: „przeszedł na wcześniejszą emeryturę" i ten fakt wyjaśnia nam sprzeczki i napięcie między małżonkami okraszone sporą dawką humoru.
Bo czyż nie można się szczerze uśmiać w momencie, w którym inżynier Karol nie potrafi sobie poradzić z rozstawieniem namiotu lub gdy Barbara zadowolona z siebie twierdzi, że oszczędziła kupując poduszki na wyprzedaży, choć one wcale nie są im potrzebne?. Natomiast próby rozpalenia ogniska, czy ułożenia się w śpiworze były raczej instruktarzem „jak się nie powinno biwakować". Często proste sytuacje, na pozór niezabawne, potrafią rozśmieszyć publiczność do łez, właśnie dlatego, że są wzięte prosto z życia. Każdy z nas mógł choć przez chwilę utożsamić się z którymś z bohaterów, żaden z nich nie wzbudzał większej sympatii od drugiego. Oboje byli tak samo rozsądni i bezmyślni zarazem, a nowa sytuacja, w której się znaleźli, idealnie sprzyjała huśtawce nastrojów, którą zafundowali również publiczności.
Akcja staje się jeszcze ciekawsza, gdy biwakowiczów postanawia odwiedzić siostra Barbary, Diana (Małgorzata Brajner). Ta niecodzienna osobowość, lubiąca jazdę na Harleyu, nagie kąpiele w jeziorze, nie stroniąca od używek i mężczyzn, tylko podkręca atmosferę między małżonkami. Barwna postać, jest kompletnym zaprzeczeniem Karola i Barbary. Wolna i niezależna, ma prace i świetną figurę, wszystko to, co tamtych dwoje utraciło lub o czym marzy. Jej życie jednak nie jest usłane różami, boryka się z wieloma problemami, również finansowymi i wciąż brakuje jej jednego, bliskiej osoby. Sytuacja całej trójki, ich pragnienia i chęć zmiany ukazane w komiczny sposób tworzą obyczajową komedię, która wpisuje się w życie każdego z nas. Wytyka wady i uwydatnia ułomności nie tyle trójki bohaterów, ale i całego społeczeństwa zarażonego żądzą posiadania, zarabiania i kupowania. Przede wszystkim pokazuje, że należy docenić to, co się ma. Zatrzymać się na chwile, spojrzeć w tył i zadać sobie pytanie: co wartościowego zrobiłem w życiu? I nie chodzi tu tylko o przysłowiowe „spłodzić syna, zbudować dom, zasadzić drzewo", ale również o dbanie o to wszystko i dzielenie się życiem z drugą osobą. Może warto uświadomić sobie, że nie liczy się tylko pozycja społeczna, wielkość domu i utrzymywanie pozorów. Tego wszystkiego wyzbywają się bohaterowie na biwaku. Bo przecież tytułowy „Raj" wcale nie oznacza bliskości z naturą, która i tak przez stos śmieci raju nie przypominała, ale określa zrezygnowanie ze wszystkiego co zbędne.
Tutaj należy również przywołać plakat reklamujący spektakl. Rajskie drzewo pod którym siedzą nadzy Karol i Barbara, a na drzewie możemy dostrzec atrybuty nie kogo innego jak Diany, zła wcielonego. Oczywiste jest to nawiązanie do Biblii, co może nam implikować pewne zachowania bohaterów. Jednak inspiracja Księgą Rodzaju jest wpisana w rzeczywisty świat z innym „rajem" i odmiennymi pokusami.
Choć spektakl jest zabawną komedią z dialogami zaczerpniętymi prosto z życia, to jednak zakończenie stawia całość w kompletnie innym świetle, które daje do namysłu. Mamy wrażenie, że zachowanie dwójki głównych bohaterów było tylko grą pozorów i chęcią ukrycia problemów, które mogą dotknąć każdego z nas. Uważam to za ogromną wartość tego spektaklu. Mówi o tym co ludzkie, stwarza sytuacje, które są nam znane z autopsji, widzimy dylematy, z którymi mamy na co dzień do czynienia. To sprawia, że spektakl jest tak przyjemny i gorzki zarazem. Jak mówi reżyserka: Śmiejąc się z nich, śmiejemy się z siebie, ale również widząc ich problemy, zastanawiamy się nad własnymi, może nawet podobnymi.
Gra aktorska na wysokim poziome to kolejny niekwestionowany atut spektaklu, który aktualnie można oglądać na deskach Teatru Wybrzeże. Zabawny, a zarazem poruszający, jest odpowiedni dla każdego, bo choć opowiada o parze pięćdziesięciolatków, to nawet ja, dwudziestoletnia dziewczyna, w wielu momentach uśmiałam się z codziennych sytuacji.
To świadczy o uniwersalności przekazu i o trafieniu w punkt z ukazaniem prozy życia, życia każdego z nas.